Było czterech kandydatów na szefa IPN, ale walka rozegrała się pomiędzy dwoma z nich. Łukasz Kamiński, od roku 2009 dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN, już w pierwszej turze otrzymał rekomendację nowej rady instytutu. Jego kandydaturę musi teraz poprzeć parlamentarna większość.
Przesłuchania konkursowe odbyły się w odmiennej scenerii niż poprzednie, przed blisko sześciu laty. Tylko czterech kandydatów, znacznie mniejsze zainteresowanie mediów. Dwaj z nich – Łukasz Kamiński i Marek Lasota – są pracownikami instytutu (Lasota kieruje oddziałem krakowskim). Dr Kazimierz Wóycicki, postrzegany jako osoba popierana przez ośrodek prezydencki, w latach 2004 –2008 był szefem oddziału szczecińskiego IPN. Tylko profesor UMCS Janusz Wrona, specjalizujący się w historii społecznej XX wieku, nie miał wcześniej z instytutem kontaktu zawodowego. I może dlatego w jego wystąpieniu znalazło się najwięcej uwag krytycznych, ale co ciekawe, nie przekładały się one na konkretne propozycje zmian.
Wrona zdystansował Lasotę
Kandydaci wystąpili w porządku alfabetycznym. Może dlatego przedstawiony przez dr. Kamińskiego model zarządzania instytutem, spójny i konsekwentny, ale może niezbyt porywający, nabierał blasku po wystąpieniach kolejnych pretendentów. Dyrektor Lasota, autor znanych opracowań „Donos na Wojtyłę” oraz (wspólnie z Filipem Musiałem) „Kościół zraniony. Proces księdza Lelity i sprawa kurii krakowskiej”, był przed konkursową prezentacją uważany za bardzo mocnego kandydata i w pewnym sensie nawet kontynuatora tradycji prezesa Kurtyki.
Dr Lasota zaczął od trafnej charakterystyki dwóch pierwszych prezesur, skrytykował okres chaotycznej stagnacji w działaniach IPN, spowodowany przez przedłużające się prowizorium po 10 kwietnia 2010, mówił też o przywróceniu instytutowi należnej mu pozycji w ustroju państwa. Ale zaczął wytracać impet, a w proponowanych przez niego zmianach członkowie rady dopatrzyli się funkcjonalnych sprzeczności oraz braku konsekwencji.
Swoim wystąpieniem nie zachwycił również dr Wóycicki, który zaprezentował się raczej jako sprawny wykładowca lub ciekawy eseista niż energiczny menedżer, który przedstawioną przez siebie wizję zmian byłby zdolny skutecznie urzeczywistniać.
W tej sytuacji głównym kontrkandydatem Łukasza Kamińskiego stał się Janusz Wrona, profesor historii z lubelskiego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Jego efektowna autoprezentacja miała jednak tę wadę, że za daleko posuniętą krytyką działalności IPN z czasów prezesa Kurtyki, nie pojawiły się żadne propozycje konkretnych i dających się zrealizować zmian w strukturze czy programie działania instytutu.
Możliwy kontratak „friszkowców”
Już w pierwszym głosowaniu dr Kamiński otrzymał 5 głosów poparcia, co pozwoliło rozstrzygnąć procedurę konkursową. Pozostałe 4 głosy oddano na prof. Wronę. Wprawdzie głosowanie było tajne, ale według wiarygodnych informacji uzyskanych przez portal wPolityce.pl, za Wroną optowali prof. Andrzej Friszke, dr Grzegorz Motyka oraz nominaci prezydenta – sędzia Andrzej Wasilewski i prokurator Antoni Kura. Natomiast Kamińskiego, historyka z Wrocławia, poparli profesorowie: Andrzej Paczkowski, Andrzej Chojnowski, Antoni Dudek, Bolesław Orłowski oraz Tadeusz Wolsza.
Zwycięstwo grupy profesorów-reformatorów nad tzw. friszkowcami, którego architektem – według medialnych doniesień – miał być prof. Antoni Dudek – rodzi pewien optymizm co do przyszłości IPN. Ale to wcale jeszcze nie koniec batalii, bo jeśli kandydatura zwycięzcy nie otrzyma potrzebnego poparcia w sejmie, to procedurę konkursową trzeba będzie rozpocząć na nowo, co przedłuży groźny dla instytutu czas braku pełnoprawnych struktur kierowniczych.
Czy 38-letni Łukasz Kamiński zostanie trzecim w historii prezesem instytutu? Sygnały płynące ze środowisk politycznych tuż po konkursie zdawały się to potwierdzać. Politycy pochwalili dorobek naukowy zwycięzcy i deklarowane przez niego zasady kierowania instytutem: neutralność, obiektywizm i apolityczność. Pytanie, czy robili to z wewnętrznym przekonaniem, czy raczej odprawili rytuał nagminnej dziś niestety politpoprawności.
Po kontrwywiadzie Konrada Piaseckiego – medialnie, owszem ciekawym, ale przecież za sprawą pytań o Wałęsę wystawiającym dr. Kamińskiego jako łatwy cel politycznego ostrzału – można się obawiać kontrataku „friszkowców” oraz ich medialnych sojuszników. Prof. Paczkowski, pytany jeszcze przed rozstrzygnięciem konkursu o szanse wyłonionego w nim kandydata, ocenił je na 75 proc. Decyzja najprawdopodobniej zostanie podjęta jeszcze podczas najbliższego posiedzenia parlamentu. Przynajmniej takie deklaracje złożyli prof. Paczkowskiemu marszałkowie obu izb.
Przesądzą koszty polityczne
Bez wątpienia, ani propozycja niezbędnego przystosowania struktury instytutu choćby do zmieniającej się struktury wiekowej polskiego społeczeństwa (np. wychodzenie z okresu aktywności zawodowej osób podlegających lustracji ze względu osiągnięcie pełnoletniości przed rokiem 1989) ani owo „naturalne wygaszanie pionu śledczego”, które z konkursowej prezentacji dr. Kamińskiego przebiło się do mediów, nie będzie miało istotnego znaczenia podczas głosowania nad jego kandydaturą.
Zadecyduje raczej odpowiedź na pytanie, jak zareagują wyborcy, gdyby koalicyjny rząd nie okazał respektu dla procedur wyłaniania kierownictwa IPN, chociaż przeprowadzono je przecież zgodnie z odpolitycznioną ustawą autorstwa Platformy Obywatelskiej.
Waldemar Żyszkiewicz
czytaj na facebooku: facebook.com/TygodnikSolidarnosc
Inne tematy w dziale Polityka