Jakob Jakob
479
BLOG

Chicago vol. III

Jakob Jakob Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Wielkie miasta amerykańsko-kanadyjskiego pogranicza są jednak do siebie podobne. Czy to Nowy Jork, czy Toronto, czy Chicago wszędzie są punkty obowiązkowe: głównie najwyższy budynek w mieście, który w swoim czasie był też najwyższy na świecie, z którego widoki już nie są tak ekscytujące jak za pierwszym razem i na który trzeba wyłożyć zazwyczaj 20$. O ile skusiłem się na Empire State Building, bo był stosunkowo najsłynniejszy i pierwszy na mojej drodze i na CN Tower w Toronto, bo z wszystkich budowli, które miałem, bądź będę miał okazję w najbliższym czasie oglądać, był najwyższy, to na Sears Tower (zwane teraz Willis Tower) już nie wjeżdżałem. Owszem obejrzałem z bliska, wszedłem do środka, ale nie uważam, ażeby widok z niego był jednak przesadnie inny od widoku z wieżowców NYC lub Toronto.

Większą atrakcją było dla mnie, że w Searsie zobaczyłem parę typowych Amiszów, którzy niepomni na swoje zwyczaje zamiast zajmować się rolą i pasaniem kóz zechcieli udać się na najwyższy budynek w Illinois. Dość powiedzieć, że wyraźnie wyróżniali się z tłumu, już nie tylko ze względu na chustkę na głowie, co tutaj nie jest tak popularne jak na polskiej wsi (kobieta), ale bardziej ze względu na długą szpiczastą brodę i jeszcze bardziej szpiczasty kapelusz (mężczyzna).

Innym obowiązkowym punktem jest Muzeum Historii Naturalnej - owszem bardzo ciekawe, ale ile można oglądać, gdy jest się właściwie laikiem, rekonstrukcji dinozaura i makiet wiosek rodem z Afryki czy puszczy Amazońskiej? Myślę, że raz wystarczy.

Chicago niewiele się zmieniło, od czasu pobytu Jaśka. Nic nowego nie wybudowali, Kopernik stoi tam gdzie stał (nadal nojwiększy i nojlepszy), tylko polska middle class wyprowadziła się z Jackowa na przedmieście, takie gdzie i my teraz mieszkamy. Właściwa następna ulica za naszym domem to już Harwood Heights.

Jeśli chodzi o ceny w USA, to zaskoczeniem było to że praktycznie wszystkie podawane są netto, a dopiero na kasie naliczają podatek obrotowy (VAT-u tutaj nie ma). Nie jest to jednak duży problem, gdyż w przeciwieństwie do Polski wynosi on, w zależności od stanu 0% (Montana) do 11,5% (akurat w Illinois). Nieco zaskoczyły mnie wyższe niż się spodziewałem ceny sprzętu elektronicznego - wbrew powszechnym opiniom wydaję mi się, że ceny są porównywalne z polskimi. W sumie nie ma się czemu dziwić, skoro wszystko i tak przyjeżdża z Chin. Na szczęście nie przyjechałem tutaj z zamiarem zakupu czegokolwiek cennego.

Jutro jedziemy do Rapid City. Czas: 21 h, dystans: 1077 mil (czyli 1 733 km). W Rapid City planujemy bądź zapłacić za zorganizowaną wycieczkę, bądź wynająć auto i udać się na Rushmore i Crazy Horse Monument. Następnym przystankiem miał być Yellowstone, jednak bez auta jest to praktycznie awykonalne. Najbliższa miejscość gdzie zatrzymuje się nasz greyhound jest oddalona od 200 km od Yellowstone (Bozeman) albo 300 km (Billings), do tego dojechalibyśmy tam, odpowiednio o 3 albo 1 w nocy, więc ciężko w tym czasie wynająć auto albo znaleźć sobie nocleg. Alternatywą jest więc podróż z Rapid City prosto do Salt Lake City, niestety to kolejne prawie 1000 mil i prawie cała doba podróży. Może ktoś z czytelników ma jakąś koncepcję co ciekawego można zobaczyć między Rapid City a Salt Lake City, a jednocześnie miejsce to leży przy głównej drodze?

Jakob
O mnie Jakob

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości