W 2017 roku w Krakowie odbywała się 41. sesja Komitetu Światowego Dziedzictwa UNESCO. Wydawało się wówczas, że powojenna rekonstrukcja zabytków Warszawy to przeszłość. Tymczasem miasto Aleppo wymagało odbudowy. W celu naświetlenia pomocy w odbudowie syryjskiego miasta zorganizowano spotkanie „Zbudowane z nadziei – Warszawa, miasto odbudowy”. „Historia Warszawy jest pozytywnym przesłaniem dla Aleppo, symbolem, że ruiny nie muszą oznaczać kresu miasta, ale są początkiem odbudowy, powrotu do normalnego życia” – podkreślono w oficjalnym komunikacie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Dzisiaj rząd syryjski popiera Władimira Putina w jego zbrojnej agresji przeciwko Ukrainie. Musimy wszelako oddzielić rząd syryjski od samych Syryjczyków, a także dzisiejszą sytuację w Syrii od przeszłości, historii. W moim tekście opisuję historię Polaków w Syrii na przestrzeni wieków. Niczym kolejne klisze, przywołuję kolejne postacie, które znalazły się na terytorium Syrii. Cofnijmy się zatem do XIX w.
8 listopada 1855 roku Adam Mickiewicz, Henryk Służalski oraz Armand Lévy wynajęli od pani Rudnickiej dom u zbiegu ulic: Jeni-Szeri oraz Kalendżi-Kuluk. W 1877 roku pożar zniszczył cały rejon wraz z domem. Józef Ratyński odkupił ruiny za 100 funtów. Zrekonstruował dokładnie dom, w którym na koniec życia mieszkał Mickiewicz. W domu znajduje się obecnie Muzeum pamięci naszego narodowego wieszcza. Muzeum Adama Mickiewicza jest oddziałem Muzeum Sztuki Tureckiej i Islamskiej w Stambule. Ekspozycja jest efektem wspólnego działania Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza oraz Muzeum Sztuki Tureckiej – projekt wspiera Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Muzeum mieści na ulicy Tatli Badem (tłum. słodkich migdałów) w dzielnicy Beyoğlu, dawnej dzielnicy Pery.
Wyruszyłem w kolejną reporterską podróż. Miejsce destynacji mojej wyprawy to zarazem miejsce śmierci narodowego wieszcza, jednego z najwybitniejszych polskich poetów, czyli leżący nad Bosforem – Stambuł. 26 listopada 1855 roku w tureckim Stambule umarł Adam Mickiewicz. Jaki imperatyw gnał go na egzotyczny Bliski Wschód?
„Z tarasu mego przytułku kierowanego przez biskupa Fellingera pokazano mi coś, o istnieniu czego mało kto wie. Na jednej z wąskich uliczek dzielnicy arabskiej stoi domek wyższy od innych i znacznie schludniejszy. Na froncie bieleje szyld: „Dom Polski”. Zwiedziłem naturalnie tę jedyną, poza Konsulatem Rzeczypospolitej, placówkę polską w Ziemi Świętej. Dom ten, po pracowitym, długim życiu kapłańskim w Jerozolimie, nabył ksiądz kanonik Marcin Pińciurek, rozszerzył go, nadbudował i dokupił dość spory, znajdujący się obok placyk, na którym widnieją jakieś rumowiska z zatkniętą nad nimi flagą polską. W domku znajduje się kapliczka, kilka skromnie umeblowanych i zaopatrzonych w niezbędną pościel pokoików, łazienka oraz prześliczne, tonące w pnących się i kwitnących roślinach podwórkach” – pisał Ferdynand Ossendowski.
„Tak nagle przemówiła do mnie tradycja religijna i cała historia Ziemi Świętej, pierwsza historia, jakiej uczyliśmy się w dzieciństwie (…) Jestem u samego źródła naszej wiary. Będę chodził po ziemi, którą stąpał cichy, łagodny Nazarejczyk, Syn Człowieczy, zdradzony i wydany przez Judasza, Syn Boży, uwielbiany i czczony przez setki milionów ludzi, w znoju i męce oczekujących spełnienia na ziemi nauki miłości, głoszonej przez Niego prawie dwa tysiące lat temu” – pisał Ferdynand Ossendowski.
erpentyny dróg prowadzą pod górę. Jako towarzyszy podróży mam najlepszych znawców Libanu. Są ze mną Kazimierz Gajowy, Adam Rosłoniec i Aleksandra Smejda-Rosłoniec z Fundacji Fenicja. To humanitarna organizacja wspierająca potrzebujących na Bliskim Wschodzie. Tę trójkę połączyła nie tylko chęć pomocy, ale także miłość do Libanu. Adam jest zapalonym historykiem. W drodze do górskiego klasztoru, do którego zmierzamy, opowiada historię exodusu Polaków w okresie II wojny światowej, którzy dostali się finalnie do Libanu. Wspomnę jego słowa, gdy później odwiedzę Polski Cmentarz Wojenny w bejruckiej dzielnicy Palestyńczyków Sabra-Szatila.
„Na górze Libanu pracowałem trochę i owoc moich marzeń także ze mną wędruje. Myślałem nawet zamknąć go w butelce, aby na przypadek rozbicia można go rzucić w morze, i tak coś po sobie ocalić” fragment „Listów do matki”