Marcin Żegliński
Marcin Żegliński
Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
1313
BLOG

Słodki smak zwycięstwa - czyli nieco o cukrze

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Polityka Obserwuj notkę 6

Już wkrótce 52 proc. akcji Krajowej Spółki Cukrowej Polski Cukier S.A. będzie prawdopodobnie znajdowało się w rękach pracowników koncernu i związanych z nim plantatorów. To jedyny przypadek w branży spożywczej, kiedy nie wyprzedaje się firmy inwestorom zagranicznym i jednocześnie sukces inicjatorów Polskiego Cukru.

Na początku transformacji działały w Polsce 73 cukrownie. Były w różnej kondycji. Polskie cukrownie chciano sprzedać zagranicznym firmom. Na przełomie wieków sprzeciwiło się temu 21 posłów i senatorów AWS. Żądali powołania koncernu Polski Cukier, skupiającego prywatyzowane cukrownie. Chcieli, aby właścicielami akcji przyszłej spółki stali się jej pracownicy i plantatorzy buraków cukrowych. Po wielu głośnych akcjach parlamentarzystów, w 2002 roku powołano Krajową Spółkę Cukrową Polski Cukier S.A. Pracownicy otrzymali ok. 30 proc. akcji w spółce.
Związkowcy chcieli, aby Polski Cukier wytwarzał 70 proc. limitu cukru (każdy kraj ma taki limit, obecnie Polski limit wynosi 1,6 mln ton cukru rocznie).
W skład koncernu weszło 27 z 48 istniejących wówczas cukrowni. Nie weszło do niego m.in. 16 dolnośląskich cukrowni, które sprzedano za sumę 238 mln zł Francuzom, a po roku ci odsprzedali je Niemcom (dla porównania: w 2009 roku British Sugar sprzedał koncernowi Pfeifer & Langen tylko jedną cukrownię w Glinojecku za 520 mln zł). – Ktoś powinien odpowiedzieć za to, że nasze cukrownie sprzedano wówczas tak tanio – mówi Stanisław Lubaś, przewodniczący Sekcji Krajowej Przemysłu Cukrowniczego "S".

Unia tnie limity

Tymczasem w 2006 roku WTO zobowiązało Unię Europejską do obniżenia o 30 proc. poziomu produkcji cukru. Ograniczanie następowało w trzech etapach (obniżano o 15, 10 i wreszcie 5 proc. produkcję). Jeżeli cukrownie nie dostosowywały się do reformy dobrowolnie, Bruksela zmuszała ich do tego.
W wyniku reformy wiele mniejszych zakładów padło. Zostało na polskim rynku 18 cukrowni. – Prawda jest taka, że niektóre małe cukrownie i tak prawdopodobnie nie wytrzymałyby konkurencji – mówi Stanisław Lubaś.
Na początku istnienia Polski Cukier miał 300 mln długu. W spółce pracowało wówczas 6 tys. osób. Teraz jest ich 2 tys.
- Zdarzały się przypadki, że cukrownie zamykano – mówi Lubaś. – Ale przynajmniej wypłacano 2-3-krotnie wyższe odprawy niż w koncernach zagranicznych. Ludzie dostawali 100 tys. zł odpraw i wydawali je na rozkręcanie nowych biznesów. Na przykład w cukrowni w Janikowie produkują teraz galanterię papierową. Czyli ci dawni pracownicy jakoś sobie radzą. Na zachodzie nie było takich przypadków – mówi Lubaś.

Prywatyzacja postępuje

Dziś pracownicy spółki Polski Cukier mają ok. 20 proc. akcji. Pozostałe są własnością Skarbu Państwa. Na mocy rozporządzenia Rady Ministrów z 2004 roku wszystkie akcje, których państwo nie przekaże pracownikom koncernu i plantatorom związanym umowami z Krajową Spółką Cukrową, muszą im być zaoferowane do sprzedaży.  - Nie można także wprowadzać spółki na giełdę - podkreśla Stanisław Lubaś.
Ponieważ rząd szuka oszczędności, już teraz chce pozbyć się części akcji. W ciągu 5-7 lat mają być sprzedane pracownikom i plantatorom. Łącznie pracownicy otrzymają 32 proc. udziałów, co oznacza, że w ich posiadaniu będzie 52 proc. akcji. W pierwszym roku mają nabyć 20 proc. akcji spółki.

W drodze do sukcesu


Została już powołana grupa, która ma wycenić akcje cukrowni. - To teraz najistotniejsza kwestia. Zależy nam na tym, aby ceny akcji nie były zbyt wysokie tak, aby stać nas było na ich wykup  – mówi Lubaś. Pracownicy obawiają się, że z powodu wysokich cen cukru, akcje spółki mogą być wycenione wysoko. Stanisław Lubaś: - Myślę, że sama sprzedaż rozpocznie się w pierwszym kwartale 2012 roku.
Co stanie się później? - Strategicznym zadaniem teraz powinno być skoncentrowanie tych akcji tak, aby uniemożliwić ich wykup przez konkurencję - mówi Adam Biela, polityk, jeden z założycieli grupy broniącej dziesięć lat temu cukrowni przed obcym kapitałem. - Taka spółka pracowniczo-plantatorska mogłaby nie tylko zapewnić ludziom pracę, ale i zbyt towaru.
Jeśli taka spółka powstanie, będzie zrzeszać ponad 20 tys. akcjonariuszy.
- Na początku była nas garstka ludzi. Jak widać, musi się ktoś uprzeć i wtedy można dopiąć swego  - cieszy się Adam Biela.
- Niemiecki koncern cukrowy Südzucker jest w 80 proc. własnością jego pracowników. Tak jest zresztą koncerny cukrownicze w wielu innych krajach. My też do tego dążymy – mówi Lubaś.
Obecnie koncern jest w bardzo dobrej kondycji finansowej. Zysk Krajowej Spółki Cukrowej za obecny rok szacuje się na co najmniej 300 mln zł. W ubiegłym – osiągnięto 200 mln zysku. – Spółka odłożyła 100 mln zł na pomoc dla tych plantatorów i pracowników cukrowni, których nie będzie stać na wykup akcji – mówi Lubaś.
Spółce powodzi się tak dobrze, że chce teraz wejść na obce rynki, szczególnie te, na których nie obowiązują limity produkcyjne.
"Pierwszy tego typu projekt zagraniczny już dopinamy. Chodzi o przejęcie od banku nieczynnego od dwóch lat zakładu cukrowniczego w Mołdawii (w Cupcini). W ciągu trzech lat chcemy w nim osiągnąć produkcję na poziomie 50 tys. ton rocznie. Na realizację tego projektu wydamy około 15 mln euro" - zapowiedział w lutym tego roku Marcin Kulicki, prezes Krajowej Spółki Cukrowej. Jeszcze w tym roku planowane jest uruchomienie produkcji cukru trzcinowego poza Europą, prawdopodobnie w Brazylii.
Stanisław Lubaś podsumowuje: - Cieszę się, że udało się powstrzymać ekspansję zagranicznego kapitału i uratować polskie cukrownictwo. To jedyny taki przykład w branży spożywczej.

Barbara Doraczyńska

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka