Na dwudziestolecie rapsod żałobny

Są różne powody pisania na Salonie.Ja częściej komentuję, piszę, kiedy o czymś się dowiem, coś mnie poruszy...Taki sposób na odreagowanie emocji...

Dlatego nie będę czekać z tym tekstem do jutra, do okrągłej rocznicy wyborów.

Wstałam wcześnie, w Trójce lecą audycje komitetów wyborczych...Pani Środa z Centrolewicy podpiera się swoim kolegą z PD - Onyszkiewiczem...

Przypominam sobie jak w stanie wojennym byłam w kościele Św.Aleksandra na Pl. Trzech Krzyży na spotkaniu z Onyszkiewiczem...Jak on sam dojeżdżał już w "wolnej" Polsce rowerem do sejmu...

Przypominam sobie jak jechałam samochodem kolegi na wybory...Byliśmy mężami zaufania w komisji wyborczej naszego dawnego zakładu pracy ( z którego wylecieliśmy w stanie wojennym)...

Samochód miał biało- czerwoną flagę na antenie...

Wybory....

Partyjni nie zgadzali się na liczenie głosów metodą skróconą - tzn podawanie, że na kartce jest tzw "lista" . Oczywiście lista Wałęsy...

Z listy krajowej dostali się tylko Kozakiewicz ( PSL) i Zieliński...

Kozakiewicz dostał się uczciwie, kiedy Zieliński powoływał się w sejmie kontraktowym na swój mandat nie mogłam powstrzymać się od śmiechu...

Ludzie kreślili całą listę krajową znaczkiem X...W naszej komisji partyjniacy "przepuszczali " nazwisko Zielińskiego o ile lista nie była starannie, do ostatniego nazwiska skreślona...W innych komisjach było widocznie podobnie...

O tym, że lista krajowa padła w całym kraju wiedziałam już w nocy...Bez komputerów, internetu, partyjniacy dzwonili do jakiś tajnych/poufne źródeł i szeptali o tym przestraszeni...

Kiedy pojawiły się pierwsze zgrzyty ? Zaraz po wyborach, każdy wie, jak wyglądał w końcu sejm kontraktowy...

Ale i tak był najlepszy ze wszystkich...Komuna siedziała cicho,przestraszona..."Nasi" już walczyli między sobą, ale szczegółów nie podawano do publicznej wiadomości...

Niektórych rzeczy nie dało się ukryć...Wybranie Jaruzelskiego jednym głosem - nikt nie ściemniał, że to przypadek...To tak wygląda ta wyśniona demokracja ??

Zamykanie zakładów pracy, plan Balcerowicza, zupki Kuronia....Dalej wierzyłam, tak musi być, komuniści roztrwonili wszystko, jesteśmy wreszcie we własnym domu,pomóż....

Rząd Mazowieckiego nie zlikwidował lecznicy rządowej...chyba Niezabitowska oznajmiła na konferencji prasowej, że przecież to niemożliwe, żeby premier - a przecież taki chorowity, zasłabł w sejmie, leżał na korytarzu w "zwykłym" szpitalu...

I tak to szło...Podgrzewano nas powoli, może i ONI, bo przecież znowu są oni, nie byli do końca cynikami, nie od razu zakładali, że się dorobią na prywatyzacjach, że co innego będą mówić, co innego robić...w końcu i ja dwadzieścia lat temu miałam inne poglądy....Tylko czemu im wszystkim  odmieniło się na gorsze ???

Kiedy Wałęsa po raz drugi startował w wyborach prezydenckich już  na niego nie głosowałam w pierwszej turze.Na kogo, nie przyznam się nawet na spowiedzi :))

Ale w drugiej ? Co miałam robić,głosować na Filipińczyka ? Zacięłam zęby i oddałam głos na Lecha W.

Teraz, po dwudziestu latach jesteśmy lepiej poinformowani, ale czy szczęśliwsi ?

Czuję się tak, jak zdradzana żona...Pewnie, nie kochał, zaniedbywał, ale czasami targany wyrzutami sumienia mąż przynosił bukiet kwiatów, jakąś bombonierkę...Teraz już wiem - zdradzał mnie cały czas bezczelnie...Powód zdrady nieważny - czy mniej boli, kiedy powie, że się w tej innej po prostu zakochał ?

I nawet jeżeli do mnie wróci - a przecież nic nie wiadomo -  jak odbudujemy ten związek ??? 

I tylko tego entuzjazmu sprzed dwudziestu lat strasznie żal...

Jak można było taki KAPITAŁ roztrwonić ?????