Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
1242
BLOG

Jak było naprawdę? - 30 lat po wydarzeniach w Bydgoszczy

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Polityka Obserwuj notkę 5

Dziś można być pewnym, iż wydarzenia bydgoskie były przemyślaną prowokacją; generalną próbą sprawdzającą możliwości władzy zapanowania nad społeczeństwem. Wygrali, udowadniając, iż manipulacją można wszystko wygrać.


Trzydzieści lat temu, 19 marca 1981 r., w Bydgoszczy pobito działaczy Solidarności, także tej chłopskiej, tej dopiero walczącej o rejestrację sądową, (później nazwanej Solidarnością Rolników Indywidualnych). Polska stanęła na krawędzi wojny domowej, a może i sowieckiej interwencji. Świat – i nie jest to przesadne określenie – wstrzymał oddech. W zachodnich komentarzach dawało się wyczuć pewne zdziwienie wobec stopnia determinacji, z jaką polskie społeczeństwo zareagowało na – wedle ich opinii – błahe wydarzenie, epizod, w którym nikt nie zginął, a zaledwie kilka osób odniosło rany… Zachodni obserwatorzy nie rozumieli, iż pobici byli naszymi przedstawicielami w stopniu niewyobrażalnym dla ich mentalności; bijąc ich bito każdego z nas, i to po twarzy! Nie mieliśmy już złudzeń; władza pokazywała nam nasze miejsce w szeregu, według nich dość nacieszyliśmy się wolnością. 
Dziś można być pewnym, iż wydarzenia bydgoskie były przemyślaną prowokacją; generalną próbą sprawdzającą możliwości władzy zapanowania nad społeczeństwem. Wygrali, udowadniając, iż manipulacją można wszystko wygrać!
 
O tamtym kryzysie powstało wiele publikacji, prac naukowych. Ale powstał też film dokumentalny pt. „14 dni. Prowokacja bydgoska” (Jacek Petrycki, Grzegorz Eberhardt; WFDiF, 2008) – wręcz kliniczny zapis manipulacji dokonywanej przez nieistniejących oficjalnie sprawców. Dziś film ten powinien być przedmiotem dokładnych analiz, np. ze strony IPN. Scena po scenie, słowo po słowie, postać po postaci; plus analiza relacji pomiędzy nimi. Np. ówczesne oficjalne antypatie, gdy dziś poznane dokumenty stwierdzają ich, jak najbardziej ówczesną, absolutną komitywę. Tak, tam trwała ogromna, zakulisowa gra. W filmie kulis nie ma, jest natomiast dokumentarny zapis przejawów tego niejawnego knucia. Zapis dyskusji, ale i zapis podjętych wtedy uzgodnień, także ich nielogiczności, udziwnień. I to bez problemu można wyłapać w filmie. I uzyskanym tropem podążyć dalej, wejść w archiwa…
Jestem współautorem tego filmu i właściwie nie wypada mi zabierać głosu w jego sprawie, a jednak poczułem się do tego zmuszony: oto mija czwarty rok, a film ciągle nie doczekał się poważnego, naukowego potraktowania. Jednocześnie mija okrągła rocznica trzydziestu lat dzielących nas od tamtych wydarzeń, a dalej nie doczekały się one pełnego wyjaśnienia. I jestem pewien, iż bliższe zainteresowanie się właśnie tym filmem, jego bohaterami (także i „bohaterami”) przybliży nas do istoty tamtych wydarzeń.
 
My, dokumentaliści, byliśmy wtedy tylko i wyłącznie rejestratorami. Nie byliśmy żadną stroną, byliśmy apolityczni, nie wyłączaliśmy kamery, gdy działo się coś nie po naszej myśli. Nie mieliśmy żadnej tezy do udowodnienia. Po prostu staraliśmy się być gdzie trzeba było być! Mieliśmy ogromny handicap nad innymi filmowcami: zaufanie, jakim obdarzały nas najwyższe gremia Solidarności. Znali nasze twarze, zachowania, byliśmy z nimi już w stoczni w Sierpniu. Zaowocowało to wtedy filmem „Robotnicy 80” (strajkujący pozwolili nam, jako jedynej ekipie towarzyszyć ich rozmowom z delegacją rządową). Jednym z dwóch jego operatorów był Jacek Petrycki, ja krążyłem tam w pionie reżyserskim. Gdy podpisano porozumienie, w Warszawie byliśmy zaledwie kilka dni, trzeba było zaraz wracać na Wybrzeże. I tak powstały filmy Bohdana Kosińskiego „Narodziny Solidarności”, „Wzywamy Was” (odsłonięcie pomnika w Gdańsku) oraz „Poręczenie” (sprawa Janka Narożniaka). Sprawa rejestracji związku wiejskiego, będąca pretekstem dla owej groźnej zawieruchy marcowej nie była nam obca. Towarzyszyliśmy jej od początku. Od strajku okupacyjnego urzędu gminy w Ustrzykach Dolnych (gdzie np. sfilmowaliśmy atak ZOMO na strajkujących), poprzez rejestrację rozmów rządowo-związkowych w Rzeszowie, po… No, właśnie, Bydgoszcz, marzec 1981 roku.
 
W momencie wybuchu „Bydgoszczy” Jacek Petrycki robił zdjęcia do filmu realizowanego przez Irenę Kamińską o Regionie Mazowsze. Tak więc gdy zorientowaliśmy się co do znaczenia nadchodzących dni nie było technicznego problemu organizowania ekipy, sprzętu itp. Wsiedliśmy do wytwórnianego Robura (nazwa minibusa produkcji NRD, zwanego także ostatnią zemstą Hitlera…) i pojechaliśmy do Bydgoszczy, na rozpoczynające się tam, w trybie nagłym, obrady najwyższych władz Solidarności. Dyrekcja państwowej bądź co bądź wytwórni zareagowała dopiero, gdy podjęliśmy decyzję o dalszej rejestracji wydarzeń, i po ustaleniach krajówki skierowaliśmy Robura do Gdańska; wtedy wezwano nas do powrotu. Odmówiliśmy, co w ówczesnej, narastającej atmosferze, doprawdy nie było trudną decyzją. Szybko zresztą wsparła nas groźbą strajku wytwórniana Solidarność. Dyrekcja wycofała się, mściła się natomiast, nie dosyłając taśmy filmowej (a na tzw. wolnym rynku jej nie było). Wspomogli nas koledzy Jacka, operatorzy, oferując swe prywatne zapasy. W rezultacie, film składa się także z kolorowych zdjęć. I nie pochodzi to z zamysłu artystycznego a z nienormalności tamtych czasów. Na szczęście nie brakowało taśmy magnetofonowej. 
Były też inne problemy, rzec można – natury ludzkiej. W kraju robiło się na tyle groźnie, że wcale się nie zdziwiliśmy, gdy już w Gdańsku wycofała się do domu jedna z osób z ekipy. Wspominam o tym, chcąc uzmysłowić dzisiejszemu czytelnikowi ówczesną atmosferę. Ona naprawdę była napięta. Ot, np. dowództwo ćwiczeń „Sojuz 81” ogłosiło bezterminowe przedłużenie manewrów…
 
W wyniku ustaleń bydgoskich 27 marca miał odbyć się czterogodzinny strajk ostrzegawczy; gdyby nie odniósł skutku 31 marca przewidziany był strajk generalny, bezterminowy. Żądano m.in. jednakowego prawa dla wszystkich, przy jego jednoczesnym poszanowaniu. Punkt 4 postulatów domagał się prawa rolników indywidualnych do zrzeszania się w związki zawodowe. Powołano jednocześnie nową strukturę przywódczą, tj. Krajowy Komitet Strajkowy (KKS). W czasie tych obrad bardzo wyraźną staje się rola doradców i ich zróżnicowanie. Doradcami są Kukułowicz, Mazowiecki, Geremek, Olszewski, Siła-Nowicki. Obrady prowadzi Andrzej Celiński. Wzrasta napięcie, jest gorąco, jest i duszno. Wybuchają niezrozumiałe spory, zapadają dziwne ustalenia... Zmęczeni delegaci coraz to powtarzają głosowania, często-gęsto nie wiadomo już czego dotyczące... O 2 w nocy proponowana jest przerwa, nie przechodzi. Pierwsze głosowanie daje poparcie propozycjom Wałęsy. Ale wynik ten zostaje oprotestowany. W następnych głosowaniach koncepcja Wałęsy przegrywa. O 2.40 Wałęsa zakłada marynarkę i wychodzi, mówiąc „Dziękuję KKP za wszystko!”. 
Zarządzono przerwę, a po niej… przyjęto koncepcję Wałęsy. KKS podzielił się na tych, co pojechali do Warszawy na rozmowy z władzą, oraz na tych, którzy pojechali do Gdańska, by przygotować technicznie i logistycznie strajk. Pojechaliśmy z nimi. Towarzyszymy im – a jesteśmy jedyną taką ekipą – z kamerą i magnetofonem w ich pracy w budynku MKZ w Gdańsku Wrzeszczu. To tam, w KKS rodziły się instrukcje na wszelkie ewentualności wydarzeń nadchodzących dni. To do niego spływały informacje z całego kraju, z regionów, z zakładów pracy, z PKP, energetyki. Komitetowi pomagał swą radą Lech Kaczyński, pracownik naukowy wydziału prawa Uniwersytetu Gdańskiego, specjalista od prawa pracy. Gdański KKS był wówczas autentycznym, polowym rządem Polski.
 
Czterogodzinny strajk ostrzegawczy był ogromnym sukcesem związku, uczestniczyli w nim prawie wszyscy ludzie pracy w całej Polsce, charakterystyczny był ogromny w nim udział członków partii. Też mieli dość. Rząd nie zareagował pozytywnie, dalej trwał przy swoim. Strajk generalny był oczywisty.
Problemem najistotniejszym był brak sprawnej komunikacji z grupą negocjującą w Warszawie. Najszybszym źródłem informacji okazywał się być „Dziennik” reżimowej telewizji. Gdańska grupa KKS, zirytowana tym stanem rzeczy, delegowała do stolicy jednego ze swych członków, Leszka Dymarskiego. Jego późniejsza relacja z tej wizyty w warszawskim hotelu „Solec” (miejsce zakwaterowania ekipy negocjatorów KKS), będzie jedną z ważniejszych sekwencji filmu. I jeśli apeluję do historyków o analizę wątków ukazanych w naszej rejestracji dokumentarnej – myślę też i o tej właśnie opowieści.
Jedno jest pewne – KKS gdański nic nie widział o tym, co dzieje się w Warszawie. Niewątpliwie, najtragiczniejszą sceną w filmie jest moment dotarcia do Gdańska – z telewizji, z radia – informacji o zawieszeniu strajku generalnego. Tego nikt się tam nie spodziewał. Konsternacja i rozpacz. Zszokowani członkowie gdańskiego KKS mówią: „Oni nie mieli prawa! O zawieszeniu mogła decydować tylko KKP!”. Bo i tak zdecydowano onegdaj w Bydgoszczy. Ostatnią część filmu stanowi relacja z obrad KKS rozliczającego odwołanie strajku. Doprawdy, też niezły pretekst dla śledztw, jakie powinni podjąć historycy zainteresowani tamtym czasem. Właśnie, głównie w temacie „manipulacja”.
 
 
 
Rocznica Bydgoskiego Marca
W bydgoskiej Operze Nova 19–20 marca odbyły się główne uroczystości 30.rocznicy Bydgoskiego Marca 1981 r.
 
Obchody zaczęły się w sobotę, 19 marca, złożeniem kwiatów pod pamiątkową tablicą na budynku przy ul. Dworcowej w Bydgoszczy, gdzie niegdyś mieścił się WK ZSL. Następnie delegacje z pocztami sztandarowymi udały się przed siedzibę bydgoskiego Urzędu Wojewódzkiego (która kiedyś była siedzibą Wojewódzkiej Rady Narodowej). Odsłonięto tam tablicę upamiętniającą wydarzenia sprzed 30 lat. Dokonali tego Leszek Walczak, przewodniczący Regionu Bydgoskiego NSZZ Solidarność oraz Antoni Kuś, przewodniczący NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych. Na tablicy napisano: „19 marca 1981 r. w tym gmachu przedstawiciele Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Solidarność i Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Solidarność Chłopska, powodowani troską o wyżywienie Narodu oraz walczący o rejestrację Niezależnego Związku Zawodowego Rolników i przywrócenie demokratycznych konsultacji społecznych, podczas sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej, swą odważną, patriotyczną postawą, wspólnie z 45 radnymi WRN przeciwstawili się przemocy, totalitarnym, monopolistycznym praktykom komunistycznej władzy”. Następnie w sali sesyjnej urzędu Leszek Walczak, szef Regionu Bydgoskiego i Jarosław Wenderlich, przewodniczący Kapituły „Medalu Solidarności. Zasłużony dla Regionu Bydgoskiego” wręczyli 39 rolnikom, byłym radnym oraz działaczom „S” rolniczej i robotniczej, wyróżnienia.
W uroczystościach uczestniczył m.in. przewodniczący Komisji Krajowej Piotr Duda. Zaproszonym na obchody gościom z Kuby, opozycjonistom, przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ Solidarność wręczył w imieniu związku pismo wspierające dążenia kubańskiej opozycji do odzyskania demokratycznych praw tego narodu. 
Wcześniej, 16 marca, na Starym Rynku otwarto wystawę „O wieś wolną, niezależną, samorządną... 30 rocznica wydarzeń Bydgoskiego Marca ’81 i rejestracji Solidarności rolniczej” przygotowanej przez Instytut Pamięci Narodowej – Delegatura w Bydgoszczy. Natomiast 18 marca w Kujawsko-Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim w Bydgoszczy odbyła się ogólnopolska konferencja naukowa pod patronatem prezesa IPN pt. „Kryzys bydgoski. Spojrzenie po trzydziestu latach”. Organizatorami obchodów 30 rocznicy wydarzeń Bydgoskiego Marca 1981 roku byli: Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko-Pomorskiego, Urząd Miasta Bydgoszczy, Urząd Wojewódzki, Instytut Pamięci Narodowej a także struktury NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych i Zarząd Regionu Bydgoskiego NSZZ Solidarność. Całość koordynował senator Jan Rulewski.
Bydgoski Marzec to określenie kryzysu społecznego z 1981 roku. Podczas sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy 19 marca trzej związkowcy z Solidarności (Jan Rulewski, Mariusz Łabentowicz i Michał Bartoszcze) zostali dotkliwie pobici przez funkcjonariuszy ZOMO i SB. Na wieść o zdarzeniach do Bydgoszczy przyjechali przedstawiciele Krajowej Komisji Porozumiewawczej NSZZ Solidarność z Lechem Wałęsą. W reakcji na bezprawną akcję służb MSW Solidarność odwołała rozmowy z władzami i ogłosiła stan gotowości strajkowej. 27 marca zorganizowano ostrzegawczy strajk generalny – na cztery godziny stanęła prawie cała Polska. Władze zapewniły, że odszukają winnych pobicia i protest został zawieszony. Otwarta została droga do rejestracji pierwszej – od czasu rozbicia przez aparat bezpieczeństwa u schyłku lat czterdziestych Polskiego Stronnictwa Ludowego – autonomicznej organizacji chłopskiej: Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Solidarność Rolników Indywidualnych.
 
Opr. mach

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka