Mają uprzedzić zapowiedziane w kwietniu przez Wojciecha Sumlińskiego upublicznienie pogrążającej Komorowskiego wiedzy. Sprawa jest niezwykłej wagi, bo dotyka podstawowych mechanizmów funkcjonowania III RP. Wystarczy posłuchać co mówi Wojciech Sumliński na swoim blogu:
"W kwietniu br. publicznie zapowiedziałem publikację książki o Bronisławie Komorowskim, z której opinia publiczna dowie się, kim naprawdę jest prezydent RP. Zapowiedziałem, że książka będzie udokumentowana i pełna faktów, których nie sposób podważyć. Zapowiedziałem też ujawnienie jednego ze źródeł – za jego wiedzą i wolą. To były wysoki rangą oficer WSI, mój były informator, który dowiedziawszy się, że jest w ostatnim stadium choroby nowotworowej i że zostało mu w najlepszym razie kilka miesięcy życia, pojednał się z Bogiem - w którego wcześniej nie wierzył - i otrzymał od spowiednika niezwykłą pokutę: upublicznienie wszystkich swoich łotrostw, jako oficera WSI, wykraczających dalece poza złodziejstwo na gigantyczną skalę, a częstokroć polegające na niszczeniu innych ludzi – bo z tego na dobrą sprawę składała się jego służba. Szkopuł w tym, że upubliczniając wiedzę o sobie oficer ów ujawnia tak naprawdę szokująca wiedzę o naszym kraju i jego wojskowych specsłużbach w ogóle i zupełnie niejako przy okazji - o najważniejszych osobach w państwie..."
"W toku jest (...) proces, bardzo głośny choć przecież totalnie „zaciszony” - proces karny z moim udziałem, którego „kamieniem węgielnym”, pierwszą przyczyną, były spotkania Bronisława Komorowskiego, wówczas marszałka Sejmu, z dwoma oficerami wojskowych służb tajnych: pułkownikiem Leszkiem Tobiaszem oraz pułkownikiem Aleksandrem L.Sąd podjął jednak decyzję: wezwał głowę państwa na świadka. (...) Prezydent ma się stawić 10 września i przy otwartej kurtynie odpowiadać na pytania wszystkich stron – kropka. Ja dla pana Prezydenta przygotowałem na „dzień dobry” - niejako na wejście - 200 pytań i od miesięcy zapowiadam, że pytania te, to dla pana Prezydenta będzie zapewne niemały kłopot... Co więcej, w Sądzie leży mój wniosek o przesłuchanie w charakterze świadka kolejnego oficera WSI - ten dla odmiany żyje, choć „zafundowano” mu areszt i z tego co wiem, nie szczędzono tam „atrakcji”. Oficer ten, to kolejny były znajomy Bronisława Komorowskiego i dysponent niezwykle interesujących nagrań z udziałem głowy państwa. Wniosek w sprawie tego świadka ma dopiero zostać przez Sąd rozpatrzony..."
Sądzę, że nie trzeba już nikogo zachęcać do przeczytania całości.
Więcej na ten temat:
Od grudnia 2007 aferę marszałkową śledzi uważnie Aleksander Ścios, autor szerokich opracowań na ten temat. W kontekście zapowiedzianych zeznań Komorowskiego warto zwrócić szczególną uwagę na poniższy artykuł:
Ważne uzupełnienie - kawa Ksawerego Meta-Kowalskiego na ławę:
"Z Taśm WPROST mogliśmy dowiedzieć się wielu brzydkich rzeczy o rządzącej klice PO. Nie było tam jednak nic o Bronisławie Komorowskim. Jaki cel miałoby środowisko WSI w uderzaniu w PO? Bardzo prosty:
Utemperować PO/Tuska. Pokazać, że Bronisław Komorowski jest im niezbędny do obrony przed PiS i że powinni porzucić myśl, o graniu przeciw prezydentowi. PO ma więc wesprzeć Komorowskiego w nadchodzących wyborach, bo inaczej się rozpadnie – to był cel krótkoterminowy. W dłuższej perspektywie chodzi o to, aby Komorowski na zgliszczach PO, wybudował w przyszłej kadencji nową partię.
Proszę zauważyć, że środowisko WSI/Komorowski uderzyło PO wystarczająco mocno, aby strukturę Tuska upośledzić i uzależnić od siebie, pozwalając jej jednak na przeżycie. Przynajmniej do wyborów… Celem nie było całkowite zatopienie PO, która będzie WSI jeszcze potrzeba."
Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, te same cele polityczne, które w PRLu musiały mieć ochronę armii czerwonej, aparatu partyjnego, milicji, SB i WSW, potężnej sieci tajnych współpracowników. Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, cele polityczne agresywnego imperializmu Kremla bez wsparcia rozbudowanego do przecinków w zdaniach aparatu cenzorskiego. Elity III RP nienawidzą elit przeciwstawiających się im tak samo jak pryszczaci w czasach stalinowskich nienawidzili żołnierzy wyklętych.
Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, te same cele polityczne co PRL znacznie lepiej. W PRLu nie stawiano pomników hordom bolszewickim z 1920 roku, ze szkół nie rugowano Mickiewicza, pod koniec nie wsadzano do więzienia na 8 miesięcy kogoś kto powiedział, że rządzący są głupi, nie prowadzono frontalnej wojny z polską tradycją i Kościołem, nie zwalczano w sposób jawny tego wszystkiego co buduje poczucie tożsamości narodowej i co daje poczucie dumy Polakom, nie niszczono na taką skalę oświaty i kultury. Nie zlikwidowano polskiego wojska.
Podobnie jak dzisiaj starano się przykrywać wasalne relacje, uzależnienie i wyzysk, dobrosąsiedzkimi relacjami, sympatią do Rosji, słowiańską wspólnotą. Łatwiej było ukryć uprzywilejowanie, korupcję i inne właściwe dla systemu neokolonialnego patologie, ale też możliwości w tym względzie z powodu organicznej niewydolności systemu były bardzo ograniczone.
W żadnym momencie, nawet w czasie stalinowskiej nocy, nie odważono się zabić, w biały dzień, zbiorowo, na oczach całego świata, przywódców tych, którzy na to wszystko się nie godzą. "Nic się nie stało" w chwilę po tragedii smoleńskiej usłyszały elity III RP od swojego najwyższego kapłana.
Dlaczego tak się porobiło?
"Budowa państwa opartego na aparacie wywodzącym się z PZPR i SB była możliwa tylko pod warunkiem stworzenia gigantycznego systemu kłamstwa. Kłamstwa, w którym agenci komunistycznej bezpieki są bohaterami opozycji, partyjni nadzorcy i niszczyciele polskiej nauki – wybitnymi twórcami, a zwykli tchórze i złodzieje – moralnymi autorytetami" (Antoni Macierewicz - "Najdłuższa walka nowoczesnej Europy")
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka