„Republikanie” Przemysława Wiplera dostali 19% poparcia w sondażu Homo Homini.
I jest to na pewno ciekawy materiał do rozważań.
Przede wszystkim do rozważań o tym jak bardzo zrozpaczony i zdezorientowany jest dziś potencjalny polski wyborca.
W sondażu Homo Homini zadano respondentom pytanie:
„gdyby w najbliższy weekend odbyły się wybory parlamentarne i stowarzyszenie Republikanie brało w nich udział, na jakie ugrupowanie oddał(a)by Pan(i) swój głos?”
Oczywiście tak zadane pytanie nie ma przesadnie dużej wartości sondażowej, i wynik można traktować jako ciekawostkę. Taką samą jak na przykład pytanie czy jeśli wykładowcy SGH, tudzież ekonomiści Centrum im. Adama Smitha utworzyliby listę wyborczą to czy w dobie kryzysu powierzylibyśmy im mandat parlamentarny. Trudno zawyrokować jaki byłby wynik, jednak w razie niezłego rezultatu trudno było by przecież uznać że uczelnia czy centrum analityczne to poważna siła polityczna.
Na temat przydatności sondażowej wypowiedział się także dr. Norbert Maliszewski twierdząc że:
„
Wynik nie pokazuje rzeczywistego poparcia dla Republikanów, na pewno jest efektem sugestii zawartej w pytaniu. Nie można na tej podstawie szacować, że początkowe poparcie dla tej formacji, miałoby wynosić 19 proc. Polacy kierują się ogromną niechęcią do obecnej sceny politycznej, więc są podatni na takie sugestie. Nie wiadomo nawet, czy 19 proc. wskazujących poparcie dla Republikanów, kojarzy to stowarzyszenie. To w dużej mierze trik sondażowy”
Na dodatek mamy tu dość dziwną sytuację – bo szkic ideowy Republikanów jest kojarzony wyłącznie ze względu na osobę Przemysława Wiplera, który swoją rozpoznawalność zawdzięcza głównie występom jako ... polityk i poseł PiS. Na dodatek jego działalność publiczna w ramach reprezentowania partii w znacznym stopniu była prezentacją wyników działalności Fundacji Republikańskiej.
Trudno jednak powiedzieć że owe 19 procent respondentów odpowiadających że to właśnie politycznemu debiutantowi powierzyliby mandat parlamentarny to grupa której nie odnajdziemy w społeczeństwie.
Problem w tym że po pięciu latach kompletnej degrengolady w środkach masowego przekazu polski wyborca jest dziś – kolokwialnie mówiąc - tak skołowany że nie ma pojęcia czy za błędy i zaniedbania władzy winę ponosi owa władza administrująca państwem czy opozycja która owe błędy obnaża. Duża część elektoratu szuka więc wspólnego klucza który łączyłby władzę – którą utożsamia z pogorszeniem swojej sytuacji, oraz opozycję którą za te błędy władzy oskarżają media. Kluczem jest zaś – jak zawsze: polityka i istota partii politycznej. Słowem jak w angedocie - niewazne czy ukradł czy go okradli - ważne że zamieszany w kradzież
Wynik jaki w ostatnich dniach osiągnęli Republikanie moim zdaniem można kojarzyć z casusem Polskiej Partii Przyjaciół Piwa, która w 1991 roku weszła do Parlamentu i zanim się wyborcy zorientowali że antidotum na polityczną awanturę niekoniecznie jest robienie sobie „jaj” to 16 posłów tej grupy satyrycznej zasiadło w ławach poselskich.
Oczywiście Republikanie to nie grupa satyryczna – jednak wynik sondażu pokazujący że 19 respondentów oddała by w ich ręce władze ustawodawczą jest - nawet przy poprawce na trick zawart w pytaniu - efektem całkowitej dezorientacji i rozpaczliwego szukania kogokolwiek komu można by było zaufać, a kto nie byłby "zamieszany w kradzież"
Niemniej jednak Republikanie moga być istotną i bardzo potrzebną organizacją opiniotwórczą, choć obawiam się że to co dziś jest powodem do dumy i radości Przemysława Wiplera, jutro może się okazać powodem dużego zmartwienia – bowiem sondaż pokazał także że jeśli Republikanie sklecą listę wyborczą to zabiorą 2,8 % Platformie i 4,8% głosów niezdecydowanych – a nawet hipotetyczne siedem procent poparcia to wystarczający powód żeby w mediach pojawił się niewidzialny „szklany sufit”
Inne tematy w dziale Polityka