Antyaferzysta Antyaferzysta
855
BLOG

Dla jednych "antysemita". Dla innych "rusofil". Jaka prawda?

Antyaferzysta Antyaferzysta Polityka Obserwuj notkę 7

Odchodząc na chwilę od spraw aktualnych, które przyprawiają z wiadomych względów o nudności, postanowiłem napisać dziś o kimś, kto znajduje się w ciekawej sytuacji - niechętni są mu politycy prawicy. Lewicy jeszcze bardziej. "Gazeta Wyborcza" wielokrotnie atakowała go doszukując się rzekomo antysemickich podtekstów w wypowiedziach i publikacjach. Środowiska prawicowe zarzucają PZPR-owską przeszłość i rzekomą rusofilię. A jaka jest prawda? Kim faktycznie jest Bohdan Poręba?

Urodził się w 1934 roku w Wilnie, w rodzinie inteligenckiej. Ojciec Poręby był oficerem Legionów Polskich, Wojska Polskiego II RP, a potem Armii Krajowej. Jego matka pracowała jako nauczycielka. W okresie działań zbrojnych młody Bohdan przebywał w domu wuja, gdzie znajdowała się baza AK-owców. Po wojnie Porębowie zostali przesiedleni do Bydgoszczy. Tu Bohdan zdał maturę i działał w harcerstwie - jako m.in. drużynowy 5. Bydgoskiej Drużyny Harcerskiej. Organizował tam m.in. nielegalne obchody 3 maja.

W latach 50. Poręba studiował w PWSFTiT w Łodzi, którą ukończył w roku 1955. Jego pierwszym filmem był obraz dotyczący zakładu dla niewidomych. Został on wysoko oceniony przez świat filmu i zapewnił Porębie możliwość przebicia się w środowisku. Jego kolejne filmy odnosiły się już do spraw, które ówczesnej władzy były nie na rękę. Film Poręby "Apel poległych", który miał być epitafium dla polskich żołnierzy poległych na wszystkich frontach II wojny światowej był pierwszym utrwaleniem w kulturze obrazów z Powstania Warszawskiego oraz Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.

Później Poręba robi filmy fabularne o tematyce bardziej społecznej, niż politycznej. Jednak po kilku latach znów kręci obraz "Daleka jest droga", w którym opisuje losy żołnierzy gen. Maczka, któremu władze komunistyczne odebrały polskie obywatelstwo po prokowacji sowieckiej związanej z echami "pogramu kieleckiego". To dzieło spowodowało wejście Poręby na PRL-owską "czarną listę". Przez kolejne sześć lat nie mógł kręcić filmów. Na bezrobociu wylądował wraz z żoną i małym dzieckiem.

Spowodowało to przeniesienie się reżysera do pracy w teatrze. Tam jednak ponownie naraża się wystawianiem sztuk, które promować mają "nacjonalizm". Chodzi o przedstawienia sławiące polskie powstania, obrońców Westerplatte czy walczących pod Somossierą. Konsekwencją tych spektakli było wieloletnie zamrożenie pensji Poręby na poziomie minimalnego wynagrodzenia.

Powrót do robienia filmów umożliwiono Porębie dopiero po 1968 roku, kiedy w wyniku "wydarzeń marcowych" wpływy straciło wielu tropicieli "polskiego nacjonalizmu, zagrażającego socjalistycznej Ojczynźnie". Dotychczas znajdujący się na bocznym torze twórca decyduje się wstąpić do PZPR, co pomaga w dalszej karierze. Sam twierdzi, że tylko dzięki temu miał możliwość pozostania w zawodzie i tworzenia dzieł konkurencyjnych dla innych działających w PZPR twórców sławiących internacjonalizm i brzydzących się polskością. Reżyser podejmuje się wówczas zrobienia obrazu "Gniewko, syn Rybaka", którego akcja toczy się w okresie rządów Władysława Łokietka. Kolejny film jest już całkowicie współczesny. Obraz "Prawdzie w oczy" opowiada o buncie warszawskich hutników. Premiera filmu odbyła się w grudniu 1970, gdy płonął KW PZPR w Gdańsku. Jego pokazy miały więc oczywiste odniesienie do wydarzeń aktualnych.

I wreszcie przychodzi rok 1973 i premiera, która była możliwa dzięki godziniom przekonywań partyjnych cenzorów, by dali zgodę na powstanie filmu. "Hubal" w reżyserii Poręby ze wspaniałą kreacją Ryszarda Filipskiego bije rekordy popularności. Film opowiada o przywódcy oddziału partyzanckiego, który toczył samotną walkę z okupantem mimo skazania na przegraną spowodowaną zdradą "sojuszników" Polski.

Potem Poręba kręci m.in. obraz "Polonia Restituta" i jeszcze wiele innych, w których pojawiają się te same wątki: powstawanie niepodległej Polski w 1918 roku, Legiony, polska partyzantka, Polacy bezsilnie usiłujący zainteresować Zachód swoim losem w czasie II wojny światowej.

Po 1980 następuje jednak zmasowany atak na Porębę. W rodzącej się "Solidarności" sprawami kultury zajmują się ci sami ludzie, którzy wcześniej jako działacze stalinowskiej PZPR odsunęli reżysera od pracy. Zarzut "nacjonalizmu" powraca.

W 1981 Poręba otwarcie angażuje się w politykę przeciw liberalno-lewicowemu KOR i jego działaczom, którzy zaczęli dominować w "Solidarności". Wraz z więźniami stalinowskimi gen. Stanisławem Skalskim (skazanym przez komunistyczny sąd na karę śmierci wybitnym lotnikiem) i działaczem katolickim Kazimierzem Studentowiczem oraz z gen. Zygmuntem Janke - b. szefem śląskiej AK i płk Tadeuszem Bednarczykiem - pełnomocnikiem AK ds. wspierania warszawskiego getta, Poręba powołuje Zjednoczenie Patriotyczne "Grunwald", które wskazuje na obecność we władzach opozycji osób, które odpowiadają za stalinowskie zbrodnie. Na celowniku "Grunwaldu" znajduje się m.in. rodzina Michników.

Mimo, że spora część działaczy PZPR chciała wykorzystać "Grunwald" do walki z "Solidarnością", środowisko szybko staje się niewygodne dla dominującej w partii grupy dążącej do kompromisu z atakowaną przez stowarzyszenie Poręby grupą opozycji, a więc Michnikiem, Kuroniem czy Geremkiem. Poręba i jego otoczenie stają się więc przedmiotem ataku równocześnie ze strony "opozycjonistów" , których wyznacznikiami były nazwiska takie jak Agnieszka Holland czy Andrzej Wajda, a także ze strony PZPR-owskiej "Polityki" Rakowskiego oraz całej grupy, której późniejszym liderem został Aleksander Kwaśniewski.

To wprowadza Porębę do "betonowego" środowiska w PZPR. Reżyser zaczyna utożsamiać się z grupą Albina Siwaka. Grupa ta zostaje jednak odsunięta na boczny tor przez Jaruzelskiego i Kiszczaka w sposób nie mniej brutalny od tego, w jaki Lech Wałęsa rozprawia się z rodziną Gwiazdów czy Walentynowicz.

Gdy przychodzi rok 1990 Poręba jest już na całkowitym marginesie. W III RP nie pozowolono mu zrobić ani jednego filmu. Gdy atakowany przez niego Michnik staje na czele "Gazety Wyborczej", medium to pisze o Porębie jako o "antysemicie", a za nim kopiują to pozostałe środki przekazu znajdujące się w głównym nurcie.

Poręba zajmuje się biznesem, ale ten nie wypala. Podejmuje współpracę z Samoobroną, ale partia nie wchodzi do parlamentu. Pobyt na bocznym torze powoduje radykalizację poglądów reżysera. Podejmuje współpracę ze środowiskiem głoszącym ideologie panslawizmu, co powoduje odcięcie możliwości współpracy z prawicą, dla której (i słuszenie zresztą)  obóz ten to zbiorowisko rusofili.

Potem Poręba agituje przeciw wejściu do UE. Działa w środwiskach kresowych i narodowych. Jego kolejne przedsięwziącia znajdują się na totalnym marginesie. Z jednym wyjątkiem - w 2005 reżyseruje za pieniądze Andrzeja Leppera spektakl "Zmartwychwstanie", który napisała Lusia Ogińska. Zdecydowanie warto go obejżeć. Widać w nim możliwości twórcze reżysera, które jednak ze względu na to, że odpowiednio wcześnie dostrzegł to, czego zauważanie zajęło innym zajęło 20 lat, ale także i ze względu na jego własne błędne wybory, zapewne pozostaną niewykorzystane. A szkoda!

"Zmartwychwstanie" w reżyserii Bohdana Poręby:

Moim celem jest przypominanie, nagłaśnianie i napiętnowanie afer mających miejsce w życiu politycznym. Chcę uczciwej i pozbawionej aferzystów klasy politycznej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka