wGospodarce
wGospodarce
ulanbator ulanbator
225
BLOG

Lubię wracać nad Morze Bałtyckie

ulanbator ulanbator Rozmaitości Obserwuj notkę 9

Wyprawy samochodowe po Polsce zwykle pozostawiają we mnie trwały i pozytywny ślad. Nie inaczej było kilka lat temu, gdy wpadłem na pomysł wycieczki na Pomorze Gdańskie, z Suwalszczyzny, gdzie spędzałem wówczas wakacje. Fajnie mi się wtedy jechało przez Północno- Wschodnią Polskę. Po drodze zatrzymałem się m.in. w Rynie i Mrągowie. Spacerowałem sobie po tych miejscowościach w poczuciu wakacyjnego luzu, ciesząc się świeżą farbą na budynkach i bliskością jezior przyozdobionych białymi żaglami. Ale w tamte wakacje chciałem czegoś więcej. Pragnąłem zażyć jeszcze pełnej morskiej przestrzeni. Stąd też pomysł krótkiego wyjazdu do jakiejś nadmorskiej miejscowości nad Zatoką Gdańską, a stamtąd dopiero powrotu do Łodzi. W drodze powrotnej planowałem jeszcze zatrzymanie się w Malborku, który miał mi uatrakcyjnić tę wyprawę.

A więc przez Mazury i Warmię jechałem z przyjemnością. Jedynie w Olsztynie wpadłem w gigantyczny korek, w którym myślałem, że utkwiłem na wieki. Ale jakoś udało mi się przezeń przejechać, choć mordęga powolnego toczenia się w upale trwała aż do wydostania się na ekspresową siódemkę. A gdy już się na niej znalazłem, to ostro wcisnąłem pedał gazu, aby jak najdalej pozostawić za sobą koszmar przejazdu przez Olsztyn. Niedługo później minąłem Elbląg, a w Nowym Dworze Gdańskim odbiłem na północ, w stronę morza. W Stegnie był taki natłok ludzi, że ledwo znalazłem miejsce do parkowania. Zapytałem następnie o nocleg w paru miejscach, ale odszedłem z kwitkiem. Nie spodziewałem się tego. Było to w drugiej połowie czerwca, więc sezon na dobre się jeszcze nie rozpoczął. Pomyślałem, że spróbuję znaleźć nocleg gdzieś na Mierzei Wiślanej, przemieszczając się w stronę Krynicy Morskiej. I nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. W nieodległych od Stegny Kątach Rybackich było znacznie mniej ludzi i bez problemu znalazłem nocleg w przytulnym pensjonacie. Rzut beretem miałem stamtąd zarówno do morza jak i do Zalewu Wiślanego, którego nigdy wcześnie nie widziałem, więc byłem zadowolony.

Na długi wypoczynek nad morzem raczej bym się nigdy nie zdecydował. Nie przepadam za zatłoczonymi miejscami, zgiełkiem i ocierającymi się o kicz kolorowymi kramami kuszącymi turystów wszelkim zbędnym dobrem, a tak właśnie wyobrażam sobie nadbałtyckie miejscowości latem. Zapewne, nie wypoczął bym w takim miejscu. Więc gdy mam możliwość dłuższego letniego wyjazdu, to kieruję się zwykle na Mazury i Suwalszczyznę, gdzie zawsze jestem w stanie odnaleźć spokój i ciszę. Tak czy siak, Bałtyk zawsze mnie przyciąga, i mam potrzebę znalezienie się tam na chwilę, chociaż na krótki spacer, aby usłyszeć szum fal i ujrzeć nieograniczoną przestrzeń morską. I gdy raz w roku tam się nie wybiorę, to czegoś zaczyna mi brakować.

I skąd się we mnie biorą te cykliczne ciągoty, aby chociaż przez moment zaczerpnąć świeżego zapachu bałtyckiej soli? Tego do końca nie wiem. Być może to wspomnienia z dzieciństwa mnie tam notorycznie przywołują. Przechowuję w pamięci takie krótki momenty, jak drogocenne pocztówki, z bliżej nie określonych miejsc, gdzieś z dalekiej przeszłości. A to statek na redzie w oddali, a to zjawisko nocnej burzy i nagły rozbłysk wywołujący trwogę. A może rejs statkiem, gdzie nagle ląd znika z pola widzenia. Któż to wie? Wiele lat temu, nieodżałowany Zbigniew Wodecki, zaśpiewał pięknie swój szlagier Lubię Wracać Tam Gdzie Byłem. Ja też lubię wracać nad Bałtyk, w miejsca, gdzie kiedyś byłem.

Tamtego czerwcowego wieczora, na plaży w Kątach Rybackich, miał miejsce urokliwy zachód Słońca. Ogromny, czerwony owal powoli zapadał się w ciemną toń. Wytrwale obserwowałem ten spektakl do końca. I byłem w pełni usatysfakcjonowany tym co zobaczyłem. Następnego dnia rano wróciłem na plażę aby pożegnać się z morzem. Gdy to zrobiłem, to w poczuciu spełnienia wsiadłem w samochód i skierowałem się na południe, w stronę Malborka.

Niektórzy ludzie twierdzą, że życie ludzkie to pasmo wzlotów i upadków. Raz na wozie, raz pod wozem, albo, czasem słońce, a czasem deszcz. Ten wyjazd nad morze, parę lat temu, odbywałem w niezwykłym stanie ducha, a właściwie na jego wyżynach. Większość rzeczy przyjmowałem wówczas pozytywnie. Być może, wcześniejszy pobyt na Mazurach i Suwalszczyźnie tak mnie duchowo wywindował. W tym pensjonacie, w którym spałem, w Kątach Rybackich, poznałem właścicieli. Mieliśmy okazję dłużej porozmawiać. Rozmawialiśmy o Polsce. Oczywiście, rozmowa ta siłą rzeczy zaczęła się kierować w końcu ku obszarom około politycznym. I po chwili wiedziałem, że ci ludzie, znajdują po zupełnie innej stronie politycznego sporu, niż ja. Jednak, nie dałem się wciągnąć w jałowe dyskusje, nawet wówczas, gdy został poruszony przez nich gorący temat sposobów na ratowanie Puszczy Białowieskiej. Udało mi się skierować rozmowę na inne tory i znaleźć z nimi wspólny język. Zaczęliśmy rozmawiać, po prostu, o pięknie Polski i jej dynamicznym rozwoju. I nie ma bata, rozmowa o tym jaka Polska jest piękna, może rozmiękczyć, i połączyć, nawet pisowski beton z lemingozą. Dobrze to się skończyło, miło wspominam tę rozmowę. Gdybym się spinał i za wszelką cenę chciał postawić na swoim, to powstały by dwie wrogie sobie barykady, i o miłej rozmowie można by było zapomnieć.

Do Malborka jechałem przez Żuławy Wiślane. I nie byłem zaskoczony. Rzeczywiście było tam bagniście i depresyjnie, z dużą ilością kanałów w zasięgu wzroku. Zanim wszedłem na zamek w Malborku, to musiałem odczekać dobrą godzinę w kolejce. Były tam tabuny ludzi z całego świata. Ale tym razem mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, cieszyłem się, że Zamek w Malborku cieszy się taką popularnością. Zwiedziłem ten zamek dokładnie, zajęło mi to parę godzin. Ale jak już wspomniałem wcześnie byłem wtedy pozytywnie wyluzowany i delektowałem się tam każdym miejscem, komnatą czy dziełem sztuki. Nie miałem poczucia, że czas wisi nade mną jak siekiera i muszę się spieszyć, bo mam przed sobą jeszcze kilkaset kilometrów drogi powrotnej do domu. Nie zawsze tego doświadczam, takiego pełnego luzu..

Nie jestem jakimś szczególnym znawcą muzeów historycznych w Polsce, ale odniosłem wrażenie, że Muzeum na Zamku w Malborku, posiada naprawdę bogate zbiory. Moją szczególną uwagę przykuła tam zbrojownia i wystawa starych, chyba gotyckich, figur sakralnych. Miałem też szczęście wysłuchać koncertu muzyki dawnej na dziedzińcu Zamku Niskiego, który akurat się tam odbywał. Pięknie śpiewali i grali ci młodzi ludzie, potęgując jeszcze we mnie pozytywny odbiór tego miejsca. I na koniec mała refleksja. Dobrze, że Polacy podnieśli tę kupę ruin i odbudowali zamek, i nie przypadł mu los taki jak Królewcowi, odbudowanemu po wojnie na sowiecką modłę. Polska zyskała w ten sposób dużą atrakcję turystyczną, ściągającą ludzi z całego świata.

Tamtego dnia szczęśliwie wróciłem do Łodzi, wypełniony pozytywnymi doświadczeniami i wrażeniami. To były bardzo udane wakacje. Choć w dobrym stanie ducha to nawet wyjazd do Zgierza może być interesujący, a w nie najlepszym, to nawet najpiękniejsze miejsca świata mogą nie przynieść dobrych wrażeń i spełnienia.

ulanbator
O mnie ulanbator

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości