I stało się... Nie mam już żadnych praw, bo konstytucja zawladnięta. Sejm się za mną już nie ujmie, bo "w mniejszości",Trybunał też. Na pomoc Policji już nie liczę, bo ustaw postawiła Nas po przeciwnej stronie barykady. Teraz to tylko mają polowć na mnie.
Ja, bezdomny, bezrobotny, to dla Państwa "zakała". Nie płacę podatków i nie wyrabiam PKB(?). Ale żyję jakoś w tym kraju. Nie płacę podatków?! Ale każdy mój zakup w "Biedronce" to przecież zapłacony PODATEK VAT(!).
Moja praca "na czarno" to jednak jakiś wyprodukowany produkt, który gdzieś się sprzedaje i podwyższa PKB.
ZUS ? Wiem, że nie mogę na niego liczyć, więc nie choruję! Emerytura? Również nie liczę na nią, więc zamierzam umrzeć na stanowisku pracy.
Już chyba skończę pisanie w Interneci, bo jak nie "po linii" to jutro ABW "u moich bram".
Za komuny nie potrafiłem się pogodzić z rządami Biura Politycznego, Pierwszego Sekretarza, Podstawowej Komurki Partyjnej...
Nie spodziewałem się jednak, że dożyję w Polsce "rządów jednostki". I to uważam za upadek poniżej "zera absolutnego".
