waw75 waw75
2145
BLOG

Mitologia europejska

waw75 waw75 Społeczeństwo Obserwuj notkę 49

To że narody tworzą mity i legendy to żadne odkrycie, znacznie ciekawsze jest natomiast pytanie do czego ich potrzebują. Temat narzuca się szczególnie po ostatniej wizycie, wciąż jeszcze, prezydenta Bronisława Komorowskiego w Berlinie i hołdzie oddanym przez niego mitowi Clausa von Stauffenberga. Oczywiście celowo piszę, „hołdzie mitowi” – mam bowiem, mimo wszystko, nadzieję że prezydent Polski, z wykształcenia historyk,  nie oddał w imieniu narodu polskiego, hołdu  samemu Stauffenbergowi, a jedynie mitowi jaki w oparciu o jego nazwisko napisano.

Na temat samego Stauffenberga, w ostatnim tygodniu pisano już bardzo dużo, cytaty jego wypowiedzi o Żydach i Polakach także są powszechnie znane. Zaintrygowało mnie natomiast dlaczego to właśnie nazista - przedstawiciel znamienitego niemieckiego rodu – mający inną wizję osiągnięcia dominacji Niemiec w Europie niż Adolf Hitler, stał się bohaterem naszych sąsiadów i przyjaciół zza Odry. A o to my – Polacy , mamy prawo mieć do Niemców żal.

Moją ciekawość świata podsyciło także to, że nie przypominam sobie, aby podobne  uroczystości na szczeblu międzypaństwowym dotyczyły hołdów oddawanych mitowi Otto Schimka w Polsce.

Mamy bowiem dwa mity. Oba z bardzo jednoznacznym i atrakcyjnym ideowo przekazem.  Pierwszy z nich jednak zbudowany i pielęgnowany na zafałszowaniu prawdy historycznej, drugi natomiast odrzucony, rzekomo jedynie z powodu nieścisłości.

Pomijam fakt, że złożenie kwiatów pod pomnikiem Clausa von Stauffenberga przez głowę państwa polskiego to –  bardzo eufemistycznie mówiąc - dowód niewiedzy Komorowskiego. Plany Stauffenberga były bowiem takie, że po śmierci Hitlera to Ogólny Urząd Sił Zbrojnych Rzeszy miał przejąć władze w Niemczech a w dalszej kolejności zaproponować aliantom częściowe wycofanie sił niemieckich z frontu zachodniego i wzmocnienie niemieckich oddziałów na froncie wschodnim. Nie jest więc wykluczone, że sukces operacji Walkiria, pozwoliłby na zakończenie działań wojennych na niektórych frontach w Afryce i Europie Zachodniej. Dla Polski oznaczałby jednak dłuższe i bardziej zacięte walki na naszych ziemiach, a w przyszłości  - mówiąc obrazowo - bardzo ułatwiłby  budowę autostrady A4 do naszej zachodniej granicy, bo już gdzieś za Gliwicami pojawiałyby się tablice z informacjami ile kilometrów pozostało do Breslau.

Niemcom bardzo potrzeba przekazu jaki płynie z mitu  Stauffenberga. Mitu niemieckiej elity która potrafiła powiedzieć non possumus ludobójczej machinie faszyzmu. I ta potrzeba odczuwania dobra w podwalinach swojej społeczności to rzecz niezwykle potrzebna. Tak jak potrzebne jest człowiekowi – w rodzinie, w społeczności, w narodzie, poczucie że ma w sobie niezniszczalne pokłady dobra, i że wyrósł z dobrych korzeni. I choćby popełnił w życiu niewybaczalne błędy to dzięki nim ma jeszcze szansę nadać swemu życiu dobry sens. I pielęgnowanie mitu o takim potencjale narodu byłoby ze wszech miar słuszne. Zaadoptowanie jednak do tej legendy, postawy Stauffenberga jest jak zjedzenie zatrutego jabłka.  Nawet jeśli się bowiem w tej sprawie przemilczy niewygodną prawdę i zafałszuje fakty historyczne, to gdzieś w kierunkowskazach narodu zostanie wyznaczony fałszywy kierunek. Dla Niemców krzepiący – dla ich sąsiadów niebezpieczny. Mamy bowiem przedstawiciela niemieckiej elity, syna znamienitego rodu, który nie przeciwstawił się nacjonalistycznym dążeniom swojego państwa, nie odmówił zabijania ani nie zakwestionował ekspansji i dominacji Wielkich Niemiec w Europie – ale potrafił narazić własne życie aby przerwać błędy i nieskuteczne działania w osiągnięciu tego celu. W tym sensie to wielki Niemiec, choć niekoniecznie wielki Europejczyk.

I tu pojawia się zasadnicze pytanie, czy pułkownik Stauffenberg stał się obiektem do napisania mitu o pokładach dobra w niemieckich elitach tylko dlatego, że lepszego przykładu nie było, czy też poza wiarą w humanitarną wrażliwość miał też zakorzenić  w Niemcach dumę z dominacji narodu.

Zdaję sobie oczywiście sprawę, że porównanie Clausa von Stauffenberga z młodym austriackim dezerterem z Wermachtu, Otto Schimkiem, który został rozstrzelany za odmowę zabijania  Polaków, może budzić sporą irytację. Bo też nie ludzi tu porównuję – to istotnie byłoby niepoważne – ale bardzo nierówne zapotrzebowanie na mity jakie zostały napisane po ich śmierci.

Przede wszystkim Otto Schimek nie był przedstawicielem elit. Austriak, wiedeńczyk, wcielony do Wermachtu w wieku 17 lat. Syn ubogiej krawcowej tudzież rzemieślniczki trudniącej się naprawą maszyn do szycia. Po drugie Schimek który odmówił walki w okupowanej Polsce, był dezerterem, co pewnie zdecydowanie  łatwiej usprawiedliwić Polakom niż Niemcom lub Austriakom. Czy to nie przeczy jednak idei dzisiejszej Unii Europejskiej?

Po trzecie wreszcie, siostra Schimka – która po wielu latach odnalazła – jak się wydawało – jego mogiłę i opowiedziała światu historię żołnierza Wermachtu, który odmówił strzelania do Polaków, podkreślała bardzo silne tradycje katolickie zakorzenione z rodzinie. We wszechtolerancyjnej Europie, tak nietolerancyjne podkreślenie walorów wiary katolickiej musiało wzbudzić niechęć. Gdyby Schimek był zadeklarowanym ateistą lub gejem, miałby być może szanse zostać okrzyknięty patronem wartości europejskich – odwołanie się do religii przekreśliło jego szanse. A przecież ukazanie i zdefiniowanie jego religijnych motywacji przy odmowie zabijania byłoby – szczególnie w dzisiejszym świecie – przykładem nie do przecenienia.

Oczywiście nieuczciwie byłoby nie wspomnieć, że w historii Otto Schimka jest bardzo wiele nieścisłości. Począwszy od tego, że jego prochy najprawdopodobniej spoczęły w zbiorowej mogile żołnierzy niemieckich w Łękach Dolnych a nie w pojedynczej mogile na cmentarzu w Machowej – choć obie te podtarnowskie miejscowości dzieli zaledwie kilka kilometrów. Po wtóre, informacje o jego ostentacyjnych, rzucanych w twarz przełożonym,  deklaracjach odmowy strzelania do Polaków, pochodzą jedynie z ust jego siostry i kolegi z oddziału – nie potwierdzał ich natomiast były dowódca Austriaka. Choć informacje o egzekucji żołnierza Wermachtu, który odmówił zabijania Polaków , przekazywali także ówcześni mieszkańcy wsi w pobliżu których stacjonował oddział Schimka – nie potrafili jednak podać nazwiska owego żołnierza. Według jednych przekazów Schimek został stracony zaraz po tym jak odmówił wykonania egzekucji polskich partyzantów, według innych, po wielokrotnych niesubordynacjach, uciekł z oddziału i po tym jak złapano go w Tarnowie, został rozstrzelany za dezercję. W listach jakie przytaczała jego siostra miał ponoć także pisać że strzelając do przeciwnika celowo chybiał aby nie pozbawić nikogo życia.

Nie mniej jednak, nie budzi żadnych wątpliwości, że Otto Schimek odmawiał walki na terenie Polski. Nikt nie kwestionuje także tego, że nie strzelał do cywili – wcześniej w czasie walk w Jugosławii a później po przerzuceniu jego oddziału do Polski.

Przy wszystkich niejasnościach i różnicach z detalach, mit Otto Schimka powinien więc być bardziej wiarygodny niż mit Clausa von Stauffenberga, zbudowany na zafałszowaniu zarówno deklarowanym motywacjom jak i planom wykonawcy operacji Walkiria. Mamy więc odrzucenie jednego mitu z powodu braku stuprocentowego potwierdzenia i gloryfikację drugiego mitu mimo stuprocentowej pewności że było zupełnie inaczej. Skąd więc tak różne zapotrzebowanie na mit, który zaprzecza prawdzie?

Jedno jest pewne, mit Stauffenberga pokazuje, że – w przeciwieństwie do Polski – Niemcy są państwem w którym elitom nie można darować tylko jednego: wystąpienia przeciwko interesom i dominacji swojego narodu. Reszta nie ma znaczenia. W Polsce natomiast wyznacznikiem elity stały się aspiracje, aby się od swojego narodu oderwać. Warto więc szukać kompromisu – choćby podczas ceremonii składania wspólnego kwiatów pod pomnikiem Otto Schimka – człowieka który zginął, bo  nie zgodził się zabijać Polaków. 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Claus_Schenk_Graf_von_Stauffenberg

https://pl.wikipedia.org/wiki/Otto_Schimek

http://www.wprost.pl/ar/430867/Zolnierz-Wermachtu-bohaterem-bo-nie-strzelal-do-Polakow-Naprawde-byl-dezerterem-grob-tez-nie-jego/

http://wyborcza.pl/alehistoria/1,145689,18016587,Zagadka_Swietego_z_Wehrmachtu.html

http://www.uwazamrze.pl/artykul/1024744/pacyfista-w-sluzbie-hitlera

http://niezalezna.pl/68797-komorowski-porownal-stauffenberga-do-powstancow-warszawskich-nasza-relacja

 

waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (49)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo