Wielokrotnie pisaliśmy o znaczeniu wody dla bezpieczeństwa narodowego, ba, dla życia w ogóle! Zwykle koncentrowaliśmy się na specyficznych regionach – a to Chinach, a to Indiach. Dziś spójrzmy na to jak na problem globalny. Najpierw pewne ustalenia generalne, a potem powędrujmy po mapie.
Sekretarz stanu USA Hillary Clinton stwierdziła 22 marca 2010 r.: „Dostęp do odpowiednich zasobów czystej wody jest sprawą ludzkiego bezpieczeństwa. Jest również sprawą bezpieczeństwa narodowego”. Woda jest niezbędna człowiekowi (oprócz konsumpcji bezpośredniej), także dla rolnictwa. Szacuje się, że 36 proc. areału uprawnego świata (18 milionów mil kwadratowych) wymaga nawadniania. Od dawna takie potrzeby stara się regulować dyplomacja. Nevin Kresic podaje, że od IX w. podpisano 3600 traktatów dyplomatycznych dotyczących świeżej wody. Z tego 300 umów powstało od 1945 r. Mimo to walka o wodę jest stałym elementem stosunków wewnętrznych i zewnętrznych narodów. Peter Gleik oszacował, że tylko między 2000 a 2009 r. wybuchło 40 poważnych konfliktów zbrojnych, których powodem była walka o wodę. W Kenii miały miejsce regularne bitwy między ludźmi a małpami, które broniły swego wodopoju. W tej walce 10 wieśniaków odniosło rany, a 8 małp zabito. W 2010 r. tylko w tym kraju 400 osób zginęło w potyczkach między wioskami i między szczepami o dostęp do wody, podaje Nash Colundalur. Według Davida B. Williama, w 2008 r. Iran napadł na Afganistan i buldożerami zrównał z ziemią zaporę na rzece Helmand.
Asam Almulla, Ahmad Hamad i Mohamed Gadalla ustalili, że tylko 0,008 proc. zasobów wodnych świata jest zdatnych do picia, z tego wody podziemne stanowią 0,6 proc. ONZ twierdzi, że ponad miliard ludzi nie ma dostępu do odpowiedniej wody. Szacuje się, że w ciągu następnych 15 lat czterdzieści państw afrykańskich i bliskowschodnich będzie cierpiało na niedostatek wody pitnej. Już teraz Mauretania i Niger polegają na dostawach z zewnątrz. Jezioro Czad w ciągu ostatnich trzydziestu lat wyschło w 80 proc. – ma to związek zarówno z suszą jak i ekstensywną gospodarką rolną. Ponadto w latach 1985–1989 tubylcy wybudowali ponad 500 prowizorycznych studni. A że były źle zabezpieczone, doszło do wycieku wody i jej zanieczyszczenia. Podobne działania w afgańskiej prowincji Khost doprowadziły do równie katastrofalnych skutków.
Indie, Bangladesz i Chiny mają coraz poważniejsze kłopoty z pitną wodą z powodu zmian hydrograficznych, rabunkowej eksploatacji i nieumiejętnej konserwacji. Pakistan używa 90 proc. swoich zasobów wodnych do nawadniania pól, ale zasoby te od ostatnich 50 lat skurczyły się o 66 proc. Arabia Saudyjska, Oman, Katar, Kuwejt, Bahrajn i Zjednoczone Emiraty Arabskie mają zapasy pitnej wody zaledwie na cztery dni. W Kuwejcie pije się prawie tyle wody codziennie, ile udaje się jej odsolić. Prawie wcale się nie oszczędza. Ponadto opada poziom wód podskórnych, bowiem Kuwejtczycy zużywają zbyt wiele świeżej wody na ogrody.
Zamożne państwa starają się przygotować do kryzysu wodnego, budując zbiorniki oraz instalacje usuwające sól. Na przykład Zjednoczone Emiraty Arabskie wydają prawie pół miliarda dolarów na magazyn, który pomieści zapasy wody wystarczające na 90 dni. Naturalnie najbardziej zaawansowany sprzęt do gospodarki wodnej oraz infrastruktura znajdują się głównie w USA, Australii, Wielkiej Brytanii czy Izraelu.
Chodzi przede wszystkim o tzw. System Przechowywania i Odzyskiwania Wody (Aquifier Storage and Recovery Systems – ASR). Są to specjalne studnie podziemne oparte na naturalnych niszach z odpowiednim systemem pompującym, stosowanym zgodnie z zapotrzebowaniem. Ich pojemność waha się od 10 milionów do ponad dwóch miliardów galonów wody. Na przykład, ASR w Las Vegas (stan Nevada) ma przepustowość do 157 milionów galonów na dzień. ASR są relatywnie małe, ale bardzo głębokie. Gdyby zamiast ASR wybudowano na tym miejscu tradycyjny zbiornik, byłyby to gigant: długość 12 kilometrów, szerokość 1 km, a głębokość 10 metrów. Koszty ASR są relatywnie niskie. Miasto Myrtle Beach (w Południowej Karolinie) przeprowadziło badania: składowanie 1000 galonów wody (galon amerykański to 3,785411784 litra) w ASR kosztuje 97 centów. Tymczasem trzymanie wody w tradycyjnym zbiorniku podziemnym zwykłym kosztuje 31 dolarów, a zbiorniku nadziemnym 67 dolarów.
W racjonalnej gospodarce rolnej bardzo pomaga ASR. Gdy leje deszcz czy nadchodzi powódź, po prostu pompuje się wodę do wnętrza. A jak jest susza to wypompowuje się ją zgodnie z zapotrzebowaniem. Rezultaty dla rolnictwa w Australii czy USA (Teksas, Georgia, Utah) są świetne. Susza może nawet trwać i dwa lata, a dzięki ASR farmerzy nie mają kłopotów. Odnotowano też pewne postępy w Indiach dzięki ASR, a Portugalia przymierza się do wdrożenia tego systemu.
Naturalnie ASR to nie cud. Studnie się zapychają, mogą zostać zatrute chemikaliami. Brak odpowiedniego nadzoru może spowodować wyciek. No i potrzebne są odpowiednie warunki geologiczne, by coś takiego wybudować. Mam nadzieję, że polscy inżynierowie myślą nad tym, czy można wdrożyć taki pomysł w kraju. Mógłby być to jeden ze sposobów na regulowanie powodzi.
Marek Chodakiewicz
Dołącz do poinformowanych: facebook.com/TygodnikSolidarnosc
Inne tematy w dziale Polityka