Nie można wszystkiego widzieć w czarnych barwach, a stare polskie porzekadło mówi wyraźnie że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Co prawda w myśl swobody wypowiedzi szanowny dziennik odłączył komentarze co jak sadze miało uchronić w jego mniemaniu całą blogosferę przed wstrętnymi karłami moralnymi które go krytykują. No a my zaplute karły reakcji dalej piszemy swoje komentarze w temacie Kataryny przy okazji nie widząc jakie dobre strony miało całe to zamieszanie.
Po pierwsze:
Nagle połączyły się wszystkie obozy i te opozycyjne względem władzy i te im przychylne a nawet te na co dzień prawie że nienawidzące wyżej wspomnianej koleżanki. Pojawił się jeden przeciwnik który „przypadkiem” wywołał burze dzięki której cała społeczność blogerska ( po za paroma wyjątkami, które nie dziwią ) nagle zaczęła się jednoczyć. Większość portali niezależnie od tego jaka wspierają opcje polityczną, potrafiły się w takim momencie połączyć i wspólnie skrytykować działania dziennika. Pozwala to sądzić że w momencie jeśli naszej ojczyźnie coś zagrozi zapewne staniemy wszyscy moi bracia i siostry w jednym szeregu do walki ( oczywiście po za paroma wyjątkami które albo przejdą na stronę wroga albo spieprzą zanim padłyby pierwsze strzały.) Dodatkowo informacja która pojawiła się na blogu Tomasza Szymborskiego na temat konferencji zorganizowanej pod tytułem:
„Co wolno Katarynie, a co wolno „Dziennikowi”- wolność słowa w mediach i w sieci”
Napawa optymizmem bo zapowiada się naprawdę silna kampania medialna a duża część prasy jest po stronie blogerów.
Po drugie:
Dziennik sam się wykańcza i wedle tego co widzę prawdopodobnie to pismo przestanie wkrótce istnieć bo obraziło wszystkich których było w stanie, w celu udowodnienia swojej racji zapominając że to oni są dla nas a nie my dla nich. Gadzinówka jaką bez wątpienia jest dziennik przekroczył granice, której nie należało ruszać więc być może ludzie zaczną wreszcie włączać mozgi a nie tylko łykać to co podaje im na tacy nasza codzienna prasa. Na całej tej kampanii według mojego mniemania straci nie tylko dziennik ale też inne tytuły ( państwo wiedza jakieJ) które na ogól starają się być właśnie „opiniotwórcze”. Podcięli gałąź na której sami siedzą razem z reszta prasówki naszego powszedniego dnia.
Po trzecie:
Mam nadzieje że powstanie z tego wszystkiego jakaś inicjatywa patrząca dziennikarzom na ręce. Coś jak „media-watch” w formie zarówno internetowej a być może też z czasem jako tytuł dostępny co dwa tygodnie w kiosku. Inicjatywa wyłapujące ewidentne kłamstwa dziennikarzy ich „modelowanie” tematów czy też ich pisaniem na „życzenie” Przydałoby się żeby taka inicjatywa była poparta i z jednej i z drugiej strony ale nie chce żeby było to moralne sumienie mediów a jednie organizacja pokazująca jak faktycznie ma się nasz warsztat dziennikarski. Sama blogosfera to za mało.
Czy to możliwe?
Inne tematy w dziale Polityka