Ani kontusz na nim aksamitny,
Ani pas go zdobi lity, słucki,
W szarej burce, lecz duchem błękitny
Jedzie polem brygadier Kaczyński.
Ręce cicho na łęku oparte,
Patrzy twardo w wir śnieżnej zawiei,
Śród pustkowia sprawuje swą wartę,
Nieśmiertelnej brygadier nadziei.
Były lata zła, nędzy i głodu,
Aż się ozwał głos walki z barykad –
Zapomniane już krzywdy narodu,
Kto dziś mściwy – romantyk, unikat.
Niewolnictwo zmroczyło krwi tętno,
Przygłuszyło wolności głos ludzki.
Ten ci krwią ją miłuje namiętną,
Wartujący brygadier Kaczyński.
Poczerniały od mroków więzieni,
Kiedy nie masz uśmiechów radości –
Termopilczyk, gdy inni znużeni,
Czuwa bacznie w serdecznej wierności.