Niedawno kolejnych trzynaścioro Polaków zostało odznaczonych medalami Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Polacy stanowią najliczniejszą, bo ponad 6-tysięczną grupę Sprawiedliwych. Wśród nich są między innymi Piotr i Marianna Zmarzli.
Wiślica to małą miejscowość w województwie świętokrzyskim. Podczas okupacji Niemcy utworzyli tam w maju 1941 roku getto, do którego zwożono Żydów, np. z Płocka, Buska czy Chmielnika. W kilkudziesięciu domach zamieszkało około 2 tysięcy osób. Jesienią 1942 roku getto zostało zlikwidowane. Żydów pognano do Pińczowa, a na drugi dzień do Jędrzejowa, skąd przewieziono ich do obozu zagłady w Treblince. Szli leśnym duktem, wokół rozpościerały się jesienne krzewy i drzewa. W powietrzu czuć było nadchodzącą zimę. W tej kolumnie idących na śmierć były dwie przyjaciółki: Maria Pachciak i Helena Bejska. Wykorzystały moment nieuwagi strażników i uskoczyły w bok. Z bijącym sercem przeczekały aż umilkną ludzkie głosy i krzyki konwojentów. Udało się, las dał im ocalenie.
Nocna wizyta
Henryk Grynberg w „Żydowskiej wojnie” tak opisał las czasów okupacji: „Nie było w nim żadnych dróg i tylko ojciec wiedział, którędy iść. Las nas osłaniał, ale osłaniał on również wszystko, co było przed nami i dookoła nas i dlatego nie mogliśmy się czuć w lesie bezpieczni”. Na szczęście Marysi i Heli udało się przejść las szczęśliwie. Którejś nocy doszły do maleńkiej wsi Odrzywół, której dziś już nie ma na żadnej mapie (obecnie jest to Kostrzeszyn).
– Zapukały do nas w środku nocy. Najpierw mama nakarmiła je, potem tata przygotował kobietom kryjówkę na strychu chlewni, która była połączona ze stodołą – wspomina Zenon Zmarzły, który wtedy był nastolatkiem.
Jego rodzice – Piotr i Marianna – zdecydowali się pomóc dwóm młodym kobietom, bo, jak dziś mówi ich syn, to było normalne.
– Jak można było wygonić te dwie biedne dziewczyny? To by było nie po chrześcijańsku – podkreśla.
W październiku 1941 roku gubernator GG Hans Frank wydał rozporządzenie, które pomoc Żydom karało śmiercią. Nieco ponad rok później, gdy Zmarzli przyjęli pod dach dwie młode żydowskie dziewczyny, Niemcy wydali jeszcze bardziej restrykcyjne rozporządzenie. Od tej pory za pomoc udzieloną Żydom uważano nie tylko nakarmienie i przenocowanie, ale również np.: przewożenie ich jakimkolwiek środkiem lokomocji, kupowanie od nich różnych towarów czy uchylenie się od zgłoszenia informacji o Żydzie poza gettem.
– Odrzywół to była mała wieś, wszystkiego kilka numerów. Nasz dom stał na uboczu, niezbyt blisko innych zabudowań – mówi Zenon Zmarzły.
To właśnie on najczęściej nosił jedzenie Marysi i Heli. Kasza, ziemniaki, chleb czy mleko ukryte były w wiadrach, w których nosiło się paszę dla świń. W ten sposób nawet uważnemu obserwatorowi nie wydało się podejrzane chodzenie chłopca do obory.
Helena zabijała mijające godziny robieniem swetrów lub wełnianych skarpet na drutach. Maria była krawcową, ale jej umiejętności nie mogły być wykorzystane na strychu chlewni, dlatego dużo czytała.
Był strach
Zenon Zmarzły przypomina sobie dwa momenty, kiedy mogło wyjść na jaw, że w gospodarstwie Zmarzłych ukrywają się Żydówki.
– Na podwórku suszyły się deski. Któregoś dnia zajechali do nas chyba Ukraińcy i oznajmili ojcu, że zabierają je na bunkry w lesie. Jedni ładowali dechy na wóz, a inni buszowali po podwórku. Patrzyliśmy za nimi, żeby ino do obory nie weszli – wspomina. – Innym razem Maria była akurat w ogrodzie, jak Niemcy wjechali do wsi. Mama szybko założyła jej na głowę swoją chustkę, dała jej w ręce motykę i zaczęły razem plewić grządki. Szczęśliwie żaden z Niemców nie zainteresował się nimi.
Czy się bali? Zmarzły zastanawia się chwilę. I zaczyna opowiadać o tym, jak kiedyś, gdy razem z innymi chłopcami pasł krowy, Niemcy podjechali pod las. Przez dziecięcą ciekawość chłopcy poszli zobaczyć, co się dzieje. Okazało się, że w lesie ukrywała się w ziemiance żydowska rodzina. Niemcy zastrzelili ojca, matkę i dzieci wsadzili na wóz i odjechali.
– Ktoś musiał ich wydać – mówi Zmarzły. – Wtedy chyba uświadomiłem sobie, że gdyby Niemcy odkryli naszą tajemnicę, to… Oprócz mnie w domu było jeszcze dwoje rodzeństwa, dwuletnia Zosia i o dwa lata starszy ode mnie Janek.
Odważny człowiek
Wszystkim Sprawiedliwym z Polski poświęcona jest nowa strona internetowa: zyciezazycie.pl. Można tam przeczytać m.in.: „Pomoc świadczona ludności żydowskiej przez Polaków indywidualnie, była nieporównywalnie szerszym zjawiskiem, aniżeli pomoc instytucjonalna. Świadczy o tym chociażby fakt, iż większość Polaków uhonorowanych tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata przez instytut Yad Vashem, to osoby niezwiązane z organizacjami podziemnymi”.
Nie inaczej było ze Zmarzłymi. Piotr miał za sobą udział w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku. Otrzymał nawet odznaczenie. Ludzie we wsi poważali go, liczyli się z jego zdaniem i zwracali się do niego w różnych sprawach. Bardzo cenili sobie również jego znajomość ziół. To był odważny człowiek, tak jak mama, uważa ich młodszy syn.
– Czemu moi rodzice to zrobili? Na pewno nie dla pieniędzy. Gdy słyszę w telewizji dyskusje na temat nowej książki Jana Grossa, że na ukrywaniu Żydów dużo się zarabiało, to jest mi po prostu przykro. Zresztą nawet gdyby, to co moi rodzice mogli wziąć od tych biednych dziewczyn? Myślę, że im pomogli, bo nie widzieli innej możliwości. Do głowy im nie przyszło, by wygonić po nocy kobiety szukające pomocy. Rodzice byli bardzo religijni.
Maria Pachciak i Helena Bejska przeżyły w ukryciu dwa lata. Zimą 1944/1945 do wsi zaczął się zbliżać front. Kobiety z niecierpliwością czekały na moment, kiedy będą mogły bez obaw wyjść na podwórko, potem na drogę i dalej, przed siebie. Taki dzień w końcu przyszedł 17 stycznia 1945 roku.
Zenon Zmarzły nie przypomina sobie pożegnania z Heleną. Maria została we wsi. Zakochała się i wyszła za mąż. Doczekała się dwóch synów, czterech wnucząt i jednej prawnuczki. Helena wyjechała do Kanady, przez kilka lat korespondowała ze Zmarzłymi, przysyłała im paczki. Potem listy przestały przychodzić.
Zenon Zmarzły wyjechał pod koniec lat 40. do Sosnowca, gdzie wyuczył się zawodu krawca. Mieszka w skromnej oficynie kamienicy, która mieści się przy ulicy Modrzejowskiej, na której jeszcze siedem dekad temu słychać było nie tylko język polski ale również jidysz, niemiecki czy rosyjski (Sosnowiec jest jedynym miastem w Zagłębiu Dąbrowskim gdzie można podziwiać cerkiew prawosławną). Zenon W 2007 roku odebrał medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata w imieniu swych nieżyjących rodziców.
Sebastian Reńca
Nie można zapomnieć
Strona zyciezazycie.pl jest częścią realizowanego przez Instytut Pamięci Narodowej oraz Narodowe Centrum Kultury projektu „Życie za Życie”, który ma upowszechnić wiedzę o Polakach narażających życie własne i swoich bliskich dla pomagania Żydom. Jej twórcy postawili sobie za cel „upamiętnienie tych wszystkich obywateli II RP, którzy w czasie II wojny światowej byli represjonowani przez okupanta niemieckiego za pomoc eksterminowanej ludności żydowskiej”. Choć witryna ruszyła niedawno, to już dziś można na niej przeczytać i wysłuchać wiele relacji o tym, jak podczas okupacji niesiono pomoc swym żydowskim sąsiadom. W zakładce „źródła” znajduje się np. protokół przesłuchania Zygmunta Bogusławskiego, którego uratowała Antonina Kalko-Więckowska. Kobieta wyciągnęła też z warszawskiego getta jego narzeczoną Różę. Sama wyszła za mąż za Jakuba Pasiermana i urodziła syna Mariusza. We wrześniu 1944 roku gestapo aresztowało małżeństwo i ich półtorarocznego synka. Wszyscy zostali zamordowani.
Inna relacja dotyczy Będzina. Gdy Niemcy weszli we wrześniu 1939 roku do tego miasta, otoczyli synagogę i choć byli w niej ludzie, podpalili świątynię. Ogień rozprzestrzenił się na pobliskie domy. Ludzie zaczęli uciekać, schronienia szukali w pobliskim kościele Świętej Trójcy na Górze Zamkowej. Jego proboszczem był ksiądz Mieczysław Zawadzki, który wspominał: „W pewnym momencie w pobliżu kościoła zebrało się około czterystu osób narodowości żydowskiej. Otworzyłem wówczas bramę wiodącą na Górę Zamkową, umożliwiając im w ten sposób ucieczkę”. Niemcy oskarżyli o pogrom przypadkowych Polaków, około 40 mieszkańców Będzina i zastrzelili ich. Zarówno ksiądz Zawadzki, jak i Antonina Kalko-Więckowska zostali Sprawiedliwymi wśród Narodów Świata.
Inne tematy w dziale Polityka