Boko Haram to działająca w Nigerii ekstremistyczna organizacja islamska. Nazwa ta oznacza „zachodnia edukacja to grzech”! I nie chodzi tutaj o aberracje w rodzaju krzewienia tzw. alternatywnych stylów życia i wesołkowatej tolerancji. Chodzi o logocentryzm, czyli spuściznę cywilizacji zachodniej opartej na greckiej etyce, rzymskim prawie i religii chrześcijańskiej, czego rezultatem jest wiara, rodzina, własność prywatna, wolność, patriotyzm, państwo prawa i dynamiczny rozwój gospodarczy. Im bliżej ideału, tym lepiej.
Dlatego Zachód dziś góruje materialnie nad resztą świata. Imponuje swoją zamożnością. Ale nie wszystkim. Wielu (np. komuniści i islamiści) wzywało do odrzucenia logocentryzmu i zastąpienia go innymi modelami systemowymi. Podczas gdy w przypadku komunizmu mieliśmy do czynienia z fałszywym modelem moderniza

cyjnym, u Boko Haram mamy do czynienia z radykalnym obskurantyzmem i reakcjonizmem muzułmańskim. Chris Ngwodo nazwał przesłanie tej organizacji „teologią Chaosu.”
Najpierw kontekst. Nigieria to ponad 150 milionów ludzi. Wywodzą się z 350 grup etnicznych, wśród których funkcjonuje 250 rozmaitych narzeczy i języków. Jednoczy ich angielski, bowiem Nigieria była kolonią Zjednoczonego Królestwa. Północ kraju to muzułmanie, południe to chrześcijanie. Są jeszcze animiści. Generalnie południe jest lepiej wykształcone, uprzemysłowione i bardziej zamożne niż głównie rolnicza i niepiśmienna północ.
Zaraz po II wojnie światowej ataki na zachodni styl nauczania przeprowadzał radykał muzułmański Maitatsine. W 2002 r. mułła Mohammad Yusuf nawiązał do tego źródła inspiracji, nauczając swoją trzódkę w meczecie w mieście Maidaguri w prowincji (stanie) Borno o konieczności ustanowienia szariatu w Nigerii, wypędzenia białych, oraz odbycia dżihadu, uczestnictwa w świętej wojnie na Bliskim Wschodzie. To Yusuf stworzył Boko Haram. Oficjalna nazwa organizacji to Jamaatu Ahlis Sunna Liddaawati wal-Jihad, czyli Wierni Oddani Nauce Proroka oraz Dżihadowi.
Ruch ten nie jest scentralizowany, a Yusuf był bardziej jego głównym autorytetem moralnym niż wodzem. Na tego pasował się Ali Tiszau. Boko Haram utrzymuje kontakty z organizacjami o podobnym profilu: w pierwszym rzędzie z Al-Kaidą w islamistycznym Mahrebie oraz z somalijskim Al-Szabab.
Z Maidaguri fanatycy wysłali grupy zwolenników do prowincji Yobe, gdzie w Kanamma założyli bazę organizacji. Są też w Yola w prowincji Adamawa. Innym ośrodkiem Boko Haram jest Bauczi, gdzie większość zwolenników wywodzi się z sąsiedniego Czadu. Kolejnym celem rekrutacyjnym są migranci z pobliskiego Nigru.
Boko Haram jest ruchem ludzi bardzo prostych, wręcz prymitywnych. Dziś szacuje się, że zrzesza ponad pół miliona ludzi. Wyobrażają sobie, że gdy tylko Nigeria uzna prymat prawa religijnego – szariatu – oraz wywali białych, czy szerzej ludzi Zachodu (którzy przecież nie muszą być biali), wszystko będzie cudownie. Jednocześnie uważają, że przebywanie z „zarażonym” Zachodem jest grzechem. Czasami separują się od innych, nawet muzułmanów, na przykład w Bauczi.
Wrogość w stosunku do pozostających poza sektą wyraża się coraz częściej przemocą. Boko Haram debiutowało na polu terroru w 2004 r. Po prostu, aby pozbyć się władzy, grupy radykałów zaczęły atakować komendy policji w okolicach Kanamma. Do tego celu używano zatrutych strzał oraz podpalanych motocykli czasami z żywymi torpedami. Ale to wszystko na razie na małą skalę.
Przełom nastąpił w lipcu 2009 r. Władze wprowadziły nakaz używania hełmów przez motocyklistów, Boko Haram zbojkotował nowe prawo. W odpowiedzi policja aresztowała kilku przywódców sekty w Bauczi. Wybuchły zamieszki, które przeniosły się do Yobe. Władze aresztowały Mohammada Yusufa i, według Amnesty International, straciły w publicznej egzekucji. Sekta miała męczennika, przemoc rozlała się wszędzie. Łącznie w walkach ulicznych zginęło 700 osób. Na tym etapie właściwie wszystkie ofiary to muzułmanie, również po stronie policji.
Nastąpiła eskalacja ataków w północnej i środkowej Nigerii. Terroryści atakują posterunki policji, płoną kościoły, czasami z wiernymi. W styczniu 2010 r. zabito 4 przeciwników sekty w Maiduguri. We wrześniu Boko Haram zorganizował odbicie więźniów w Bauczi. Zaatakowano więzienie i uwolniono 700 osób. Na Boże Narodzenie w 2010 r. ekstremiści rzucali bomby i mordowali chrześcijan w Jos, doszło do pogromów, było 80 trupów. Niedługo potem, na Nowy Rok, wybuchła bomba na rynku przed koszarami wojska w Abudżi.
Często dochodzi do starć między bojówkarzami a policją. Na przykład w grudniu 2011 r. władze usiłowały zlikwidować magazyn broni w Kano, poległo 3 policjantów i 4 ekstremistów.
Boko Haram uczy się taktyki terroru od Al-Kaidy. Oprócz tego wysyła emisariuszy i misje rekrutacyjne do stolicy Nigerii. Tam też w czerwcu 2011 r. miał miejsce bezprecedensowy atak samobójczy – terrorysta wysadził się w powietrze w stołecznej komendzie policji. Była to część ofensywy przeciwko nowo wybranemu prezydentowi Nigierii: szef państwa, Goodluck Jonathan, jest chrześcijaninem.
Złe wieści to nie tylko to, że Boko Haram operuje na coraz większych połaciach kraju, że pół miliona jej zwolenników zbroi się i ćwiczy. Martwi przede wszystkim, że część tzw. mainstreamowej elity muzułmańskiej ruch ten popiera. Niedawno okazało się np., że pieniądze na ich działalność wykładał senator Mohammed Ali Ndume. Jeszcze większy skandal wybuchł wtedy, gdy wódz Boko Haram Tiszaua, ujęty 27 czerwca 2011 r., został niespodziewanie zwolniony 7 lipca. I przepadł. Służby specjalne Nigerii są zinfiltrowane przez sympatyków islamistów, którzy doskonale wiedzą, jak korumpować kolegów.
Na rezultaty nie trzeba było długo czekać. 26 sierpnia 2011 r. przed budynkiem ONZ w Abudżi wybuchła bomba. Efekt – cudzoziemcy uciekają w strachu. W Boże Narodzenie 2011 Boku Haram atakuje kościoły w 4 miastach Nigerii – ginie ok. 40 osób.
Cel numer dwa to ustanowienie szariatu w Nigerii. Na razie do tego jednak nie dojdzie, szczególnie, że USA pomaga władzom w zwalczaniu terrorystów. Ruszają się też w samoobronie nigeryjscy chrześcjanie. Na razie triumfuje logocentryka poparta siłą.
Marek Jan Chodakiewicz
Inne tematy w dziale Polityka