Janko Walski Janko Walski
320
BLOG

"Nie jest źle" - twierdzi Janina Jankowska.

Janko Walski Janko Walski Polityka Obserwuj notkę 4

Też się ucieszyłem czytając początek wpisu znanej publicystki na temat Ukrainy:

"Ukraina zaskakuje.  Zapamiętajcie sobie datę 22.II.2013 r. Będą nią ładować akumulatory następne pokolenia Ukraińców. Zobaczycie! To, w jaki sposób przejmują władze nowe siły jest fenomenem. Przebili nasz „okrągły stół”.  Oto energia Majdanu, poświęcenie tysięcy ludzi, którzy w chłodzie, deszczu i mrozie  przez 3 miesiące czuwali z determinacją aż do oddania życia,  przeniosła się do  Rady Najwyższej, parlamentu Ukrainy. Elity są pod stałą kontrolą. Jak na razie, dobrze pracują."

Nic tylko przyklasnąć. Przemknęło mi nawet, że Ukraina odblokowała JJ jakąś zapadkę w głowie, przywróciła wzrok i inne funkcje. Następne zdania sprowadziły mnie jednak na ziemię. Wystarczy przytoczyć dwa:

"Mnóstwo zmarnowanego czasu antenowego na roztrząsanie wychwyconych w przejściu słów min.Sikorskiego (do Rady Majdanu) Bezsensownie  stają się osią walki.  Tylko ludzie, którzy nie znają  natury negocjacji mogą takie słowa off record  uznać za kompromitujące. Bufonowaty, kabotyński minister Sikorski, tu akurat był dobry, skuteczny. "

Można mieć wątpliwości czy Janina Jankowska wczytała się wystarczająco uważnie w krytykę Sikorskiego. Gdyby tak było to zorientowałaby się, że nie o jakieś niewłaściwe słowa w niej tylko chodzi, nie o niepotrzebne naruszanie poczucia godności milionów Ukraińców swoim buractwem, choć akurat znana publicystka nie jest pierwszą osobą, po której spodziewałbym się przejścia nad tym do porządku dziennego. Przede wszystkim słowa te odsłoniły w sposób czytelny dla każdego (no, prawie dla każdego) to co od incydentu gruzińskiego w 2008 stale puka do naszej świadomości każdym ogniwem łańcucha zdarzeń, w których Sikorski uczestniczy. Odsłoniły kolejny raz, w dodatku dobitniej niż wcześniej to, że wykorzystywany jest do realizacji celów polityki imperialnej Putina pozostających w rażącej sprzeczności z polskim interesem, z polską racją stanu, służących ponownemu podporządkowaniu "bliskiej zagranicy".

Putin wykorzystuje Sikorskiego rzecz jasna w zakresie ograniczonym obawą przed zdemaskowaniem wobec szerokiego ogółu. Obawą niezbyt wielką zważywszy parasol ochronny Resortowych i utrzymujące się  otumanienie wciąż znacznej części elit (w rozumieniu środowisk mających największy wpływ na kształtowanie opinii). Uwikłanie Ministra najjaskrawiej wyszło w kontekście katastrofy smoleńskiej. Do tej pory przybywa jeszcze pytań bez odpowiedzi dotyczących jego roli w tej największej w naszej historii tragedii i w tym wszystkim co działo się później.

Wracając do Kijowa, dlaczego celem Putina było tzw "porozumienie" Majdanu z jego człowiekiem - Janukowyczem i do czego potrzebny był mu polski minister? Wystarczy sobie przypomnieć, że wcześniejsze próby bez udziału ministrów UE nie udały się.  Jakie więc pole manewru pozostało Putinowi po trzech miesiącach zdumiewającej determinacji Powstańców, w dodatku nie dających się nabierać na dezinformacje masowych mediów, na prośby i na groźby.

Łatwo odczytać scenariusz kremlowski. Ostatni akt przygotowano bardzo starannie. Uwerturą poprzedzającą przyjazd oficjeli z Unii miał być losowy odstrzał drugiej linii Majdanu, tej obsługującej pierwszą, dostarczającej kamienie, opony, żywność, lekarstwa, zajmującej się rannymi. I był. Po co to zrobiono? To proste: by doprowadzić do sytuacji, w której manifestanci rzucą się na Berkut wywołując krwawy odwet. Innymi słowy chodziło o wywołanie jatki na Majdanie. Następnego dnia na pobojowisko mieli wkroczyć europejscy emisariusze pojednania prowadzeni przez Sikorskiego jako najbardziej w Unii zorientowanego, by w świetle jupiterów swoim autorytetem przypieczętowali wiekopomne "porozumienie". 

Wszyscy odetchnęliby z ulgą: świat nie musiałby narażać się Putinowi, Sikorski i Komorowski (ten ostatni zdążył na konto zapowiadającego się "sukcesu" wygłosić mowę w TVP, tuż po biegu łyżwowym na olimpiadzie, by widownia była jak największa) osiągnęliby wielki sukces, Polska raz jeszcze stałaby się wzorem pokojowego rozwiązywania konfliktów dla całego świata, Janukowycz dostałby rok na zneutralizowanie przywódców Majdanu (tu zapewne skorzystałby z doświadczenia Jaruzelskiego - doradcy Komorowskiego i z doświadczenia  Tuska w dorzynaniu watach), Putin dostałby Ukrainę, a Majdan i Ukraina wydruk "porozumienia", które było w istocie aktem kapitulacji poświadczonym przez unijnych rozjemców. Proszę bardzo, jeden Sikorski, a ile korzyści...

I tak to  szło od strony rozgrywającego. Majdan jednak nie dał się zamienić w jatkę, nie wystraszył się kul i nie dał się wpuścić w "porozumienie" mimo silnej presji Sikorskiego. Kliczko i Jacyna owszem dali, ale do tego dawania Ukraińcy zdążyli się już przyzwyczaić i nie miało to dla nich żadnego znaczenia, podobnie jak podpis Sikorskiego.

Sikorski natomiast świadomie czy nieświadomie zrobił dokładnie to czego Putin po nim spodziewał się. Ponieważ motywacji nie jesteśmy w stanie odgadnąć pozostają fakty, a te wymowę mają wyjątkowo ponurą.
 

Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, te same cele polityczne, które w PRLu musiały mieć ochronę armii czerwonej, aparatu partyjnego, milicji, SB i WSW, potężnej sieci tajnych współpracowników. Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, cele polityczne agresywnego imperializmu Kremla bez wsparcia rozbudowanego do przecinków w zdaniach aparatu cenzorskiego. Elity III RP nienawidzą elit przeciwstawiających się im tak samo jak pryszczaci w czasach stalinowskich nienawidzili żołnierzy wyklętych. Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, te same cele polityczne co PRL znacznie lepiej. W PRLu nie stawiano pomników hordom bolszewickim z 1920 roku, ze szkół nie rugowano Mickiewicza, pod koniec nie wsadzano do więzienia na 8 miesięcy kogoś kto powiedział, że rządzący są głupi, nie prowadzono frontalnej wojny z polską tradycją i Kościołem, nie zwalczano w sposób jawny tego wszystkiego co buduje poczucie tożsamości narodowej i co daje poczucie dumy Polakom, nie niszczono na taką skalę oświaty i kultury. Nie zlikwidowano polskiego wojska. Podobnie jak dzisiaj starano się przykrywać wasalne relacje, uzależnienie i wyzysk, dobrosąsiedzkimi relacjami, sympatią do Rosji, słowiańską wspólnotą. Łatwiej było ukryć uprzywilejowanie, korupcję i inne właściwe dla systemu neokolonialnego patologie, ale też możliwości w tym względzie z powodu organicznej  niewydolności systemu były bardzo ograniczone.  W żadnym momencie, nawet w czasie stalinowskiej nocy, nie odważono się zabić, w biały dzień, zbiorowo, na oczach całego świata, przywódców tych, którzy na to wszystko się nie godzą. "Nic się nie stało" w chwilę po tragedii smoleńskiej usłyszały elity III RP od swojego najwyższego kapłana. Dlaczego tak się porobiło? "Budowa państwa opartego na aparacie wywodzącym się z PZPR i SB była możliwa tylko pod warunkiem stworzenia gigantycznego systemu kłamstwa. Kłamstwa, w którym agenci komunistycznej bezpieki są bohaterami opozycji, partyjni nadzorcy i niszczyciele polskiej nauki – wybitnymi twórcami, a zwykli tchórze i złodzieje – moralnymi autorytetami" (Antoni Macierewicz - "Najdłuższa walka nowoczesnej Europy")

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka