Witold Gadowski Witold Gadowski
1009
BLOG

Kruk i Lis, prymitywna bajka bez morału

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 10

Pozwólcie, że dziś będę mówił mową ezopową (może nawet dialektem Lafontaine), dla bezpieczeństwa (kiedyś pracowałem w psychiatryku, a teraz nie chcę trafić tam w innej roli)

i z powodu braku twardych dowodów na swoje twierdzenia.

Co łączy dwie najbardziej nagłośnione polskie zagadki kryminalne ostatnich lat:

 – zabójstwo byłego komendanta głównego policji generała Marka Papały i ciemne interesy jednego z najbardziej znanych polskich gangsterów – Ryszarda Koziny vel Ricardo Fanchiniego?

Pozornie niewiele.

W obserwatorium Witolda Gadowskiego brzęczy cichy dzwonek. Podejrzliwy gospodarz przygląda się przez binokle.

Trudno w to uwierzyć, ale w sieć zaplątała się tylko mała muszka owocowa (drosophilia(?) tu acan Niesiołowski musi mi wybaczyć) – potrafiła jednak tak poruszyć siecią, że nagle puknąłem się w czoło.

Domysł jest tak oczywisty, że pewnie zaraz zakrzykniecie żem wariat.

 

Kruk

 

Dawno, dawno temu... no może nie tak znów dawnieńko, czujni francuscy żadnarmi zatrzymali na Lazurowym Wybrzeżu samochód opatrzony polskimi rejestracjami.

W środku siedział niewysoki pasażer o niewiele mówiącym Francuzom nazwisku.

Nie mogli przecież wiedzieć, że to polski polityk. Wykroczenie drogowe było niewielkie, więc obcokrajowcy pojechali dalej. Pozostał tylko zapis w kronice patrolu.

Gdzie był nasz polityk?

W willi znanego biznesmena i „człowieka cienia” Ricardo Fanchiniego w Monte Carlo.

O czym tam rozmawiano?

O ciekawych interesach związanych z paliwami i możliwościami lokowania pieniędzy w rajach podatkowych. W czasie rozmowy poruszono ponoć także temat nieobliczalnego zachowania generała Marka Papały.

Rok później Fanchini, już jako Riccardo Rottman, został aresztowany w Londynie przez agentów amerykańskiej agencji antynarkotykowej DEA.

Po kilkutygodniowym pobycie w celi z namiętnymi czarnoskórymi intelektualistami poszedł na układ z prokuratorem i w zamian za redukcję kary do dziesięciu lat, ujawnił swoje majątki na Ukrainie, w Rosji, w Belgii i we Francji.

Opowiedział także o swoich powiązaniach ze światem europejskiej polityki i biznesu. W chwilach rozluźnienia mówił także o „polish conections”.

 Amerykanie rewelacje o polskich politykach odłożyli na półkę, z polskiej strony nikt bowiem się tym dotąd nie interesował.

Rysiek- Ricardo siedzi sobie teraz spokojnie w więzieniu w... Pekinie,

no takim Pekinie pod Nowym Jorkiem.

Na moją propozycję udzielenia szczerego wywiadu na razie odpowiedział jedynie pogardliwym prychnięciem. Sera z dzioba nie wypuścił.

 

Lis (?)

 

Chciałem go zapytać o interesy z braćmi Najfeldami z Brighton Beach.

To przecież bracia Najfeldowie (oskarżeni w procesie wraz z naszym eksportowym Ricardo) wymyślili kosmiczny patent, aby wozić heroinę ze „złotego trójkąta” samolotami należącymi do Wiktora Buta. Narkotyki przemycane były w kineskopach telewizorów sprowadzanych z Dalekiego Wschodu przez pewną firmę należącą do Polaków, która zarejestrowana była w Hamburgu.

Miałem zamiar dać mu możliwość opowiedzenia o interesach prowadzonych z przedstawicielami kilku polskich polityków.

Chciałem zapytać, którzy polscy oficerowie ułatwiali Butowi sprzedaż polskiej broni do Jemenu.

Naiwne pytania zawisły w próżni.

Szkolone kruki kraczą bez otwierania dzioba.

 

La Fontaine

 

Zwróćcie jedynie uwagę na fakt, że mniej więcej w tym samym czasie i w podobny sposób Amerykanie z DEA doprowadzili do aresztowania trzech dżentelmenów:

Monzera al. Kassara, Ricardo Fanchiniego i Wiktora Buta.

Wszystkich trzech złapano na sfingowanej transakcji z kolumbijskimi narkopartyzantami z FARC.

Rozmawiałem ostatnio z Douglasem F. „encyklopedią” światowego handlu bronią

Stwierdził:

-        Jesteś jedynym hobbystą w waszego kraju, który łączy i sprawdza ścieżki tych ludzi. Dla nas pewne fakty są oczywiste, a wy ciągle robicie wielkie oczy.

Tak, tak, ale Amerykanie jakkolwiek egoistycznie, to jednak uparcie, przez wiele miesięcy, drążą swoje ścieżki. Do skutku.

Drogi Douglasie u was „Kompleks Zbrojeniowy” jest potężny, ale drży przed wiatrem opinii publicznej. Ten wiatr czyni was, tropicieli bandyckich konspiracji, nietykalnymi i napina wam żagle.

U nas takie zainteresowania to pewna droga do ...szpitala psychiatrycznego, albo na podmiejski cmentarzyk (zawał serca, nagły wylew, wychłodzenie organizmu, nagłe samobójstwo...), w najlepszym wypadku na margines – poprzez upowszechnienie zręcznie sfabrykowanych „kompromatów”  .

U was dziennikarze powiązani ze służbami specjalnymi, kiedy ich wykrywacie, zachowują się jak ryby głębinowe nagle wydobyte na powierzchnię. Huk jest wielki.

U nas, na przedprożu Azji, liczni dziennikarze spełniają niewypowiedziane marzenia oficerów służb. Niektórzy oficerowie na etatach „n” kierują nawet przepływem informacji.

 

Epilog

 

Nie mów jednak, że żyjemy w barbarzyńskim kraju.

Za naszą wschodnia granicą dziennikarze giną bez wieści.

Młode dziennikarki są sztyletowane w swoich mieszkaniach w Mińsku przez nieznanych sprawców (straszną historię młodej Natalii opiszę niebawem).

Dziennikarki zabijane są w dniu urodzin imperatora (casus Anny Politkowskiej).

My jesteśmy tylko na przedprożu.

 

Zamiast morału

 

              Ostatnio, nudząc się złośliwie, zadzwoniłem do firmy należącej do wysokiego oficera WSI w stanie spoczynku. Oficer ów był kiedyś związany z oddziałem „Y”, więc teraz oficjalnie prowadzi firmę biznesową.

Zapytałem, czy nie było u nich pewnego głośnego dziennikarzyny, bo pilnie go poszukuję?.

Znudzona sekretarka odpowiedziała, że nie było go w firmie i w ogóle to od dwóch tygodni go nie widziała.

Mam ponoć bardzo nieciekawą minę, gdy uśmiecham się w sposób jaki towarzyszył mi przy odkładaniu słuchawki po skończeniu niewinnego żarciku towarzyskiego.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka