WarVlog WarVlog
42
BLOG

W libańskim Ghazir, gdzie Słowacki „Anhelliego” pisał

WarVlog WarVlog Kultura Obserwuj notkę 0
erpentyny dróg prowadzą pod górę. Jako towarzyszy podróży mam najlepszych znawców Libanu. Są ze mną Kazimierz Gajowy, Adam Rosłoniec i Aleksandra Smejda-Rosłoniec z Fundacji Fenicja. To humanitarna organizacja wspierająca potrzebujących na Bliskim Wschodzie. Tę trójkę połączyła nie tylko chęć pomocy, ale także miłość do Libanu. Adam jest zapalonym historykiem. W drodze do górskiego klasztoru, do którego zmierzamy, opowiada historię exodusu Polaków w okresie II wojny światowej, którzy dostali się finalnie do Libanu. Wspomnę jego słowa, gdy później odwiedzę Polski Cmentarz Wojenny w bejruckiej dzielnicy Palestyńczyków Sabra-Szatila.

Pytanie o nazwę Fundacji z którą są związani moi przewodnicy to pytanie retoryczne. „Nazwa Fundacji – Fenicja oddaje hołd tym wszystkim historycznym kulturom które przez Liban się przewinęły. Fundacja Fenicja jest miejscem, w którym wszyscy możemy się spotkać. Tak jak Św. Szarbel który zaprasza wszystkich, nie tylko chrześcijan, ale także muzułmanów i druzów” – mówi mi Kazimierz Gajowy. Fundacja zajmuje się – jak już wspomniałem – pomocą humanitarną. „Chcemy pomagać potrzebującym. A jest komu pomagać w Libanie, bo pomimo piękna tej ziemi, ludzie są w trudnej sytuacji. Pomagamy nie tylko w Libanie, a na całym Bliskim Wschodzie” – dodaje Kazimierz. O potrzebie pomagania w Libanie jeszcze przyjdzie mi napisać.

Ale to później. Pierwszą destynacją jest miejsce związane z naszym poetą. To klasztor w Ghazir, w którym przebywał Juliusz Słowacki i natchniony wspaniałością libańskiej ziemi, przyrody i mistycyzmu napisał swój – jak twierdził Cyprian Kamil Norwid – najwybitniejszy poemat. Klasztor o piaskowym charakterystycznym dla Bliskiego Wschodu kolorze błyszczy się skąpany w słońcu. Na jednej ze ścian wisi tablica upamiętniająca polskiego poetę. Słowa spisano na tablicy w języku polskim, francuskim oraz arabskim. Klasztor teoretycznie jest zamknięty dla przyjezdnych. Jeden z kapłanów słysząc, że rozmawiamy w języku polskim zaprasza nas do środka. Z pięknego dziedzińca przechodzimy do jedynej otwartej celi – są tam pamiątki po polskim Narodowym Wieszczu oraz jego portret.

image

Snując się po licznych schodkach poukrywanych w okolicy klasztoru możemy się wspiąć na miejsce, z którego rozpościera się panorama na góry i wybrzeże. Widok zapiera dech. Tylko Wszechmogący Bóg mógł stworzyć tak piękny obraz. Juliusz Słowacki, którego stosunek do Kościoła mówiąc dyplomatycznie był dość oziębły, dopiero w mistycznej chrześcijańskiej podróży śladami świętych w ormiańskim klasztorze mógł garściami czerpać wenę, niczym zimną wodę z górskiej studni. Kto to namalował? Cóż to za panorama? Zamykam oczy. Wyobrażam sobie, że jestem malarzem, a przede mną puste płótno. Otwieram oczy. Widzę obraz. Na dole, niczym dolna część ramy, piękne kwitnące kwiaty, u góry obrazu majestatyczne góry, gdzie znajdziemy przyjemny chłód, a po bokach obrazu (zależy z jakiej strony klasztoru spojrzymy) plaża i porty, gdzie leniwie grzeje bliskowschodnie słońce. Słowa nasuwają się same: pokaż mi drugi kraj na świecie, gdzie masz wszystko, każde piękno natury, tak blisko siebie – plaża a obok, nieopodal, od razu góry. Co to za mieszanka. Liban to historia, Liban to cywilizacyjne dziedzictwo świata, ale nawet jeśli by zamknąć wszystkie książki o Libanie, schować je głęboko i widzieć ten kraj tylko przez pryzmat natury – i tak byłby magnesem dla poetów. Jeżeli te książki jednak otworzymy, jeżeli wypuścimy tego dżina z butelki, puścimy wolno całą historię, całe to dziedzictwo, to tworzy się tak wspaniała mieszanka, że jest magnesem dla Wieszczów. Dla najwybitniejszych.

image

Polacy znają Juliusza Słowackiego. Ale drogi wybitnego polskiego poety przecięły się w Libanie ze szlakami innego wspaniałego naszego rodaka, o którym zapomniano nad Wisłą. Ojciec Maksymilian Stanisław Ryłło był jezuitą, podróżnikiem i orientalistą. W imieniu Stolicy Piotrowej o. Ryłło badał możliwość zawarcia unii ze wschodnimi wyznaniami chrześcijaństwa oraz założenia uniwersytetu. Zaprzyjaźnił się ze Słowackim i roztoczył nad nim opiekę. Juliusz Słowacki spowiadał mu się ponoć przez całą noc. A jeśli spowiadać się do świtu to tylko w Libanie.

Poznanie polskości w Libanie jest celem mojej podróży. Mam wyjątkową możliwość zapytać o nasze dziedzictwo polskiego ambasadora w Bejrucie – Przemysława Niesiołowskiego. To dyplomata z dużym doświadczeniem na placówkach, które są wyzwaniem. Był w zachodniej Afryce, gdzie podobnie jak na Bliskim Wschodzie toczyły się liczne konflikty zbrojne. „To dla nas ważne, by polska ambasada organizowała spotkania i możliwość rozmów z Polakami mieszkającymi na miejscu. Nie jest ich rzecz jasna wielu, ale wykonują bardzo ważną pracę. Kultywują polskość” – podkreśla polski ambasador. „Chcemy by Libańczycy poznawali polską muzykę, film, książki. Liban jest w trudnej sytuacji gospodarczej, politycznej. Zwykli Libańczycy może nie wiele wiedzą o Polsce, ale dowiadują się coraz więcej. Staramy się przebić do ich świadomości. Że Polska to nie egzotyka. Że jest bliżej niż im się wydaje” – dodaje.Działania polskiej ambasady nie ograniczają się wszelako do dbania o polską przeszłość. Ambasador Niesołowski chce pogłębiać przyszłe relacje polsko-libańskie także w obszarze gospodarczym. „Chcemy zaoferować Libanowi to czym Polska może się pochwalić. Liban dla Polaków to głównie Św. Szarbel. Ale my chcemy otworzyć się także na inne sektory niż turystyka pielgrzymkowa, która oczywiście jest istotna. Mamy wiele do zaoferowania Libanowi w dziedzinie nowoczesnych technologii czy rolnictwa” – podkreśla.

image

Chrześcijańska część Libanu intryguje nie tylko wyznawców Chrystusa z całego świata. Do libańskiej Częstochowy, czyli Harisy, pielgrzymują także muzułmanie. Sanktuarium Matki Bożej Pani Libanu stoi na górskim szczycie nad Dżuniją. Znajduje się tutaj monumentalna maronicka katedra, a także biały posąg Najświętszej Marii Panny. Woda spokojnie przelewa się przez fontannę, w tle słychać mieszaną mszę świętą w językach arabskim i aramejskim – językiem którym posługiwał się Jezus z Nazaretu. Niczym w Ghazir, widok na libańskie doliny i plaże powoduje momentalne wstrzymanie oddechu. Ręce same składają się dla modlitwy. Nieważne, czy jesteś chrześcijaninem, muzułmaninem szyitą, sunnitą czy Druzem. Pani Libanu otuli Cię swymi ramionami jak matka. Libański kult maryjny przypomina mi Polskę. To takie bliskie naszemu postrzeganiu wiary. Wychodząc z sanktuariom po prawej ręce dostrzegam pomnik Jana Pawła II z pamiątkową tablicą. Dla Papieża-Polaka, jak i dla innych naszych rodaków, Liban był miejscem wyjątkowym. Ważnym miejscem chrześcijańskiej części Libanu jest miasto Byblos. To co prawda historyczna nazwa, a współczesna brzmi z arabska – Dżubajl. Musiałem jednak podać historyczną nazwę. Dlaczego? „To jest kolebka cywilizacji. Kolebka kultury i pisma. Abecadło pochodzi stąd. Jesteśmy w Byblos. Nazwa Biblia, Biblioteka to wszystko pochodzi z tej ziemi” – tłumaczy Kazimierz.

Najsłynniejszym libańskim świętym jest św. Szarbel (Szarbel Mahklouf). Pustelnia w Annaya, w której posługiwał jest dzisiaj miejscem pielgrzymek. Św. Szarbel jest słynny z tego, że uzdrawia po swojej śmierci. Gdy Juliusz Słowacki odwiedzał Liban, przyszły święty był jeszcze dzieckiem. Po śmierci mnicha pojawiła się łuna na niebie, a z jego ciała wyciekała ciecz, która została uznana za relikwię. „Przyjechałam tutaj pierwszy raz i zobaczyłam muzułmanki na procesji Św. Szarbela. Kiedy widzę muzułmanki w rejonach chrześcijańskich, kiedy widzę jak młode muzułmanki z wielką radością podbiegają do polskiego księdza z pytaniem czy mogą sobie zrobić z nim zdjęci – myślę, jak otwarte i tolerancyjne to miejsce! Liban, nam katolikom, jest potrzebny w bardzo wielkim stopniu. Abyśmy zobaczyli czym jest chrześcijaństwo. Tutaj wiesz w co wierzysz. Tutaj znasz dogmaty wiary. Maronici pokazują co znaczy być prawdziwym katolikiem. Maronici mają prawdziwą relację z Chrystusem. Liban i Polska mają fantastycznych świętych” – podkreśla Aleksandra. Jej wiedza o Libanie jest ogromna. Dopytuję ją dlaczego akurat to miejsca, choć to też chyba pytanie retoryczne. „To fantastyczny kraj. Piękny pod względem widoków. Wspaniali ludzie, cudowne jedzenie. Jest coś w Libanie takiego co kiedyś było w Polsce. Co zatraciliśmy” – odpowiada. Współistnienie tak wielu kultur obok siebie jest fenomenem. „Jest to kraj niezwykły. Jest to kraj bardzo potrzebny na dzisiejsze czas. Liban uczy tolerancji. Pokazuje jak obok siebie żyje wiele wyznań” – podkreśla Aleksandra. W podobny sposób Liban zafascynował Adama. Podkreśla postawę lokalnych mieszkańców wobec Polaków. „Libańczyk to przyjazna osoba, znająca swój kraj. Gdy szukasz drogi każdy będzie chciał ją Tobie wskazać, ludzie zatrzymują samochody i mówią – jedźcie za nami. Sami rezygnują z własnej podróży by Cię poprowadzić” – dodaje mój rozmówca.

image

Na Polskim Cmentarzu Wojennym w Libanie pochowani byli nie tylko wojskowi, ale także cywile, którzy m.in. ewakuowali się z nieludzkiej sowieckiej ziemi wraz z armią Andersa na Bliski Wschód. Ale koleje losu polskich wagabundów były różne, nie tylko prowadziły szlakiem przez Iran. „Po II wojnie światowej dużo Polaków przyjechało do Libanu. Byli bardzo znani w Libanie. Jak np. Karol Szayer, najwybitniejszy architekt, znany z wielu budynków w Bejrucie. Hanna Ordonówna, znana polska aktorka, także znalazła schronienie w Libanie. Było wiele mieszanych małżeństw libańsko-polskich. Liban pomagał Polsce w trudnych czasach wojny, teraz Polacy pomagają Libanowi. To piękne” – tłumaczy mi Maya, libańska chrześcijanka. I faktycznie, dwoje Polaków najbardziej rozpoznawalnych w Libanie, których pochowano właśnie na Sabrze to Hanka Ordonówna, legendarna przedwojenna aktorka i tancerka (jej ciało ekshumowano i przewieziono do Polski) oraz Karol Schayer, architekt z – jak widać – powszechnie szanowanym przez Libańczyków dorobkiem. I tak jedna wojenna epoka miesza się z drugą. Polski cmentarz był niszczony w toku libańskiej wojny domowej i walk z Izraelem. Samo położenie już wiele mówi o skomplikowanych libańskich losach. Sabra i Szatila to dwa palestyńskie obozy uchodźców, dzisiaj już spokojnie traktowane jako dzielnica miasta. Główna droga prowadząca na polski cmentarz był kiedyś linią frontu oddzielającą jedne zbrojne milicje od drugich. Liban jest naznaczony wojnami i geopolitycznymi bliznami, ale pomimo tego ludzie nie dali się złamać. „Ja tu przeżyłem kilka wojen. Nigdy jednak nie było tak, że ludzie nie żyli w pełni. Libańczycy, nawet w najgorszych bombardowaniach, które przeżyliśmy, starali się cieszyć życiem ile mogli. Wracam tu bo nawet w najgorszych czasach czujemy tutaj pełnię życia. Przez kryzys nie było jedzenia. Było tutaj ciężko” – podkreśla Kazimierz.

image

Jedziemy przez kolejne dzielnice Bejrutu. Mijamy opuszczony niedokończony wieżowiec, który w czasie wojny domowej nazywany był wieżą snajperów. Z faktu, iż zasadzali się tam strzelcy wyborowi. Po mieszkaniach w chrześcijańskiej dzielnicy widać, że były ostrzelane. Ściany są posiekane od kul. Uszkodzenia w toku walk bledną jednak wobec skali zniszczeń, którą wciąż widać w okolicach bejruckiego portu. 4 sierpnia 2020 roku doszło do eksplozji w stołecznym porcie. Prawdopodobnie wybuch był spowodowanych zaprószeniem ognia koło składu łatwopalnej chemii zostawionej samopas w jednym z magazynów. Będąc w Libanie słyszałem różne historie na ten temat. Jedna z osób mówiła mi, że widziano koło bejruckiego portu nadlatujący myśliwiec. Bez względu na przyczynę, która do dzisiaj jest de facto niewyjaśniona, skala wybuchu była porażające i dramatyczna. 300 tysięcy ludzi, w wyniku eksplozji straciło swoje domy. Kilka tysięcy zginęło lub zaginęło. Od razu po wybuchu do Bejrutu przylecieli z polską misją strażacy oraz ratownicy medyczni. Z Polski ruszyła pomoc humanitarna do umęczonej libańskiej stolicy. Nagrania z wybuchu przerażają po dziś dzień. Kłęby dymu układające się w kształt grzyba wyglądają jak po wybuchu nuklearnego ładunku. Dla kraju takiego jak Liban, który żył z importu, zniszczenie infrastruktury portowej to dramat. Zwłaszcza, że i przed wybuchem gospodarka libańska przeżywała kolabs, na ulicę wychodziły protesty. Eksplozja dla Libanu była jak nokautujący sierpowy cios, który pada na chwiejącego się na nogach boksera, który wcześniej przyjął grad uderzeń. „Prowadzimy także projekty pomocy humanitarnej. Oddaliśmy hołd ofiarom eksplozji w porcie bejruckim. Staraliśmy się humanitarnie pomóc tym rodzinom, które zostały najbardziej poszkodowane w wyniku eksplozji. Podmuch wybuchu, roztrzaskane szkło – raniło ludzi. Pomagaliśmy im. Byliśmy od razu po wybuchu, więc trzeba było ratować ofiary eksplozji. Z dnia na dzień ludzi stracili wszystko. Libańczycy mówili nam, że jesteśmy jedyną organizacją która mówi i robi. Było wiele organizacji, które porozstawiało namioty w Bejrucie, kręciło materiały video, ale w praktyce nie pomagali. Ludzie byli oburzeni” – podkreśla Adam. „Daliśmy niepełnosprawnej dziewczynce komputer, który straciła po eksplozji. Ten komputer był dla niej bardzo ważny. Był jej oknem na świat. Gdy go straciła choroba się pogłębiła. Była w ciężkim stanie. Uśmiech jej gdy dostała komputer to było bardzo ujmujące” – dodaje mój rozmówca. Naprawa domów i ratowanie rannych to jednak nie jedyna pomoc jaka jest niesiona ze strony Polaków umęczonemu Libanowi. „Polska zawsze była wsparciem dla Libanu. Wasza pomoc przynosi w Libanie nadzieje. To wielka szansa, zwłaszcza dla młodego pokolenia naszych rodaków. Pomoc z Polski daje miejsca pracy” – podkreśla Maya. Libanka nawiązuje do ciekawego projektu Fundacji Fenicji, który stawia na miejsce pracy. Jest wiele pomocy humanitarnej, które nie aktywizuje jej uczestników – oczywiście są sytuacja gdzie taka pomoc jest niezbędna. Ale dobrze, jeśli nie tylko ona występuje. A jest także wartością dodaną dla przedsiębiorczości lokalnej społeczności. „Jako Fundacja Fenicja prowadzimy bardzo ważny projekt rozwojowy, który jest finansowany przez polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. To dwuletni projekt. Zakończyliśmy pierwszy etap. Projekt wspiera kulturę targową. Na terenach zamieszkanych przez chrześcijan jest z tym problem (to co jest charakterystyczne u muzułmanów). Zwłaszcza w okresie pandemii zaczęło brakować jedzenia. Pandemia przerwała łańcuchy dostaw. Eksplozja w porcie. Pojawiali się spekulanci, pośrednicy. Ceny żywności były bardzo wywindowane. Naszym partnerem libańskim jest organizacja Youth of Hope. Projekt ma na celu organizowanie targowisk tak by żywność była tańsza. Rolnik może bezpośrednio sprzedać swoje plony. Młodzi Libańczycy mają miejsca pracy, ponieważ organizują targowiska. Skrócenie drogi od producenta do konsumenta pozwala ludziom przetrwać. Najważniejsze jednak jest to, że my angażujemy 150 młodych Libańczyków, którzy cieszą się że ratują ludzi od głodu” – podkreśla Aleksandra.

image

Wiele czasu w Libanie spędził ekspert i komentator Radia Wnet Paweł Rakowski. Słowa, które mi powiedział pasują najlepiej na podsumowanie reportażu. „Liban jest krajem o 7000 lat historii i 18 wyznaniach. Biblijne góry z cedrami wchodzą do Morza Śródziemnego, a to właśnie w tych górach jak i na wybrzeżu toczyła się barwna historia oraz obecna bujna polityka. Z tego kraju widać cały Bliski Wschód. Niemniej zrozumieć Libanu nie można. Go trzeba przeżyć i cieszyć się że jest. Dobrze by było, jeśli świat arabski stałby się jak Liban czyli tradycyjny ale i też liberalny, konserwatywny ale nie bojącym się nowoczesności” – podkreślił.

image

image

Michał Bruszewski

Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego


WarVlog
O mnie WarVlog

Reporter wojenny, dziennikarz, pisarz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura