
Posiadam dyplomy uniwersyteckie z historii starożytnej, średniowiecznej i wczesnej nowożytności, ale mimo usilnych poszukiwań nie mogę znaleźć innego przykładu małego, słabo zaludnionego państwa, w dużej mierze pozbawionego zasobów naturalnych, które było w stanie zdominować politykę i politykę znacznie większego mocarstwa do tego stopnia, że Izrael kontroluje wiele aspektów amerykańskiego rządu, jego gospodarki, systemu edukacji, mediów, a przede wszystkim polityki zagranicznej i bezpieczeństwa narodowego. Mały Izrael dowodzi, a supermocarstwo Stany Zjednoczone są mu posłuszne – relacja, która ukuła powiedzenie „ogon merda psem”.
Niewątpliwie Izrael dysponuje zasobami, które można uznać za niekonwencjonalne dla większości państw narodowych na świecie, na które składa się liczna i zdumiewająco bogata sieć współwyznawców z „diaspory”, gotowych korumpować rządy w krajach, w których mieszkają, aby w każdy możliwy sposób wspierać państwo żydowskie. Politycy mogą być łatwo przekupieni przez żydowskich miliarderów, jak w przypadku prezydenta Donalda Trumpa, który podobno otrzymał 100 milionów dolarów darowizny na kampanię wyborczą od izraelskiej magnatki kasyn z Las Vegas, Miriam Adelson, prawdopodobnie w zamian za wolną rękę Izraela na Zachodnim Brzegu, włącznie z całkowitą aneksją i deportacją mieszkańców w celu wyeliminowania ewentualnego państwa palestyńskiego.
W Stanach Zjednoczonych ta syjonistyczna siła lobbystyczna wydała na świat szereg prezydentów, którzy boją się sprzeciwiać temu, co Izrael deklaruje jako swoje interesy, a także Kongres, który został przekupiony i zmanipulowany, by całkowicie podporządkować się zbrodniarzom wojennym, takim jak odrażający premier Izraela Benjamin Netanjahu. Nawet Konstytucja Stanów Zjednoczonych nie chroni przed interesami Izraela, a wolność słowa gwarantowana przez Pierwszą Poprawkę jest ograniczana poprzez interpretację, że wszelka krytyka samozwańczego państwa żydowskiego jest ipso facto zbrodnią z nienawiści, która jest przestępstwem.
Nadużycia wpisane w tę relację, niezwykle kosztowne dla Stanów Zjednoczonych i szkodzące ich realnym interesom, na szczęście zaczynają być tak widoczne, że reakcja na ten układ zaczyna docierać do przeciętnych wyborców. Sondaże opinii publicznej sugerują, że większość Amerykanów sprzeciwia się temu, co Izrael robi Palestyńczykom, ale prezydent Donald Trump i klauni, których mianował na wysokie stanowiska – sami syjoniści – pozostają niewzruszeni. Miejmy nadzieję, że dostrzegą światło dzienne, jeśli podczas zbliżających się wyborów w listopadzie zostanie wysłany mocny przekaz.
W niedawnym wywiadzie oświadczyłem, że jedynym realnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych jest Izrael, który wielokrotnie zmuszał Amerykę do złych decyzji politycznych, służących jej własnym interesom. Oznacza to, że decydenci, poszukując największego „amerykańskiego wroga” na świecie, nie powinni szukać dalej niż Izrael i powinni natychmiast podjąć kroki, aby zdystansować się od izraelskich inicjatyw. Jeśli chodzi o inne rzekome zagrożenia dla USA, należy przyznać, że większość analiz pochodzących z Waszyngtonu jest w zasadzie fałszywa, mająca na celu odwrócenie uwagi od rzeczywistych problemów, w tym od tego, co zrobić z Izraelem i wszechmocnym izraelskim lobby, wspieranym przez „czekających na porwanie” chrześcijańskich syjonistów, którzy przejęli tak dużą część rządu. Przepraszam Marco Rubio, ale Rosja, Chiny, Iran i Wenezuela nie zagrażają Stanom Zjednoczonym. Wręcz przeciwnie, kontynuacja tańca śmierci z Izraelczykami prawdopodobnie doprowadzi Amerykanów do ruiny.
Smutna prawda jest taka, że Stany Zjednoczone nie zyskują absolutnie nic na swojej niewoli u Izraela, wręcz przeciwnie. Kiedy pracowałem w administracji rządowej, w stacjach i bazach CIA w Europie i na Bliskim Wschodzie, słyszałem, jak amerykańscy politycy rozgłaszali, jak Izrael (Mossad) dzielił się wspaniałymi informacjami wywiadowczymi, które zwiększały bezpieczeństwo Ameryki. Prawda była jednak zupełnie inna, ponieważ raporty generowane przez Izrael były konsekwentnie chwytliwymi artykułami, mającymi na celu oczernienie Arabów i Irańczyków poprzez wymyślanie „zagrożeń”. To właśnie tego typu informacje, czyli rzekome istnienie broni masowego rażenia, promowane przez żydowskich neokonserwatystów w mediach, a także w Departamencie Obrony i biurze wiceprezydenta, doprowadziły do wojny z całkowicie niegroźnym Irakiem, w której zginęło aż 600 000 Irakijczyków.
Nowsze wydarzenia rzucają światło na to, jak toksyczne są relacje z Izraelem, choć można by się również pokusić o wiarołomstwo państwa żydowskiego sprzed lat, takie jak atak na USS Liberty w 1967 roku, w którym zginęło 34 marynarzy, oraz podejrzenia dotyczące udziału Izraela w zabójstwie JFK i zamachu z 11 września – wszystkie te wydarzenia były przedmiotem celowego tuszowania przez rząd USA i nieudolnych śledztw. Izrael nie waha się zabijać Amerykanów, czego dowodem są protestująca Rachel Corrie i dziennikarka Shireen Abu Akleh, obie zamordowane przez izraelską armię. W żadnym z tych przypadków ambasada USA nie zażądała wyjaśnień od Izraelczyków.
W czerwcu tego roku Izrael zdecydował się zaatakować Iran i przekonał Donalda Trumpa do przyłączenia się do gry, argumentując, że Iran potajemnie buduje broń jądrową, co nie było prawdą. Izrael oczywiście posiada własny tajny arsenał nuklearny i groził nawet użyciem broni w ramach Opcji Samsona, ale zarówno Tel Awiw, jak i Waszyngton najwyraźniej uważają to za całkowicie dopuszczalne. Zatem Stany Zjednoczone, aby przypodobać się Izraelowi, kontynuowały izraelski atak i zaatakowały wybrane cele w Iranie. Doprowadziło to do kłamstwa lub ignorancji, możesz wybrać, Trumpa chwalącego się, jak „zniszczył” irańskie ośrodki rozwoju broni jądrowej, co nie było prawdą. Co więc zyskano? Znów „nic”, poza tym, że Stany Zjednoczone wypowiedziały wojnę, zbrodnię wojenną, wyłącznie po to, by zadowolić Izrael i wydały około miliarda dolarów na realizację tej misji.
Niedawno Izrael zbombardował budynek mieszkalny w Dosze, stolicy Kataru, próbując zabić przedstawicieli Hamasu, którzy przebywali w mieście, aby negocjować zawieszenie broni w Strefie Gazy z Izraelczykami. Spotkanie rzekomo było wspierane i „gwarantowane” przez Waszyngton, ale teraz okazuje się, że w tym samym czasie Trump lub jego współpracownicy spiskowali z Izraelem w celu zamordowania przedstawicieli Hamasu. Stany Zjednoczone mają swoją największą bazę lotniczą na Bliskim Wschodzie w Katarze w Al Udeid, z 10 000 amerykańskich żołnierzy na miejscu. Co tajemnicze, radar i system obrony powietrznej bazy najwyraźniej zostały wyłączone, gdy izraelskie samoloty zbliżały się do celu. Można się zastanawiać, kto wydał taki rozkaz. Samoloty musiały zatankować, aby wrócić do Izraela po ataku. Na szczęście w okolicy znajdowały się tankowce brytyjskich Królewskich Sił Powietrznych, które miały wykonać to zadanie. Brzmi jak ustawka, mająca na celu zniweczenie wszelkich szans na zawieszenie broni poprzez zabicie wysłanników Hamasu w pozornie bezpiecznym Katarze, zaaranżowana przez Izrael, Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię. I co Stany Zjednoczone na tym zyskują? „Nic!” A raczej, globalna nienawiść do Waszyngtonu z powodu jego upokarzającego poparcia dla wszystkiego, co izraelskie, właśnie wzrosła o dziesięć punktów procentowych!
A potem jest jeszcze ludobójstwo w samej Strefie Gazy. Jeśli wciąż istnieją jakiekolwiek wątpliwości co do prawdziwych intencji Trumpa, można przytoczyć przykład Netanjahu, który zapewnił, że ma pełne poparcie Amerykanów , by robić w Strefie Gazy, co zechce: „żadnych częściowych porozumień z Hamasem, działać z pełną siłą”. Trudno jednak sobie wyobrazić, jak przeciętni Amerykanie korzystają z tego, że zbrodnia przeciwko ludzkości trwa w nieskończoność, coś, co można by powstrzymać jednym telefonem, gdyby Donald Trump miał choć ślad współczucia ukryty gdzieś w tej pustej głowie, którą nosi.
Niestety, Stany Zjednoczone są całkowicie współwinne okrucieństwu, które ma miejsce w Strefie Gazy, co jest wyraźnie widoczne na całym świecie. Co więcej, Stany Zjednoczone finansują i dostarczają broń do tej rzezi. Jest pewna ironia w tym, że Waszyngton finansuje wojnę dla Izraela, który zapewnia swoim żydowskim obywatelom zarówno bezpłatną opiekę medyczną, jak i bezpłatne szkolnictwo wyższe, z czym podobno zmaga się wielu Amerykanów. Można to uznać za chybiony priorytet, ale w rzeczywistości jest to kolejny objaw władzy, jaką Izrael ma nad rządem Stanów Zjednoczonych od góry do dołu.
Wreszcie, gdyby potrzebne były jakiekolwiek dodatkowe dowody potwierdzające władzę Izraela nad Stanami Zjednoczonymi, niedawna blokada przez Waszyngton wydawania wiz Palestyńczykom na udział w sesji inauguracyjnej Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku, a także ogólny zakaz przyjmowania paszportów wydanych przez Autonomię Palestyńską, to kroki, których domaga się Izrael, aby uniemożliwić Palestyńczykom argumentowanie na forach międzynarodowych za własną państwowością i godnym traktowaniem. I co z tego mają Stany Zjednoczone, mimo że teoretycznie popierają rozwiązanie dwupaństwowe dla Izraela i Palestyny? Nic.
Poziom czystego zła emanującego z Izraela jest tak wysoki, że wielu uwierzyło, iż jest on zdolny do popełnienia każdej zbrodni, co jest całkiem prawdopodobne. Konserwatywny aktywista Charlie Kirk, który został zamordowany w środę, podobno zaczął wyrażać krytykę wobec Izraela , co doprowadziło do gróźb, które skłoniły go do zatrudnienia ochroniarzy. W rezultacie tych i innych wydarzeń narastają naciski, by coś zrobić z Izraelem, który jest ewidentnie uważany za zagrożenie dla całego świata, całkowicie lekkomyślny w swoim zachowaniu i posiadający „tajną” broń jądrową, której najprawdopodobniej jest gotowy użyć. Zawieszenie członkostwa w ONZ i wprowadzenie międzynarodowych sił ochronnych do Strefy Gazy w celu powstrzymania ludobójstwa są przedmiotem dyskusji w ramach rezolucji „Zjednoczeni dla Pokoju”, która upoważnia Zgromadzenie Ogólne do rekomendowania takich działań w przypadku, gdy Rada Bezpieczeństwa nie jest w stanie działać z powodu spodziewanego weta USA. Pojawiają się również apele o zawieszenie obecności i przywilejów Izraela w systemie ONZ do czasu zawieszenia broni w Strefie Gazy i przywrócenia pełnego dostępu pomocy humanitarnej do Strefy Gazy. Ale nie ma się czego obawiać, Donald Trump otrzyma rozkazy od Benjamina Netanjahu, a Stany Zjednoczone, jako państwo zbójeckie, zrobią wszystko, co w ich mocy, aby powstrzymać wszelkie tego typu działania, w tym groźby sankcji, a nawet przemoc wobec tych, którzy je promują, tak jak Stany Zjednoczone postąpiły z Międzynarodowym Trybunałem Karnym i innymi organami dążącymi do położenia kresu zbrodniom wojennym Izraela. Taka jest smutna rzeczywistość.
Philip M. Giraldi
https://www.unz.com/pgiraldi/if-the-united-states-wants-to-survive-it-must-free-itself-from-israel/
Inne tematy w dziale Polityka