vipp vipp
166
BLOG

"Egzekucje są nieprzyjemne"

vipp vipp Polityka Obserwuj notkę 1

Anna Zechenter:    Galeria katyńskich katów


(  )

Zwierzchnikowi Błochina, byłemu szefowi kalinińskiego Zarządu NKWD Dmitrijowi Tokariewowi, pamięć dopisywała – zwłaszcza do szczegółów. 20 marca 1991 roku w wieku 89 lat stawił się przed prokuratorem jako świadek. „Łącznie około trzydziestu osób uczestniczyło w rozstrzeliwaniach – opowiadał. – Do celi, gdzie odbywało się rozstrzeliwanie, nie wchodziłem. Tam technologia była wypracowana przez Wasilija Błochina, tak…, i komendanta naszego Zarządu Andrieja Rubanowa. Obili oni wojłokiem drzwi wychodzące na korytarz, żeby nie było słychać strzałów w celach. Następnie wyprowadzali skazanych przez korytarz, skręcali w lewo, gdzie była czerwona świetlica. W czerwonej świetlicy sprawdzali według listy: czy zgadzają się dane personalne, czy nie ma jakiegoś błędu, tak..., a następnie, gdy przekonywali się, że to ten człowiek, który ma być rozstrzelany, niezwłocznie zakładali mu kajdanki i wprowadzali do celi, gdzie dokonywano rozstrzelania. Ściany celi były również obite materiałem dźwiękochłonnym” – zeznał.

Uderzył go dziecinny wygląd jednego z jeńców. „Ile masz lat?” – spytał. Chłopak powiedział, że osiemnaście. Był telefonistą w straży granicznej. „Wszedł i uśmiechał się, tak, chłopiec, zupełny chłopiec, osiemnaście lat – powiedział Tokariew. – Spytałem, ile pracował. Chłopak zaczął liczyć po polsku. Sześć miesięcy”.

Egzekucja następowała przy zagłuszającej pracy wentylatora, gdy jeniec musiał, wchodząc, pochylić głowę pod zniżającym się sufitem. „Rozstrzeliwanie było okropnie nieprzyjemne – mówił Tokariew. – Z celi było wyjście na podwórko. Tamtędy wyciągali trupy, ładowali na samochód i jechali”. Wspomniał też o nieudolności towarzyszy ze Smoleńska, którym „jeden ze skazańców usiłował uciec, krzyczał i ludzie to słyszeli”.

Jego zeznania pomogły odnaleźć miejsce w Miednoje, gdzie pogrzebano zwłoki. Tokariewa pochowano dwa lata później, w 1993 roku.

Do śmierci nikt więcej nie zadawał mu pytań o Twer.
Porządek musi być

Mitrofan Syromiatnikow, strażnik z więzienia NKWD w Charkowie, który sam zabijał jeńców ze Starobielska, przywiązywał wielką uwagę do sprawnej organizacji. Pół wieku po tamtych wydarzeniach starał się obrazowo przedstawić śledczym przebieg egzekucji: „Przyprowadzają ofiarę na korytarz. Tam ja, przypuśćmy, stoję w drzwiach – tłumaczył. – Otwieram i pytam, czy można. Stamtąd pada odpowiedź: »wejść«. Prokurator stoi za stołem, obok komendant. Pyta: nazwisko, imię, imię ojca, rok urodzenia i mówi »możecie iść«. Tu od razu strzał i już koniec, koniec. Inni nic nie widzieli. Oni tylko słyszeli odgłos. I to wszystko. Niczego natomiast nie widzieli” – zeznał jako świadek 30 lipca 1991 r.

I rzeczywiście wszystko szło jak należy. „Tak, tak. Braliśmy szynele, czapki. Prawilno. Trzeba było ich przecież przykrywać, trzeba było im czymś owijać głowy. Rozumiecie. Żeby nie krwawili. Dlatego owijaliśmy od razu po rozstrzelaniu – mówił. – Zrobiono też takie zadaszenie, gdzie wejście do piwnicy i gdzie ich rozstrzeliwano. Od góry zrobiono takie zadaszenie, pod które wjeżdżał samochód. Żeby podczas załadunku nie było nic widać z okien na górze. Rozumiecie”. Na pytanie prokuratora: „Jak się zachowywali, kiedy wiązano im ręce?” odpowiedział: „Nic nie mówili. Po prostu wiedzieli, co chcą z nimi zrobić”. Śledczy chciał jeszcze wiedzieć, czy przyjmowali śmierć z godnością. „Tak” – potwierdził Syromiatnikow.

„Wrzucano trupy wprost z samochodu do przygotowanych uprzednio dołów. Bywało jednak, że z Charkowa przywożono więźniów i zabijano ich dopiero tutaj” – pamięta. Nie zapomniał też, co działo się potem: „Dwóch brało i kładło na nosze, dwóch stało na samochodzie, a dwóch wynosiło nosze. Braliśmy ich stamtąd i układaliśmy na samochodzie, na przemian, jednego głową w jedną stronę, a drugiego w przeciwną. I tak stopniowo do brzegu, ładowaliśmy około 25 do 30 osób. Potem tymi szynelami, które zostawały, przykrywaliśmy z wierzchu. A potem wrzucaliśmy ich do dołu”.

Mordowano wieczorami strzałem w tył głowy w podziemnej celi śmierci. Zwłoki ładowano na ciężarówki i przewożono do lasu koło osiedla Piatichatki, do ośrodka wypoczynkowego NKWD, ogrodzonego wysokim parkanem z drutem kolczastym.

Mitrofanowi Syromiatnikowowi, który żył do 1992 r., nigdy nie postawiono zarzutów.
Inni niewinni

Dużo wyżej w hierarchii niż Błochin, Tokariew i Syromiatnikow stał Piotr Soprunienko, który kompletował i podpisywał listy z nazwiskami Polaków wysyłanych na śmierć. Sprawował funkcję naczelnika Zarządu do spraw Jeńców Wojennych Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych ZSRS, powołanego rozkazem Berii 19 września 1939 roku. 20 lutego 1940 roku przedstawił projekt „rozgruzki” (rozładowania) wszystkich trzech obozów: zwolnienie około 800 oficerów ‒ około trzystu starszych, chorych lub kalekich i pięciuset „pożytecznych” agronomów, lekarzy, inżynierów z „zachodniej Ukrainy” i „zachodniej Białorusi”. Czterystu oficerów Korpusu Ochrony Pogranicza, sędziów, prokuratorów, ziemian, działaczy różnych partii i pracowników wywiadu zamierzał oddać pod Sąd Specjalny NKWD. Plan ten obejmował około tysiąca dwustu ludzi. „A co z trzynastoma tysiącami?” – pytał Beria i 5 marca sam zaproponował Stalinowi proste rozwiązanie: wydanie wyroków śmierci w trybie specjalnym, bez wzywania aresztowanych i bez przedstawiania im zarzutów.

Od 1 kwietnia Soprunienko telefonował do komendantów wszystkich trzech obozów: Korolewa w Kozielsku, Bierieżkowa w Starobielsku i Borisowca w Ostaszkowie, przekazując kolejne spisy nazwisk ludzi przeznaczonych do transportu. Kilka razy wysłał też szyfrogram: „Jeśli na listach jeńców wojennych podlegających odesłaniu z obozu jest wasza agentura, tej ostatniej nigdzie nie odsyłajcie do wydania specjalnego rozporządzenia”. NKWD zwerbowało około stu osób.

Odesłany w 1963 roku w stan spoczynku, spędził trzydzieści lat na emeryturze w Moskwie. Mieszkał przy ulicy Sadowaja-Samotiecznaja. Z początkiem lat dziewięćdziesiątych przesłuchano go w prokuraturze jako świadka. Twierdził, że sam nie strzelał, i odżegnywał się od winy.

Do śmierci w 1993 roku nikt nie zakłócał jego spokoju.

Jeden z podpisanych pod decyzją z 5 marca 1940 roku o likwidacji około 25 tys. polskich jeńców i więźniów doczekał lat 90. XX wieku. Łazar Kaganowicz, bliski współpracownik Stalina, został po jego śmierci usunięty przez Chruszczowa z KPZS. W Rosji do dziś pamięta się o zbrodniach popełnianych przez niego podczas tzw. kolektywizacji i rozkułaczania na Ukrainie, północnym Kaukazie, w centralnej Rosji i na Syberii. W 1959 roku władze wysłały go na emeryturę. Był przesłuchiwany w związku ze zbrodnią katyńską – jako świadek. Umarł 25 lipca 1991 roku.

Berię  po śmierci Stalina jego następcy zgładzili ze strachu o siebie samych. Mołotow, znany przede wszystkim jako sygnatariusz układu o nieagresji z Niemcami, rozstał się z tym światem w 1986 roku. Woroszyłow spoczywa od 1969 roku przy ścianie Kremla na Placu Czerwonym. Kalinin rozchorował się śmiertelnie w 1946 roku. Mikojan najdłużej utrzymał się na szczycie: w 1956 roku podjął decyzję o stłumieniu powstania węgierskiego, a w czasie kryzysu kubańskiego pośredniczył w rozmowach Castro – Kennedy – Chruszczow. Dożył w Moskwie do 1978 roku.

Biuro Polityczne KC WKP(b) powołało 5 marca 1940 roku organ odpowiedzialny za zagładę polskich jeńców, Kolegium Specjalne w składzie: Wsiewołod Mierkułow – I zastępca ludowego komisarza spraw wewnętrznych, naczelnik Głównego Zarządu Bezpieczeństwa Państwowego NKWD; Bogdan Kobułow – komisarz bezpieczeństwa państwowego, naczelnik Zarządu Gospodarczego NKWD, oraz Leonid Basztakow, naczelnik 1 Wydziału Specjalnego NKWD. Dwóch pierwszych jego członków stracono w 1953 roku po aresztowaniu Berii, a trzeci, Basztakow, pracował do 1951 roku w Ministerstwie Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR. Nie żyje od 1970 roku.

Kaci nagrodzeni

Tokariew, Syromiatnikow i Soprunienko, szef Zarządu do Spraw Jeńców Wojennych, układający listy skazańców, dożyli ostatnich lat w ciemnościach – stracili wzrok.

Andriej Rubanow z NKWD w Kalininie szalał podobno w zakładzie dla obłąkanych, krzycząc: „Boże, tyle krwi mam na rękach! Tyle krwi samych Polaków”. Nikita Pietrow podaje za danymi MWD, że Rubanow odebrał sobie życie – podobnie jak Piotr Karcew, lejtnant w smoleńskim Zarządzie NKWD i Wasilij Pawłow, zastępca szefa kalinińskiego Zarządu NKWD.

Długo wśród rosyjskich historyków krążył dokument z niewiele mówiącymi nazwiskami 125 enkawudzistów, którzy naciskali na spust, wozili zwłoki, zasypywali doły. Były tam też nazwiska kobiet. Rozkaz 001365 z października 1945 roku o przyznaniu nagród funkcjonariuszom uczestniczącym w przygotowaniu i przeprowadzeniu egzekucji został opracowany dopiero przez Pietrowa i opublikowany w 2011 roku – polskie tłumaczenie jego książki Psy Stalina ukazało się rok później.

W dokumencie wyliczono – obok kilku znanych nazwisk, jak dwóch zastępców szefów zarządów NKWD Wasilija Pawłowa (Kalinin) i Pawła Tichonowa (Charków), którzy zrobili karierę w służbach – nazwiska popularne, bez imion, bez otczestwa, bez funkcji. Trzeba było dopiero wysiłku historyka, poszukiwań w Państwowym Archiwum Federacji Rosyjskiej i innych archiwach, by zebrać garść informacji o 114 spośród nich. Wyłania się z tej listy obraz prostych ludzi po kilku klasach szkoły podstawowej, rzadziej z „niepełnym średnim wykształceniem”. W kilku wypadkach, m.in. przy nazwisku „Błochin” pojawia się notka „niepełne wyższe”. Sekretarki, kierowcy, funkcjonariusze NKWD niskiego szczebla, nadzorcy i komendanci więzienni – oni stanowili trzon wykonawców. I kilku wyższych rangą, wysłanych do pomocy i kontrolowania operacji, m.in. kapitan Iwan Biezrukow z zarządu Ekonomicznego NKWD ZSRS, kombrig Michaił Kriwienko, szef sztabu osławionych Wojsk Konwojowych NKWD ZSRS, major Konstantin Silberman z Głównego Zarządu Więziennictwa. Większość pracowała do emerytury na niskich stanowiskach, trudno więc o nich znaleźć informacje. Ot, zwykli wyrobnicy zbrodni.

Anna Zechenter

Inna wersja tego tekstu ukazała się w tece edukacyjnej Zbrodnia katyńska, Warszawa‒Kraków 2010
__________________________________________

image
GMACH  NKVD  - Charkiv

https://katyn.miejscapamieci.gov.pl/page/strona-glowna/artykuly/charkow.php

vipp
O mnie vipp

https://lootos-neverlandd.blogspot.com/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka