Zdrada jest najobrzydliwszym z czynów, jakie człowiek może wyrządzić innemu człowiekowi. Zdrada jest występkiem, w którym zaufanie okazane przez człowieka / grupę / społeczeństwo, zostaje zmarginalizowane i uznane za nieistotne. Jest instrumentalnie używane dla jakichś partykularnych korzyści osoby obdarzonej zaufaniem.
Istnieją zawody, gdzie pracownik „babrze się” w realnych fekaliach. Żadna praca nie hańbi i taki zawód nie jest niczym obrzydliwym, choć u wielu wrażliwych na ekskrementy wywołuje odruch wymiotny.
Jakie odruchy wywołuje zdrada, która w swej istocie sprowadza się do fekaliów moralnych i mentalnych produkowanych w imię kasy, egoizmu, zaspokojenia żądz? Jest zdrada czymś, co dławi mnie ze wstrętu, a myśli kieruje na próby wybrnięcia z obrzydliwości uczestnictwa w zdradzieckim układzie. To z powodu obrzydzenia wieszano targowickich zdrajców i z tego samego powodu powieszono fotografie zdrajców z tzw opozycji.
Z racji ordynacji i obowiązujących praw nie ma możliwości rozwiązania układu zhańbionego piętnem zdrady. Musimy czekać, aż mandat mandat zdrajcy wygaśnie. Musimy codziennie konfrontować się z obrzydliwością układu i jedyne co możemy, to czekać. Jeśliby została zdrajcy resztka sumienia, to powinien swój mandat złożyć. Nie spodziewam się takiego czynu z jego strony, bo zdrada jest w swej anatomii skutkiem wygaszenia sumienia.
Doczekamy wygaśnięcia pańskiego mandatu, panie Duda.