Tak to może i wygląda, ale czy tak jest?
Przyjrzyjmy się tym, którzy dzisiaj najgłośniej tokują w mediach o rosyjskim zagrożeniu i kto najdonośniej krzyczy, że Putin to osoba niebezpieczna, nieobliczalna i niewiarygodna - mówi kokos26 w swoim znakomitym wpisie pt
. Zdrajcy w panice się "legendują". To są dokładnie te same zakłamane gęby - czytamy
, które po 10 kwietnia wzywały do palenia świeczek czerwonoarmiejcom w dowód wdzięczności za okazaną nam pomoc. To jest ten sam prezydent, który odznaczał rosyjskich strażaków gaszących na Siewiernym pożar, którego nie było i przypinający medale rosyjskim lekarzom, którzy bezcześcili zwłoki poległych. To jest ten sam prezydent, który odznaczał przedstawicieli rosyjskich służb mundurowych, które okradały zwłoki ofiar.
Dzisiaj przestrzegają przed Putinem ci sami faryzeusze, którzy bywali u niego na prywatnej daczy w Soczi, jak Leszek Miller, Adam Michnik czy Andrzej Rozenek. Dzisiaj przed Putinem ostrzega Palikot, którego partyjni koledzy biegali do rosyjskiej ambasady skarżąc się na polski przeżarty nacjonalizmem i rasizmem naród. Ten sam Palikot, który wzywał do likwidacji polskiej armii, która z uwagi na zapewnione nam po wszech czasy bezpieczeństwo nie jest już do niczego potrzebna.
Zwróćmy uwagę na dzisiejszą postawę Tuska, który z tym samym Putinem kilka lat wcześniej uknuł dyplomatyczną intrygę skierowaną przeciwko prezydentowi własnego państwa i twierdził po smoleńskiej tragedii, że nie ma powodu, by Putinowi nie wierzyć.
Doceniając trafność obserwacji Autora, trudno mi zgodzić się z twierdzeniem, że ta iście orwellowska zmiana kursu o 180 stopni podczas otwartej sesji narracyjnej w ciągu jednego zaledwie dnia była przejawem paniki. Panika jest bowiem siostrą zaskoczenia i strachu, przy czym obydwa czynniki muszą wystąpić jednocześnie.
Czy ostatnie działania Putina mogły być zaskoczeniem dla osób czynnie uprawiających politykę jako przywódcy państwa, doskonale znający jej kuchnię oraz dysponujący informacjami niejawnymi swoich i współpracujących służb? Zaskoczenie i strach, owszem, MÓGŁ przynieść 10 kwiecień. Część zapamiętałych graczy przeciwko śp. Prezydentowi mogła przerazić niewspółmierność skutków z celami, dla których do gry włączono Putina. Jak pamiętamy, ci co "zdali egzamin" nie wykazywali jednak żadnych oznak przerażenia wówczas, poza łatwymi do odszyfrowania pozami. Przeciwnie, z pieśnią pt. "nic się nie stało" na ustach zabrali się za zacieranie śladów zbiorowego mordu w "atmosferze wzajemnego zrozumienia i pełnego zaufania" do Putina i jego szympansów...
Miesiące protestów na Majdanie z pewnością wystarczyły na zastanawianie się, jakie działania może szykować Putin. Co zatem "zaskoczyło" i spowodowało tak nagłe wyjście Komorowskiego, Tuska i Sikorskiego (KTS) przed szereg pomstujących przeciwko Putinowi, a za nimi całego ich potężnego medialno-celebryckiego otoczenia? Przejrzeli na oczy i postanowili zrobić wszystko by zatrzymać Putina? Przecież wiedzą doskonale, że Putin ma ich w garści. Wystarczyłoby np. upublicznienie filmu, z którego pochodzą głośne zdjęcia Tuska, niemal przybijającego Putinowi "piątkę" w najtragiczniejszych dla Polski chwilach od czasów wojny, albo fragmenty słynnej rozmowy na sopockim molo, której dokumentacja ponoć "zaginęła". A Putina nie drażni to ich ujadanie?
Nie drażni, bo gęganie Zachodu zostało przewidziane i zostało z wkalkulowane w każdy z dopuszczonych scenariuszy podporządkowania Ukrainy. Skoro tak, to co szkodziło, by najgłośniej gęgały polskie kukły, wywołując przy okazji irytację Merkel i jej odpowiedników z Francji i Włoch przedkładających interesiki z Putinem ponad rzeczywiste interesy swoich państw. Tak jak Bolek usiłował uchodzić za największego radykała w Stoczni, wiedząc, że włos mu z głowy nie spadnie, tak zatroskani o losy Polski "patrioci" - Komorowski, Tusk i Sikorski mogą najgłośniej ujadać, kiedy z góry wiadomo, że i tak palcem w bucie Europa nie kiwnie.
Dzięki takiemu uwiarygodnieniu się wobec opinii publicznej zarówno w Polsce, jak i poza nią, ponownie stają się dla Putina użytecznymi. Dodatkowy bonus: obiecująco rosną ich szanse na objęcie ważnych stanowisk w UE - czy można chcieć więcej? A jeszcze wczoraj byli spisani na straty i nowych szympansy Putina szykowały w ich miejsce. Po zalegendowaniu znów staną się nietykalni! Cała potężna agentura wpływu znów będzie ich wspierać i chronić tak jak na początku.
Mord smoleński? Niemożliwy. Gdyby coś było nie tak, to przecież właśnie pokazali, co potrafią. Tak będzie teraz szło.
Wiele rzeczy ładnie się domyka. Zauważmy jeszcze, że nie mieli innego wyjścia, jeśli nie chcieli podzielić losu Janukowycza. Wszyscy umoczeni pojęli to w lot włącznie z Lisem, bo inteligencja rośnie, gdy trzeba chronić własną skórę. Stąd ten zadziwiający kolektywny charakter reorientacji, od Komorowskiego po ostatniego Kraśkę.
Czy ta nowa maskarada im wyjdzie? Mam nadzieję, że tym razem zbiorowa głupota nie osiągnie masy krytycznej.
Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, te same cele polityczne, które w PRLu musiały mieć ochronę armii czerwonej, aparatu partyjnego, milicji, SB i WSW, potężnej sieci tajnych współpracowników. Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, cele polityczne agresywnego imperializmu Kremla bez wsparcia rozbudowanego do przecinków w zdaniach aparatu cenzorskiego. Elity III RP nienawidzą elit przeciwstawiających się im tak samo jak pryszczaci w czasach stalinowskich nienawidzili żołnierzy wyklętych.
Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, te same cele polityczne co PRL znacznie lepiej. W PRLu nie stawiano pomników hordom bolszewickim z 1920 roku, ze szkół nie rugowano Mickiewicza, pod koniec nie wsadzano do więzienia na 8 miesięcy kogoś kto powiedział, że rządzący są głupi, nie prowadzono frontalnej wojny z polską tradycją i Kościołem, nie zwalczano w sposób jawny tego wszystkiego co buduje poczucie tożsamości narodowej i co daje poczucie dumy Polakom, nie niszczono na taką skalę oświaty i kultury. Nie zlikwidowano polskiego wojska.
Podobnie jak dzisiaj starano się przykrywać wasalne relacje, uzależnienie i wyzysk, dobrosąsiedzkimi relacjami, sympatią do Rosji, słowiańską wspólnotą. Łatwiej było ukryć uprzywilejowanie, korupcję i inne właściwe dla systemu neokolonialnego patologie, ale też możliwości w tym względzie z powodu organicznej niewydolności systemu były bardzo ograniczone.
W żadnym momencie, nawet w czasie stalinowskiej nocy, nie odważono się zabić, w biały dzień, zbiorowo, na oczach całego świata, przywódców tych, którzy na to wszystko się nie godzą. "Nic się nie stało" w chwilę po tragedii smoleńskiej usłyszały elity III RP od swojego najwyższego kapłana.
Dlaczego tak się porobiło?
"Budowa państwa opartego na aparacie wywodzącym się z PZPR i SB była możliwa tylko pod warunkiem stworzenia gigantycznego systemu kłamstwa. Kłamstwa, w którym agenci komunistycznej bezpieki są bohaterami opozycji, partyjni nadzorcy i niszczyciele polskiej nauki – wybitnymi twórcami, a zwykli tchórze i złodzieje – moralnymi autorytetami" (Antoni Macierewicz - "Najdłuższa walka nowoczesnej Europy")
Nowości od blogera