Kto ma największy wpływ na sytuację w Polsce? Posiadaczy pakietu kontrolnego można szukać w różnych stolicach, ale akurat nie w Warszawie.
Przeciętny Polak zapytany, kto znajduje się na obrazie Matejki „Reytan – upadek Polski”, wymieniłby zapewne tytułową postać i może jeszcze
marszałka sejmu rozbiorowego Adama Ponińskiego. Tymczasem człowiek, którego rola jest w przedstawionym wydarzeniu największa, znajduje się na dalszym planie. Rosyjski ambasador – bo o nim mowa – obserwuje wszystko ze swojej loży. Nie ukrywa się zbytnio, ale w zasadzie nie musi, bo nie na nim skupiona jest uwaga widzów. To świetna metafora sposobu, w jaki Polska jest rozgrywana przez silniejsze kraje.
Uncja złota, beczka krwi
Stosowanym przez wiele krajów sposobem wpływania na opinię publiczną innych państw jest utrzymywanie w nich agentów wpływu.
– Agentura wpływu to temat poważny. Najpoważniejszy, jeśli chodzi o wpływ na decyzje polityczne, ekonomiczne i medialne – ocenia Antoni Macierewicz, były likwidator Wojskowych Służb Informacyjnych, poseł PiS.
Obawy o tworzenie w Polsce tego typu agentury pojawiły się, kiedy rosyjski koncern Gazprom ufundował stypendia dla doktorantów Uniwersytetu Warszawskiego piszących o stosunkach polsko-rosyjskich. Niepokojące jest to, że sponsorem jest firma kontrolowana przez Kreml i realizująca jego interesy. Zdaniem Antoniego Macierewicza Polacy pracujący dla Rosji zaktywizowali się po 10 kwietnia ubiegłego roku.
– Wiele wskazuje na to, że przyjęcie tej, a nie innej formy wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej wynikało z działania agentury wpływu – uważa likwidator WSI.
Okoliczności, w których Polska przyjęła jako podstawę śledztwa załącznik 13. do Konwencji Chicagowskiej, są zastanawiające. Takie rozwiązanie zaproponowała strona rosyjska, a polski rząd zgodził się, zamiast żądać procedowania na bazie umowy z 1993 r. Dziwny był także sposób, w jaki funkcję akredytowanego przedstawiciela Polski przy rosyjskim MAK objął Edmund Klich. Klich odebrał po prostu telefon od wiceszefa MAK Aleksieja Morozowa i usłyszał, że będzie przedstawicielem przy komisji – tak w każdym razie brzmi jego własna relacja.
Zdaniem prof. Andrzeja Zybertowicza, Rosja wykorzystuje agenturę wpływu na nieporównanie większą skalę, niż inne kraje.
– Na poziomie public diplomacy – komunikowania się z innymi krajami – Rosja ma poważny deficyt soft power. Ale nadrabia to agenturą wpływu, a w latach ostatnich częściowo również wykorzystywaniem zachodnich firm public relations – tłumaczył w niedawnym wywiadzie dla „Naszego Dziennika”.
Kiedyś mawiano, że uncja złota wydana na szpiegów to zaoszczędzona beczka żołnierskiej krwi. Ale czy w pokojowych czasach opłaca się ponosić koszta utrzymania agentury?
– Jeśli spojrzymy na wydarzenia mające miejsce po 10 kwietnia, to sami zobaczymy, czy Rosji opłacało się wydawać pieniądze na agentów wpływu i czy ich działanie było zgodne z polityką Putina. Rząd premiera Tuska pozbył się dowodów i możliwości sprawdzenia, co stało się w Smoleńsku. To jest efekt działania agentury wpływu – odpowiada Antoni Macierewicz.
Główni akcjonariusze
Według reżysera Grzegorza Brauna, rdzeń grupy mającej obecnie władzę w Polsce został wykreowany jeszcze w latach 80. Zdaniem autora „Marszu wyzwolicieli” powiązania sprzed blisko 30 lat mają zasadniczy wpływ na stan polskiej sceny politycznej.
– Kilka lat temu ukazał się na pozór niewiele znaczący artykuł w „Newsweeku”, o tym, jak Stasi interesowała się środowiskiem gdańskich liberałów, w tym spółdzielnią pracy, którą zakładał śp. Maciej Płażyński, a w której pracował m.in. Donald Tusk. Skoro wschodnioniemieckie marki były wydawane na kontrolę operacyjną środowiska, to bardzo śmiała byłaby teza, że ta kontrola nie przyniosła żadnych owoców, a jeśli przyniosła, to te owoce zostały zaniedbane. To teza tak śmiała, że aż naiwna. Proszę też sobie przypomnieć, od kogo wynajmuje mieszkanie Paweł Graś – mówi reżyser.
Przypomnijmy, że Paweł Graś, jeszcze jako minister nadzorujący tajne służby, pracował w spółce Agemark należącej do Niemca Paula Roglera. Przed dwoma laty „Super Express” podał, że pałacyk, w którym od 13 lat mieszka Graś, jest własnością Roglera, a polski polityk nie musi mu płacić za wynajem, a nawet gaz i prąd. Po ujawnieniu afery Paweł Graś nie stracił funkcji rzecznika rządu.
Miejscem aktywności ludzi działających w interesie Niemiec jest według Brauna Dolny Śląsk. Układ wrocławski, jak nazywa on miejscowy system powiązań, miał powstać, gdy w rejonie Zielonej Góry stacjonowały sowieckie wojska.
– Zwracam uwagę na element niemiecki, ale proszę pamiętać, że to przy założeniu, że Niemcy zadomowili się tu i rozbudowali swoje siatki jeszcze na zaproszenie sowietów i generała Kiszczaka – tłumaczy Grzegorz Braun. – Kiszczak wydał zgodę na działanie służb wschodnioniemieckich na terenie peerelu. Dlatego przypuszczam, że siatki niemieckie są co najmniej półprzejrzyste dla wywiadu rosyjskiego, więc to Moskale mają u nas pakiet kontrolny. Przypominam, że w Dreźnie pracował przez kilka Władimir Putin, dlatego aktywa personalne z tamtych czasów na terenie Dolnego Śląska i okolic nie stanowiły i, jak sądzę, nie stanowią nadal zagadki dla Putina i jego kolegów.
Czy polityka polskiego rządu wobec Niemiec daje powody do niepokoju? Nagłe poparcie rządzącej partii dla organizacji opowiadającej o „polskiej okupacji Śląska” można tłumaczyć zacietrzewieniem (Kaczyński powiedział, że RAŚ jest zły, to my powiemy, że jest dobry). Ale jakie przesłanki kierowały Donaldem Tuskiem, kiedy zgadzał się na to, by rosyjsko-niemiecki gazociąg Nord Stream blokował port w Świnoujściu?
Dzieci we mgle
Podczas niedawnego wykładu w siedzibie Polskiej Akademii Nauk prof. Andrzej Zybertowicz skrytykował pogląd, że Polską rządzą „miałkie sitwy” (określenie Czesława Bieleckiego), które nie mają żadnej centrali. Jego zdaniem, pojedyncze lokalne układy byłyby stosunkowo proste do rozbicia przez państwo. Socjolog przyznaje jednocześnie, że władza nie znajduje się w jednym miejscu.
– Nie ma jednego pola obejmującego cały system, na którym to polu panowałby jakiś aktor, a ten obszar obejmowałby system jako całość. Zdaje się, że różni aktorzy są dominującymi graczami na różnych polach – wyjaśniał. – Ale można zadać pytanie, czy nie jest tak, że niektórzy aktorzy potrafią posiadać pakiet kontrolny nad pewnymi zjawiskami i przepływami zasobów.
Prof. Zybertowicz wśród graczy mających wpływ na sytuację w Polsce wymienił kilka państw, nie tylko Rosję i Niemcy.
– Akcjonariuszy jest więcej – zgadza się Grzegorz Braun. – Peter Schweitzer w książce pt. „Victory” pisze o tym, jak w czasach Reagana dwie stolice zgodziły się udostępnić Amerykanom swoje aktywa operacyjne, czyli lokale, ludzi, kanały przerzutowe itp. Były to Watykan i Tel Awiw. Możemy wyciągać z tego wnioski – jeśli w latach 80. Izrael na prośbę Amerykanów rozbudowywał swoje siatki w PRL, to czy je potem zwinął? Przecież one nie wyparowały. W tym kontekście można zapytać, o czym tłumna delegacja polskiego rządu rozmawiała ostatnio w Izraelu. Pojechało tam pół setki ważnych urzędników, a my nie wiemy nic.
W latach komunistycznych Polska interesowała Mossad ze względu na związki tajnych służb peerelu z arabskimi terrorystami. Podobnie jak inne kraje obozu socjalistycznego, PRL sprzedawał im broń oraz udostępniał lokale, gdzie mogli mieszkać i szkolić się. Latem 1981 r. w warszawskim hotelu „Victoria” ciężko postrzelony został Abu Daoud, terrorysta z organizacji „Czarny wrzesień”, autor planu porwania izraelskich sportowców podczas olimpiady w Monachium. Wszystko wskazuje na to, że za strzelaninę w „Victorii” odpowiada Mossad, który przez kilka lat ścigał i likwidował winnych monachijskiej masakry. W kraju nad Wisłą bywał również najsłynniejszy terrorysta sprzed czasów Bin Ladena – Ilicz Ramirez Sanchez, znany jako Carlos. Według ustaleń Witolda Gadowskiego i Przemysława Wojciechowskiego, założone przez dawnych oficerów WSI firmy handlowały z terrorystami co najmniej do 2000 r. Trudno się zatem spodziewać, żeby Mossad stracił zainteresowanie naszym krajem, skoro ciągle miał tu wrogów.
Według depesz znanych z Wikileaks, aktywna w naszej części Europy jest też Francja – w tym wypadku chodzi przede wszystkim o wywiad gospodarczy. Niewiele wiadomo o działalności Chin, ale trudno się spodziewać, by ich inwestycje w Polsce czy handel miedzią nie miały zabezpieczenia ze strony służb.
Działalność wywiadów to w stosunkach międzynarodowych oczywista rzecz. Problem w tym, że Polska w relacjach z innymi krajami wydaje się w ogóle nie podejmować walki. „Rozgrywka z nimi to nie żadna polityka. To wychowanie dzieci” – pisze do carycy Katarzyny rosyjski ambasador w piosence Jacka Kaczmarskiego. Wygląda na to, że te słowa nie tracą na aktualności.
Jakub Jałowiczor
fot. Marcin Żegliński
Inne tematy w dziale Polityka