Jarosław Kaczyński użył kuriozalnego wytłumaczenia swojej nieobecności. - To zaprzysiężenie było wynikiem śmierci mojego brata. Dlatego nie mówię o święcie demokracji - mówił prezes PiS. A co by było gdyby to on został wybrany? Nie przeszedłby na swoje zaprzysiężenie?
Niestety wczorajszą wypowiedzią prezes Kaczyński potwierdził tylko, że do miana "polityka wielkiego formatu" sporo mu brakuje. Jarosław Kaczyński nie potrafi przegrywać, a swoim zachowaniem w stosunku do Bronisława Komorowskiego pokazuje, że nie dorósł do demokracji o którą jeszcze nie tak dawno walczył ramię w ramię z...Komorowskim.
Prezydenta nie trzeba popierać, ale należy mu okazać szacunek. Brak szacunku do głowy państwa jest brakiem szacunku dla wszystkich obywateli. No może dla wszystkich obywateli z wyjątkiem antydemokratycznych, zaślepionych i ogłuszonych pseudo-patriotów, którzy są przekonani, że wybory jeszcze trwają i w trzeciej turze wygra jedyny słuszny Jarosław. Ktoś powinien im powiedzieć, że to już koniec, trzeciej tury nie będzie, a Prezydent Rzeczypospolitej od dwóch dni sprawuje swój urząd.
Osobą która powinna im to powiedzieć jest Jarosław Kaczyński, jednak ten nastawił się na władzę i będzie próbował zdobyć ją w dowolny sposób. Teraz nie ma dla niego żadnych świętości, skończył się okres zawieszenia broni w wojnie polsko-pisowskiej. W ruch idą krzyże i cytaty. Być może niebawem pojawią się walki na pięści, wrócą teczki, haki i gwoździe do "politycznych trumien". Czego się nie robi dla władzy?
Wygląda to trochę tak jakby rozhisteryzowanemu dziecku, zabrakło pieniędzy na zabawkę i z zazdrości usiłowało zabrać lub zepsuć ją innemu...
Inne tematy w dziale Polityka