Spotykam go często przy wejściu do pasażu handlowego. Uśmiechnięty i zadowolony z życia zaczepia niemal wszystkich, którzy tam się tłoczą. Bardzo lubi podawać rękę. Szczególnie jeśli rozpozna kogoś, kto odwzajemni jego radosne powitanie. Jest bardzo wysoki, co widać z daleka, mimo że zawsze siedzi na wózku, ktory służy mu za podporę, kiedy musi chodzić.
Oswald jest inwalidą. Ma chore kolana i coś z kręgosłupem. Opowiadał mi, że nadwyrężył go sobie jeszcze w byłej NRD spadając z konia. Pracował w Meklenburgii w państwowym gospodarstwie rolnym. Teraz sprzedaje gazetę wydawaną przez berlińskich bezdomnych. Jej kupno jest formą datku. Zazwyczaj kiedy chce mi wcisnąć egzemplarz przy wejściu do Kaiser-Wilhelm-Passage, wymawiam się, że nie kupię, bo i tak już za dużo czytałem, ale czasami daję mu parę drobnych.

Zazwyczaj zachowuje sie jak dziecko. Cieszy się z każdego spotkania i myślę, że jest przez wszystkich lubiany. Wejście do pasażu handlowego bez Oswalda byłoby anonimowe i puste. Parę miesięcy temu zrobiłem mu serię zdjęć, ale nie wyszły dobrze. Było to w samo południe przy ostrym słońcu, tak że wszystko było jakby spłaszczone i pozbawione wyrazu. Ale kiedy przyniosłem odbitki Oswaldowi, był zachwycony.

Dzisiaj zrobiłem kilka nowych. Głównie ze względu na światło, które było zdecydowanie lepsze i żeby zatrzeć pamięć o tamtych nieudanych. Gdybym robił filmy, dałbym mu jakąś rolę i chyba nie musiałbym potem tego żałować.

Oswald ma wiele przyjaźni. Wydaje mi się, że wysiaduje godzinami przed wejściem do pasażu Cesarza Wilhelma nie po to, żeby zarobić parę groszy sprzedając gazetę, tylko żeby czuć wokół sieibie obecność innych ludzi. Czasem są to także psy...

Ale w przeważającej mierze ludzie.



Inne tematy w dziale Rozmaitości