Znowu jak zły szeląg wrócił temat amerykańskiej meliny na Mazurach, w której trzymano groźnych terrorystów (lata 2003–2005). Kiedy plótł o tym w sejmie nieszczęsny Lepper, historia o Klewkach i talibach wydawała się tak głupia jak on sam i niegodna uwagi. Ale lata minęły i coraz więcej szczegółów wychodzi na jaw. Wygląda na to, że istotnie amerykańska CIA więziła i torturowała u nas swoich więźniów. Doszło do tego, że prokurator Jerzy Mierzewski był bliski postawienia zarzutów komuś (?) z rządu Leszka Millera. Niestety, został pilnie odwołany do ciekawszych zajęć. Natomiast premier Miller ryknął jak ranny łoś. ( „Niech ryczy z bólu ranny łoś, zwierz zdrów przebiega knieje, ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś. To są zwyczajne dzieje.” Patrz: „Hamlet”) Nawymyślał Józefowi Piniorowi od łajdaków i kłamców, a dziennikarzy nazwał „pożytecznymi idiotami”, którzy chcą na Polskę ściągnąć zemstę Al-Kaidy. Tylko o sobie zapomniał powiedzieć jakim był kłamcą i idiotą, łamiąc polskie prawa i konstytucję, by podlizać się wielkiemu sojusznikowi i nie przejmując się wtedy Al-Kaidą.
Zaznaczam, że to są tylko moje domysły, ale wściekła agresja Millera w tej sprawie jest wielce podejrzana. Tuż, tuż jesienne wybory, po których miał zamiar wrócić na sejmową scenę, a tu pojawiła się medialna wrzuta, mogąca zablokować ten plan. Jego partyjny przełożony Napieralski dostał argument, by pozostawić Millera na zasłużonej emeryturze.
Sam Napieralski zapisał się ostatnio w kronice polsko-amerykańskiej współpracy jako niefortunny paparazzi, trzaskający fotki w trakcie spotkania z prezydentem Obamą. Obecny przy tym Władysław Frasyniuk nazwał to zachowanie „buractwem”. Proszę, czego myśmy dożyli. Szorstki, nie przebierający w słowach zabytek Solidarności, po stażu na salonach Unii Wolności stał się ekspertem eleganckich obyczajów.
A propos buractwa, spore napięcie panowało w kręgu naszego prezydenta. Czy podejmując Baracka Obamę nie palnie czegoś równie zaskakującego jak żarcik o żonie, którą trzeba sprawdzać, jakim popisał się w Waszyngtonie. Podobno z powodu tamtego joke’u pani Obamowa nie zaszczyciła Warszawy swą osobą. Szkoda, zwiedziłaby z naszą pierwszą damą hodowlę kaszalotów w ZOO albo uczestniczyła w przechadzce z prezydentową warszawską po pustym mieście. Oczyszczenie Warszawy z mieszkańców na czas wizyty amerykańskiego prezydenta to spektakularny sukces HGW. Każde zgromadzenie obywateli na ulicy stanowi teraz zagrożenie dla władzy. Albo są to obrońcy krzyża, albo manifestująca Solidarność, albo hałaśliwi kibole wrzeszczący, że Donek ma Tolę… Platforma Obywatelska coraz gorzej toleruje obywateli.
Ot, buractwo…
Jan Pietrzak
Inne tematy w dziale Polityka