W Spiegel-online znalazłem mapę świata z wyciekami poczty dyplomatycznej przechwyconymi przez megalomana z WikiLeak. Uwzględnia wszystkie kraje, w których funkcjonują amerykańskie placówki dyplomatyczne. Zakladam istnienie zależności pomiędzy wielkością i znaczeniem owych krajów, a ilością depesz wysyłanych stamtąd ( np. z ambasady USA w Warszawie) od roku 2001 do dzisiaj.
Wystarczy kliknąć w dowolne miejsce, żeby dowiedzieć się, jak rosło, względnie spadało zainteresowanie największego mocarstwa świata wybranym krajem, względnie rejonem geograficznym, w którym utrzymuje swoje przedstawicielstwa.
Kliknąłem w Polskę...
Każdy to może zrobić tutaj http:/www.spiegel.de/flash/flash-24857.html#tab=0:
Z zamieszczonej na dole statystyki wynika, że w czasie od 2001 do dzisiaj centrala w Waszyngtonie odebrała od swoich służb dyplomatycznych w Polsce ponad 25 tysięcy depesz. Jest to dużo, choć nasuwa się pytanie: Dlaczego liczba, która (co rzuca się w oczy na wykresie) z początkiem nowego tysiąclecia była tak skromna, zaczęła tak nagle rosnąć jesienią 2005 roku, czyli zaraz po dojściu braci Kaczyńskich do władzy?
Czyżby Amerykanie im nie dowierzali? Ale dlaczego? Wszyscy pamiętaja chyba nieudane zabiegi byłego prezydenta Polski o uzyskanie audiencji u George'a W. Busha. Prezydent USA go unikał. Wymawiał się, że jest zajęty. Mimo powtarzanych w kółko zapewnień Kaczyńskiego o lojalności wobec sojusznika zza oceanu. O co wtedy poszło?
Dużo bym dał, żeby dotrzeć do zawartości poczty dyplomatycznej z Warszawy do Waszygtonu z tamtego czasu....
Warto zauważyć, że po przegranej Jarosława Kaczyńskiego w wyborach parlamentarnych w 2008 stopień zainteresowania Polską w świetle częstotliwości amerykańskich depesz dyplomatycznych spadł jeszcze gwałtowniej niż wzrósł w 2005.
Zrównał się z poziomem z 2004.
Co widać na wykresie.
Inne tematy w dziale Polityka