Najlepszym wynikiem wyborów byłaby dla mnie sytuacja, w której PiS jest najmocniejszą partią, ale rząd tworzą nadal wyznawcy neoliberalizmu. Aż do upadku.
Piszę te słowa na kilka dni przed wyborami, a więc w sytuacji wysoce niewygodnej. Przyznam się, że w tym momencie nie wiem, czego mam życzyć. Zwycięstwo PiS byłoby z korzyścią dla Polski na krótką metę, ale nie wiem, czy na długą metę nie byłoby lepiej dla państwa, aby PO utrzymała się przy władzy i wzięła na siebie pełną odpowiedzialność wobec historii za bezprzykładną ruinę Polski.
Kto zapłaci za rządy Tuska
Gdyby PiS wziął na siebie ciężar władzy w tym momencie, kiedy wiadomo już, że potrzebna będzie mozolna praca całego pokolenia, aby odbudować Polskę i że następne 5–10 lat będą i tak latami bardzo ciężkimi, opinia publiczna, manipulowana jak wiemy przez większość mediów, uwierzyłaby, iż to właśnie nowy rząd PiS odpowiada za głęboki kryzys. Tak się bowiem dzieje, że zazwyczaj wyniki działania władzy (dobre czy złe) wychodzą na jaw, gdy odpowiadający za nie politycy już odeszli. W Grecji lewicowy Papandreu musi się borykać z katastrofą wyrządzoną przez poprzednie neoliberalne rządy. W Polsce rząd Tuska cieszył się pewną popularno
ścią dzięki pozytywnym skutkom pierwszego rządu Jarosława Kaczyńskiego. Jutro drugi rząd Kaczyńskiego musiałby zapłacić za spustoszenia spowodowane rządami PO. Oczywiście, mógłby zacząć mozolnie odbudowywać kraj, co byłoby dobre dla Polski, ale wyrzeczenia z tym związane spowodowałyby szybką utratę popularności i powrót PO na długo.
Może byłoby więc lepiej, aby rządziła nadal partia Donalda Tuska, aby doprowadziła do ostatecznej klęski, tak by wszyscy wreszcie zobaczyli, że król jest nagi, że rządy PO i neoliberałów przyniosły Polsce gospodarcze spustoszenie. Każdy powinien już mieć tego świadomość. Jeśli jest inaczej to tylko „dzięki” manipulacjom mediów tak samo usłużnych jak prasa partyjna w poprzednim okresie. Dlatego też znowu można zakładać, że około 30 proc. wyborców zagłosuje na Platformę. To co prawda niewiele. Biorąc pod uwagę słabą frekwencję w wyborach, to tylko 15–18 proc. uprawnionych do głosowania. I jest tu pewna prawidłowość. Można zakładać, że właśnie te circa 15 proc. Polaków korzysta z rządów PO i stanowi jej „klientelę”.
Polska – tabula rasa
Przyznam jednak, że nie jest mi łatwo rozumieć, że wciąż tylu Polaków głosuje na PO. Rozumiem, że ludzie skorumpowani, korzystający z braku państwa prawa głosują na PO. Rozumiem, że ci wszyscy, którzy coś mają na sumieniu – czy z powodu działalności we wcześniejszym okresie, czy potem – boją się ustanowienia państwa uczciwości i prawa. Rozumiem, że ci, dla których polskość nie jest najważniejsza, którzy nie mogą żyć bez „wielkiego brata”– czy to na wschodzie czy na zachodzie – pragną utrzymywać obecny stan rzeczy. Rozumiem, że ci, którzy nie chcą, aby Polska mówiła własnym głosem i była respektowana, lecz cieszą się, gdy stała się usłużnym klientem sąsiadów, są zadowoleni z obecnego stanu rzeczy. Rozumiem, że ci, którzy – często korzystając z różnych nadużyć, układów, afer i korupcji – dorobili się wielkich fortun, są zwolennikami neoliberalnej polityki dzikiego kapitalizmu i jaskrawych niesprawiedliwości społecznych. To wszystko jest jakby normalne.
Nie mogę zrozumieć natomiast jak poseł z Warszawy i ponownie kandydat PO, ogłasza na afiszach hasło „od Solidarności do PO”, nie widząc, iż podpisuje się tym samym pod własnym upadkiem, nie zdając sobie sprawy, iż właśnie rządy PO stanowiły zaprzeczenie ideałów Solidarności!
Nie lubię odgrywać roli Kasandry, ale z bólem widzę następne 5–10 lat Polski jako czarne. Kraj jest niepodległy tylko pozornie – 80–90 proc. mediów, banków, przemysłu jest w rękach kapitału zagranicznego. Wyniki gospodarcze nic nie znaczą, bo prawie wszystko, co miało jakąś wartość, zostało wyprzedane i dane o produkcji dotyczą w większości wyników przedsiębiorstw zagranicznych, których zyski nie służą Polsce, lecz są wycofywane do macierzystych krajów. I tak gigantyczne zadłużenie Polski rośnie w zastraszającym tempie. Tysiące firm zagranicznych wykorzystuje fakt, że polski robotnik jest wciąż eksploatowany i stanowi tanią siłę roboczą. Otwierają filie w Polsce, kiedy w tym samym czasie emigruje z niej kwiat polskiej młodzieży (dwa a może już trzy miliony?). Podupada nauka polska, szkolnictwo wyższe rośnie ilościowo, ale ginie jakościowo. Służba zdrowia prywatyzuje się, stopniowo zapewniając odpowiednią opiekę tylko bogatym. Ale i tak Polska ma jeszcze swoje 5 minut, bo firmy zagraniczne jeszcze tutaj są. Ale jutro wyprowadzą się z Polski, czy to z powodu głębokiego kryzysu światowego, czy po prostu dlatego, że znajdą inne kraje do eksploatowania – gdzie siła robocza będzie jeszcze tańsza. I co wówczas? Polska zostanie tabula rasa, krajem bez własnej gospodarki, ale z olbrzymim zadłużeniem. I znowu kraj będzie do odbudowania, tak jak po komunie.
Przykre to i dramatyczne. Dlatego najlepszym wynikiem wyborów byłaby dla mnie sytuacja, w której PiS jest najmocniejszą partią, ale rząd tworzą nadal wyznawcy neoliberalizmu. Aż do upadku.
Bernard Margueritte
Lubię to! facebook.com/TygodnikSolidarnosc
Inne tematy w dziale Polityka