Maciej Wiecha Maciej Wiecha
1381
BLOG

Jak Tusk z Junckerem hard Brexit wynegocjowali

Maciej Wiecha Maciej Wiecha UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 49

Zgodnie z planem, dnia 23-go czerwca 2016-tego roku rozpisano w UK referendum, które miało zdecydować o wyjściu bądź pozostaniu w UE. Przed referendum miały miejsce rozliczne dyskusje publiczne o wyższości wyjścia nad pozostaniem i odwrotnie. Rodzimi i zagraniczni politycy, z silnym poparciem mediów, przekonywali obywateli, jakie to rozliczne dobro spływa na Zjednoczone Królestwo z Unii. Byli też tacy, co przedstawiali duszenie brytyjskiej ekonomii przez Unię, i choć nie było ich mało, to sondaże dawały nieznaczną, ale solidną przewagę opcji pozostania w Unii.

Na dwa dni przed referendum przerwała milczenie królowa Elżbieta II-ga, która zapytała swych gości podczas obiadu: „Wymieńcie mi trzy powody, dla których (Wielka) Brytania powinna zostać w Unii Europejskiej”. Jej pytanie natychmiast znalazło się na czołówkach gazet. Z założenia królowa jest politycznie neutralna, ale w tym przypadku nie zakwalifikowano jej pytania jako mieszanie się, ale jako obserwację. Dzień później sondaże się wyrównały, a dwa dni później 51,89% Brytyjczyków zagłosowało za „leave”. David Cameron ustąpił, jego miejsce zajęła Theresa May. 29-tego marca 2017 zainicjowano tzw artykuł 50, czyli uruchomienie procedur celem opuszczenia UE. Z unii napływały coraz to nowe żądania kar dla niespolegliwej nacji i obliczano ile to UK będzie musiało Unii za ten akt samowoli zapłacić.

Większość parlamentarzystów, z lewa i z prawa, była zwolennikami pozostania w unii. Chodziły nieoficjalne dane o „subwencjach” i benefitach” płaconych parlamentarzystom przez Unię, czyli wskazywano na wszechobecną korupcję. Torysi, którzy mieli siedemnastomiejscową większość w parlamencie byli tak podzieleni, że pani May nie była w stanie skutecznie rządzić. Mimo wymiany ministrów, jej decyzje były czasem ignorowane, a czasem wręcz sabotowane.

4-tego maja 2017-tego roku pani May udaje się do Buckingham Palace, gdzie, oficjalnie, anonsuje rozwiązanie gabinetu, ale nieoficjalnie mówi się, że udała się po instrukcje. Zajęła królowej całe pół godziny, o dziesięć minut więcej niż przewidywał protokół. Po powrocie z pałacu pani May zarządza przedterminowe wybory.

Wybory odbywają się 8-mego czerwca 2017 i przynoszą Torysom znikomą porażkę. Tracą większość, brakuje im 13 miejsc. Pani May udaje się do Buckingham Palace, a po wyjściu od królowej ma już gotową koalicję z DUP – Democratic Unionist Party, północno irlandzką partię eurosceptyków. Z parlamentu znikają Torysi - zwolennicy Unii, bo Kongres Partii Konserwatywnej ich po prostu nie wstawił na listy wyborcze. W tym, a nie w popularności Partii Pracy upatruje się porażkę konserwatystów. W ten sposób pani May usunęła z parlamentu kretów, którzy podkopywali „jej” decyzje.

Do prowadzenia negocjacji z Unią delegowany jest Boris Johnson, główny eurosceptyk. Unijni cwaniacy stosują wszelkie możliwe sposoby, aby negocjacji nie było. Johnson skarży się na bezsens unijnych żądań, przewlekłość dyskusji i brak decyzji. Po sześciu miesiącach bicia piany bez rezultatów wiadomo, że porozumienia uzyskać się nie da. Boris Johnson „rezygnuje” a jego miejsce zajmuje sama pani May. Unijni cwaniacy konstruują „układ” który kosztuje UK coś ponad 100 miliardów funtów i gwarantuje unijne prawa do rynku brytyjskiego na parę lat. Pani May układ podpisuje, ale też ostrzega, że parlament może go odrzucić.

UK wrze z oburzenia z powodu „nieudolności” pani May. Pani May udaje się do Tuska i Junckera prosząc o przedłużenie terminu negocjacji i zmianę ich ustaleń. Zostaje przez nich upokorzona. Dają jej 5 minut na rozmowę, w której mówią jej, że umowa to umowa i niczego się nie zmieni. UK wrze na okoliczność chamstwa i arogancji unijnych kacyków. W rezultacie parlament w całości i bardzo dużą większością odrzuca układ, ale dzień później odrzuca wotum nieufności dla rządu pani May zgłoszone przez Jeremy Corbyna, lidera Partii Pracy.

Chronologicznie

1. Referendum i jego stymulacja przez królową.

2. Bezskuteczne rozmowy Borisa Johnsona z unijnymi biurokratami.

3. Wystawienie UK złodziejskiego paktu przez UE.

4. Odrzucenie paktu przez parlament.

5. Hard Brexit jako konsekwencja.

Z chronologii wydarzeń wynika mi przekonanie, że hard Brexit był celem od samego początku, ale nie byłby możliwy bez uprzedniego przygotowania. Przeciętny Brytyjczyk widzi UE jako partnera w interesach i miejsce dla turystyki. Propaganda wlewała mu przez dziesięciolecia, jaka Unia dobra i jak UK z niej korzysta. Aby doprowadzić do twardego Brexitu, należało ten posąg odbrązowić. Cała historia Brexitu to nic innego, jak uzmysłowienie Brytyjczykom, jak bardzo Unia deprawowała i ograniczała ich politykę i gospodarkę. Najpierw przekonano społeczeństwo, że Brexit jest lepszy. Później pokazano społeczeństwu, że nie da się z Unią negocjować. Na koniec pokazano społeczeństwu, że Unia jest bezlitosna, chamska, złodziejska i wroga. Wynika mi, że Tusk z Junckerem i całą unijną bandą zostali wykiwani jak głupki i tylko będę czekał, kiedy obaj przyjadą do Londynu, aby żebrać o nową, jakąkolwiek umowę, byle nie hard.

UK nie potrzebuje Unii tak, jak Unia potrzebuje UK. Brexit dla Unii to strata ogromnej gospodarki i jednego z niewielu członków o dodatnim bilansie. Brexit dla UK to zmiana orientacji gospodarczej. W przypadku twardego Brexitu UK ma zapewnione wszelkie gospodarcze przywileje w USA, których nie miałaby będąc w UE. Dla porównania, USA to nie 26 ale 50 zjednoczonych państw, z których każde ma większe możliwości niż jakikolwiek kraj UE.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka