W sejmie przedłużają się prace nad obywatelskim projektem ustawy, który ułatwi zesłanym Polakom i ich potomkom powrót do kraju. Odpowiedzialna za to komisja zebrała się tylko trzy razy. Prawdopodobnie w tej kadencji ustawa nie wejdzie w życie.
Obywatelski projekt ustawy (pełna nazwa: O powrocie do Rzeczypospolitej Polskiej osób pochodzenia polskiego deportowanych i zesłanych przez władze Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich) został przygotowany jeszcze przez śp. Macieja Płażyńskiego. Po jego tragicznej śmierci w katastrofie smoleńskiej w ubiegłym roku prowadzenia sprawy podjął się jego syn Jakub. Pisaliśmy o tym w zeszłym roku (nr 36/2010) w tekście „Swoich się nie zostawia”. Ustawa złożona w sejmie doczekała się w grudniu 2010 r. pierwszego czytania, po czym zgodnie z legislacyjną machiną trafiła do obróbki do specjalnie powołanej w tym celu podkomisji. Jej szefem jest poseł Paweł Orłowski z Platformy Obywatelskiej.
Wolno idzie
– Do tej pory odbyły się tylko trzy spotkania. Na pierwszym wybrano władze. Potem były dwa posiedzenia merytoryczne. Ale od pewnego czasu jest zastój. Czekamy na nowe posiedzenie. Nie ma zdecydowanej woli, żeby w tej chwili nad tym projektem pracować – mówi Jakub Płażyński. – Można powiedzieć, że głos ludu nie jest aż tak słyszalny, aż tak zauważalny przez parlamentarzystów jak być powinien. Prace stanęły w miejscu.
Jakub Płażyński tłumaczy, że eksperci wciąż wydają różne opinie odnośnie projektu ustawy, ale chodzi o to, żeby podjąć pewne decyzje.
– Trzeba powiedzieć, co państwo polskie jest w stanie zagwarantować. W jaki sposób MSWiA chce rozwiązać problem mieszkań dla wracających Polaków. Wszyscy wiemy, że sytuacja wymaga zmiany, ale nikt poza stroną społeczną nie zaproponował rozwiązania. Nie wszyscy się z nim zgadzają, ale nikt nie proponuje czegoś innego – podkreśla.
Opinię o obywatelskim projekcie ustawy wydał rząd. Jest druzgocąca, choć można odnieść wrażenie, że albo oceniający nie zrozumieli intencji autorów projektu, albo czepiają się dla zasady.
Pudrowanie ustawy
– Spodziewaliśmy się, że skoro jest to projekt cieszący się tak dużym poparciem, to będzie rozpatrywany bardzo szybko. Niestety przedstawiciele MSWiA i rząd Donalda Tuska wydali druzgocące opinię, sugerując, że projekt nie nadaje się do niczego. Jednocześnie, ku naszemu zaskoczeniu, po jego złożeniu do sejmu i rozpoczęciu prac nad nim senatorowie PO przygotowali inicjatywę ustawodawczą nowelizującą obecnie działającą ustawę – tłumaczy Jan Dziedziczak, poseł Prawa i Sprawiedliwości. Chodzi o projekt przygotowywany m.in. przez senatora PO Andrzeja Persona. Poseł Dziedziczak twierdzi, że proponowane są tam jedynie zmiany kosmetyczne.
– Nie rusza się kwestii finansowej odpowiedzialności za Polaków, którzy przyjeżdżają do kraju. Teraz odpowiedzialność za repatriantów ponoszą samorządy, ale system nie funkcjonuje. My wychodzimy z założenia, popierając projekt obywatelski, że diasporą narodową, powracającymi Polakami powinien zająć się rząd polski. A teraz prawie cała odpowiedzialność jest zrzucona na samorządy – podkreśla poseł.
Jego zdaniem, ponieważ projekt obywatelski wzbudził duże zainteresowanie, a rząd Donalda Tuska nie chce rozwiązywać tego problemu, polecono przygotować kosmetyczną zmianę ustawy.
–To pudrowanie trupa, zamiast prawdziwych zmian – mówi Jan Dziedziczak.
Pracujemy, pracujemy…
Z jego zarzutami nie zgadza się szef podkomisji poseł Paweł Orłowski. Zapytany, czy projekt jest blokowany w sejmie odpowiada, że jedynym powodem, dla którego ustawa utknęła w podkomisji jest koniec kadencji i brak czasu. – Posłowie pracują w kilku komisjach naraz, a to nie wpływa dobrze na termin prac przy ustawie. Obecnie jest chyba 200 różnego rodzaju projektów złożonych do laski marszałkowskiej – tłumaczy.
Kolejny problem to spotkanie z polskim konsulem w Kazachstanie, który mógłby rozwiać wątpliwości posłów. – On ma świadomość, w jakiej sytuacji są ci ludzie, jak wygląda ich związek z polskością, jak wygląda nauka polskiego. A konsula nie da się z dnia na dzień zaprosić – mówi Paweł Orłowski. Tłumaczy, że wiedza konsula pozwoli ocenić możliwości asymilacji Polaków w naszym kraju.
Orłowski przyznaje, że poprzednia ustawa, obowiązująca od 10 lat i zrzucająca wszystkie obowiązki na samorządy nie sprawdziła się. Jego zdaniem jednak pieniądze, które zgodnie z projektem ustawy ma zapewnić rząd, nie rozwiążą wszystkich problemów. Poseł obawia się, że część osób może brać pieniądze i nie asymilować się z polskim społeczeństwem.
Czy uda się przegłosować ustawę w tej kadencji? – Będziemy do tego zmierzać – mówi poseł Orłowski. – Ale chodzi o to, żeby temat nie został zaprzepaszczony. Ustawa musi być do przyjęcia przez wszystkie siły, a projekt musi być realny. Bo to nie jest kwestia samych pieniędzy. Zgodnie z projektem trzeba repatriantom zapewnić mieszkania. Dziś minister ani taką bazą mieszkań nie dysponuje, ani nie jest to jego rola. To jest projekt obywatelski, więc w nowej kadencji sejmu nie trzeba go zgłaszać od nowa. Zakładam, że uda nam się doprowadzić prace do końca, ale jeśli nie, to zajmą się nim w następnej kadencji – tłumaczy Paweł Orłowski.
Projekt ustawy zakłada, iż rząd zapewni powracającym do kraju Polakom mieszkanie, naukę języka i przez pewien czas pieniądze na utrzymanie. Obywatelstwo polskie mogliby również utrzymać ich małżonkowie, jeśli są innej narodowości.
Maciek Chudkiewicz
Komentarz:
Swoich się nie zostawia. Tysiące Polaków wciąż czekających na powrót do ojczyzny do wstyd dla naszej władzy. Niezależnie od kosztów rząd polski powinien za wszelką cenę zapewnić powrót Polakom przymusowo wysiedlonym przez Stalina. Tymczasem z powodów biurokracji i chyba niechęci części środowisk rządzących nasi rodacy wciąż czekają na swoją szansę. A widać już, że w tej kadencji się nie doczekają.
Dołącz do poinformowanych: facebook.com/TygodnikSolidarnosc
Inne tematy w dziale Polityka