Janko Walski Janko Walski
397
BLOG

Jeśli byli wśród zadymiarzy prowokatorzy ze służb

Janko Walski Janko Walski Społeczeństwo Obserwuj notkę 7

"Atakowani byli nie tylko funkcjonariusze, ale również uczestnicy marszu i ochrona marszu, która ubrana była w pomarańczowe, odblaskowe koszulki. Doszło do aktów agresji wobec dziennikarzy mediów konserwatywnych. „Zostaliśmy obrzuceni butelkami i kamieniami, myśleli, że jesteśmy TVN-­em” – napisał na swoim profilu w serwisie Twitter.com Bartłomiej Graczak, reporter telewizji Republika. „Dostałem ostro w twarz” – pisał z kolei Jakub Szymczuk, fotoreporter „Gościa Niedzielnego”." relacjonuje portal niezalezna.pl.

 
Jeśli wśród zadymiarzy znaleźli się prowokatorzy ze służb to nie było żadnego przypadku w ataku na niezależne media! Ta stara kagiebowska metoda podszywania się pod zwalczanych w charakterze ekstremistów przynosi wiele korzyści. Pozwala z jednej strony złoić niepokornych pod pozorem, że za mało radykalni, a z drugiej zdobyć materiał propagandowy do pokazywania szerszemu audytorium z kim siłom "słusznym" przychodzi się ścierać. Ta metoda jest stale używana przez bolszewię od stu lat. W Polsce podszywający się pod siły oporu po 1945 roku palili wioski (np. podszywając się pod Ognia), zabijali Żydów (oczywiście tylko porządnych, którzy nie przeszli na komunizm, znam relacje z okolic Secemina) grabili sklepy, podejmowali różne bezsensowne akcje, z pozycji radykalnych atakowali przywódców, itd.

Metody ubeckie nie wyszły z użycia po 1989 roku, o czym świadczą pobudzające wyobraźnię różne przypadkowe, cząstkowe odsłony z lat 1989-2005 w rodzaju tak obśmianej w reżimowych mediach szafy Lesiaka. Gruba ubecka prowokacja z końca 2007 roku wobec likwidatorów WSI i dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego znana jako afera Marszałkowa  była preludium poważniejszej reinstytucjonalizacji ubeckich metod. Nieprzypadkowo trzy lata później Jaruzelski został powołany przez Komorowskiego do grona  doradców(!). Oczywiście był potrzebny także w związku z "resetem" z Rosją. Potrafił wszak przy fachowym wsparciu Urbana, Waltera, Wejcherta, Górnickiego, Kwiatkowskiego i Czarzastego, wypełniać polecania Moskwy tak by ludzie przypisywali  mu pobudki patriotyczne.
 
Na stałe prowokacje ubeckie wpisały się w krajobraz Polski po zbrodni smoleńskiej, czego żenującym przejawem były spektakle meneli mentalnych pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu zaledwie trzy miesiące po tragedii. Widać było przywożonych aktywistów z puszkami z piwem Lech, wzorem "robotników" z drewnianymi pałami pod uniwersytety w 1968. Jednocześnie lokowano nielegałów - "panów Andrzejów" wśród broniących krzyża by przed kamerami nadgorliwością graniczącą z absurdem kompromitowali pięknych, niezłomnych ludzi.  
 
Całą gamę ubeckich metod ze stanu wojennego uruchomiono przeciwko Marszom Niepodległości. Z roku na rok doskonalone są i dopracowywane scenariusze. W 2010 reżim Komorowskiego-Tuska był zaskoczony skalą patriotycznych manifestacji. Dopiero w następnym roku ubeckie prowokacje nabrały większego rozmachu. Mam nadzieję, że ktoś je skrupulatnie dokumentuje by w chwili odzyskania niepodległości dysponować dowodami działania władz przeciwko własnemu Narodowi także w tym wymiarze.

Jeśli byli wśród zadymiarzy prowokatorzy ze służb... Czy ktoś jeszcze wątpi?

Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, te same cele polityczne, które w PRLu musiały mieć ochronę armii czerwonej, aparatu partyjnego, milicji, SB i WSW, potężnej sieci tajnych współpracowników. Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, cele polityczne agresywnego imperializmu Kremla bez wsparcia rozbudowanego do przecinków w zdaniach aparatu cenzorskiego. Elity III RP nienawidzą elit przeciwstawiających się im tak samo jak pryszczaci w czasach stalinowskich nienawidzili żołnierzy wyklętych. Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, te same cele polityczne co PRL znacznie lepiej. W PRLu nie stawiano pomników hordom bolszewickim z 1920 roku, ze szkół nie rugowano Mickiewicza, pod koniec nie wsadzano do więzienia na 8 miesięcy kogoś kto powiedział, że rządzący są głupi, nie prowadzono frontalnej wojny z polską tradycją i Kościołem, nie zwalczano w sposób jawny tego wszystkiego co buduje poczucie tożsamości narodowej i co daje poczucie dumy Polakom, nie niszczono na taką skalę oświaty i kultury. Nie zlikwidowano polskiego wojska. Podobnie jak dzisiaj starano się przykrywać wasalne relacje, uzależnienie i wyzysk, dobrosąsiedzkimi relacjami, sympatią do Rosji, słowiańską wspólnotą. Łatwiej było ukryć uprzywilejowanie, korupcję i inne właściwe dla systemu neokolonialnego patologie, ale też możliwości w tym względzie z powodu organicznej  niewydolności systemu były bardzo ograniczone.  W żadnym momencie, nawet w czasie stalinowskiej nocy, nie odważono się zabić, w biały dzień, zbiorowo, na oczach całego świata, przywódców tych, którzy na to wszystko się nie godzą. "Nic się nie stało" w chwilę po tragedii smoleńskiej usłyszały elity III RP od swojego najwyższego kapłana. Dlaczego tak się porobiło? "Budowa państwa opartego na aparacie wywodzącym się z PZPR i SB była możliwa tylko pod warunkiem stworzenia gigantycznego systemu kłamstwa. Kłamstwa, w którym agenci komunistycznej bezpieki są bohaterami opozycji, partyjni nadzorcy i niszczyciele polskiej nauki – wybitnymi twórcami, a zwykli tchórze i złodzieje – moralnymi autorytetami" (Antoni Macierewicz - "Najdłuższa walka nowoczesnej Europy")

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo