Pani Voit w swoim iście poetyckim i dobrze nam znanym stylu usprawiedliwia cokolwiek dziwny wypadek Andrzeja Celińskiego. Twierdzi ze „Andrzej” dzwonił do niej chwile przed i był trzeźwy.
Pani Voit radzę żeby pilnowała Pani, żeby śledztwo nie dostał MAK bo wtedy stwierdzą winę pilota na 100 %.
najlepsza wersja jaką „Andrzej” może przedstawić to:
- jechałem samochodem w nocy i wszystko było ok. Nagle zza rogu jak wyskoczył ekran dźwiękoszczelny i jak we mnie przyłożył… A potem musiałem uciekać bo mnie gonił…
Ewentualnie jeszcze wersja z kotem Kaczyńskiego ale to po tym jak Tusk się już oburzy na raport końcowy…
„Andrzej” Trzymamy kciuki :)
Inne tematy w dziale Polityka