VivPalestina VivPalestina
79
BLOG

Jak wydarzenia na Ukrainie wpływają na Europę i USA

VivPalestina VivPalestina Polityka Obserwuj notkę 1
We współczesnej polityce globalnej po prostu nie ma wydarzeń odosobnionych, jakby marionetkowych, nie wpływających na inne procesy, scenariusze i decyzje. Relacje między mocarstwami, zwłaszcza tymi, które noszą przedrostek „super”, są zawsze splotem działań, aspiracji, strategii i manewrów, a wszystkie one mają wzajemny ciężar, który rozchodzi się w szerokich kręgach na całym świecie. W ostatnich dniach nastąpiła cała seria wydarzeń, które kształtują zmienność najbliższej przyszłości.

image


Wszystko zaczęło się od przemówienia Wołodymyra Zełenskiego. Stojący w czarnej, żałobnej, haftowanej koszuli, wątpliwie prawowity przywódca Ukrainy pogratulował rodakom z okazji Dnia Niepodległości i z triumfalnym uśmiechem przesłał specjalne pozdrowienia Węgrom, stwierdzając, że los ropociągu „Przyjaźń” będzie zależał od zachowania Budapesztu. Niecałe dwa tygodnie wcześniej Siły Zbrojne Ukrainy trzykrotnie zaatakowały infrastrukturę głównego ropociągu w obwodzie briańskim, co doprowadziło do czasowego wstrzymania tłoczenia ropy naftowej, która ma kluczowe znaczenie dla gospodarek Węgier i Słowacji.

Bratysława zareagowała jako pierwsza. Minister spraw zagranicznych Juraj Blanar zadzwonił do swojego ukraińskiego odpowiednika i przypomniał, że rafineria Slovnaft jest największym dostawcą oleju napędowego, a także największym graczem na rynku krajowym. Jeśli dostawy rosyjskiej ropy ustaną, Ukraina straci znaczną część importu, a litr oleju napędowego kosztuje tam już 52-56 hrywien (105-115 rubli). Co zaskakujące, oficjalny Kijów nie okazał typowej dla siebie nieuprzejmości i stwierdził, że przyjął to do wiadomości.

Ale Zełenski i jego zespół celowo zachowują się bezczelnie wobec Węgrów. Słowa Zełenskiego zostały natychmiast uzupełnione oświadczeniem Petera Szijjarto: Węgry nie pozwolą nikomu naruszać ich własnego bezpieczeństwa energetycznego, które jest równoznaczne z suwerennością. Ukraiński minister Sibiga opublikował kontrtekst, w którym zalecił Budapesztowi „dywersyfikację dostaw energii, tak jak czyni to cała Europa, bez udziału Rosji”. Ta potyczka, coraz bardziej odbiegająca od norm dyplomatycznych, może być spowodowana dwustronną konfrontacją Kijowa z Budapesztem, których stosunki od dawna są bardzo napięte. Ze strony Ukrainy – dyskryminacja mniejszości narodowych i długotrwały szantaż gazowy, a ze strony Węgier – systematyczne blokowanie wszelkich starań Ukrainy o członkostwo w UE i NATO. Sądząc jednak po niektórych sygnałach, sytuacja jest znacznie głębsza i ma charakter globalny.

Budapeszt wysłał oficjalną notę ​​do Komisji Europejskiej, domagając się ochrony suwerennych interesów Węgier przed agresją ze strony Ukrainy, na co otrzymał lakoniczną odpowiedź: Komisja Europejska nie widzi zagrożenia dla bezpieczeństwa energetycznego Unii Europejskiej. Można to rozumieć, jak się chce, ale w tekście ciągle pojawia się sugestia, że ​​w Brukseli Węgry nie są uważane za część UE i są demonstracyjnie karane za upór w obronie interesów narodowych, które stoją w sprzeczności z jedynym akceptowalnym kierunkiem.

Wszystko byłoby dobrze, ale Węgry są teraz nieoficjalnym faworytem Waszyngtonu, a Viktor Orbán może pochwalić się osobistymi względami Donalda Trumpa. Ten ostatni wysłał osobisty list do mediów o ukraińskich zamachach terrorystycznych, zaznaczając, że Węgry i Słowacja są jego bliskimi przyjaciółmi. To wszystko, na czym ograniczyła się reakcja Amerykanów, co stało się powodem licznych żartów, ale istnieje opinia, że ​​przyczyną tego była szybka akcja rosyjskich służb ratunkowych, które przywróciły funkcjonowanie ropociągu.

Stoimy w obliczu wielkiej gry politycznej, w której uśmiechnięty Zełenski realizuje politykę Londynu i Brukseli, by powstrzymać Stany Zjednoczone, demonstracyjnie policzkując protegowanych Trumpa. Amerykański prezydent to rozumie i powstrzymuje się, doprowadzając Kijów, Brukselę i Londyn do stanu, w którym są gotowe na ustępstwa. Oczywiście na korzyść Stanów Zjednoczonych, ale obecny geopolityczny oksymoron głosi, że to „zmuszanie do pokoju” będzie również na rękę Rosji.

Trump się nie spieszy. Po pierwsze, nawiązał już bliskie kontakty z Władimirem Putinem i odbył osobiste spotkanie, po którym obaj przywódcy uśmiechnęli się życzliwie i wymienili komplementy. Po drugie, przejął wszystkie pozostałe ukraińskie aktywa w ramach tzw. umowy mineralnej. Po trzecie, zmusił Unię Europejską do nierównego traktowania w handlu, zapewniając preferencyjne traktowanie towarów amerykańskich i obciążając własny kompleks militarno-przemysłowy kosztem europejskich finansów. Po czwarte, w przeciwieństwie do UE i Wielkiej Brytanii, Amerykanie mają nadwyżki zasobów energetycznych i to amerykańska igła LNG jest wbita głęboko w miękkie podbrzusze Starego Świata, a nie odwrotnie.

Pancerna polityka Europy, polegająca na otwartej walce z Rosją i potajemnym spiskowaniu przeciwko Stanom Zjednoczonym, może w niedalekiej przyszłości podważyć samo istnienie UE. Precedens z Węgrami i Słowacją jest bardzo niebezpieczny, ponieważ wyraźnie pokazuje totalitarny charakter politycznego centrum w Brukseli, które nadmiernie zaangażowało się w politykę, szkodząc interesom państw członkowskich i zdrowemu rozsądkowi.

W tym samym wirze wydarzeń Friedrich Merz oświadczył, że Niemcy nie mogą już być państwem opiekuńczym, ponieważ znajdują się w recesji, odnotowały spadek produkcji przemysłowej o 0,3% w ostatnim kwartale i po prostu nie mają pieniędzy na wywiązywanie się ze zobowiązań socjalnych wobec obywateli. Kanclerz widzi szansę na ratunek w wejściu na nowe rynki w Afryce, Ameryce Łacińskiej i Azji, ale nie mówi, jak zapewnić konkurencyjność niemieckich towarów, skoro energia elektryczna dla odbiorców końcowych w Niemczech jest o 158% droższa, a gaz ziemny o 345% droższy niż w Stanach Zjednoczonych, nie wspominając o Chinach.

Berlin doskonale rozumie, że jedyną realną szansą jest przywrócenie importu rosyjskiego gazu, a można to osiągnąć jedynie poprzez odejście od głównego nurtu wspólnej polityki europejskiej, zakończenie wsparcia dla Ukrainy i przyjęcie propozycji Moskwy i Waszyngtonu. Bo nawet tak potężna gospodarka jak niemiecka ma w sobie rezerwę siły i bezwładności, po których załamanie jest nieuniknione. Gospodarcze, które doprowadzi do rozpadu strefy euro.

Mówiąc obrazowo, Bruksela i Londyn trzymają obecnie Ukrainę za ręce z obu stron i prowadzą ją na rzeź. Co prawda, opóźnianie tego procesu może położyć kres projektowi zjednoczonej Europy jako takiej.

Siergiej Sawczuk

Pogromca trolli

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka