Witold Gadowski Witold Gadowski
751
BLOG

Trzech budrysów (bajka bez odniesienia do realiów)

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 7

Było ich trzech, braci nijakich.

Wstyd, ale znalazł się taki pechowy kraj, który wzięło w kleszcze trzech typków – pisze typków i nie poprawiajcie, tak było w istocie. Nie diabelskich demiurgów, nie geniuszy intelektu, nie choćby liczących się mafiozów. Ot trzech typków, przypadkowych.

Trzech gamoni, do których los, a raczej łaskawy czekista, kiwnął palcem.

-        Ty, ty i ty, od jutra robicie pieniądze, tylko nawet myśleć będziecie wtedy, kiedy powiem!.

I słowo stało się ciałkiem. Typki porobiły interesy, pobudowały swoje cygańskie pałace pod Zgierzem i na Majorce, nauczyły się nosić porządne garnitury i nie czkać przy paniach. Powymieniały żony i poopłacały się komu trzeba.

Ale jak to typki – ciągle było im mało. Tu zwędzili fabryczkę, tam podprowadzili kawał ziemi. Typki były skuteczne, ale tylko w obrębie swojej krainki.

Każdy interes, który próbowały zrobić za granicą kończył się mizernie. W każdym takim interesie na drodze stawał im czekista i brutalnie prał po umazanych klejem łapkach.

-        Wracać mi do swojego kołchozu i nie barłożyć – nauczał nieubłagany policjant.

W swoim kraiku nudzili się jednak okrutnie. Wykupili gazety, telewizje i polityków. Urządzali turnieje tenisowe i imprezy dobroczynne, kiedy nikt nie widział dłubali w nosie, smażyli grille i popijali siwuchę.

Ich partie żarły się w sejmie i senacie, ich dziennikarze naparzali się w programach, ich miasta konkurowały o organizację Mistrzostw Europy w palancie.

Rozbuchali się do tego stopnia, że uznali swojego czekistę za niedołężnego i rozleźli się do okolicznych krajów. Tu zwędzili linię energetyczną, tam podprowadzili pola naftowe, gdzie indziej spuścili z nieba telewizyjne durnoty.

Ale czekista nie spał. Dopadł ich w Wiedniu, gdzie lubili odwiedzać zamtuzy.

Sprał po pyskach i wygonił z powrotem do kraju przeznaczenia.

-        Nie będziecie mądrzejsi od własnego ojca. – usłyszeli na koniec.

Wrócili z podkulonymi ogonami. Wleźli do opiniotwórczej telewizji i podzielili się jej udziałami.

Co,... czekacie na jakiś morał?

To nie ma nic wspólnego z morałami, puentami i przebudzeniem się po męczącym śnie.

To życiowa bajka. Z życia Śmierdzistanu.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka