Witold Gadowski Witold Gadowski
6660
BLOG

Historia powiedziała - dorośnijcie!

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 100

  

Do tej pory niewiele pisałem o tragedii 10 kwietnia. Nie było mnie wtedy w kraju, nie czułem więc ani kompetencji, ani dziennikarskiego przygotowania do rzetelnej refleksji na ten temat. Minęło jednak sporo miesięcy i ze smutkiem zauważam, że największa tragedia w naszych dziejach po 1989 roku staje się jedynie figurą w bezwzględnej walce polityków.
„Żałobnictwo”, „polityczna nekrofilia” – to przecież terminy zaczerpnięte z mediów głównego nurtu.
Przyznaję, że słysząc wypowiedzi kolejnych „autorytetów” i czytając analizy publicystów przecieram oczy. Śmierć polskiego prezydenta i elity polskiego życia publicznego, śmierć legendarnej i niezłomnej Anny Walentynowicz, jest dziś już tylko brudną szmatką, którą wyciera sobie usta każdy kto chce się podlizać rządzącym?
Staram się z daleka trzymać od histerycznych oskarżeń, od nierozumnego obwiniania prezydenta i rządu o zdradę, ale nie potrafię zrozumieć jak tragedię można rozmywać w potoku piarowskiego bełkotu.
Odrzucając więc cały narosły wokół Smoleńska bagaż, jako obywatel, chciałbym wiedzieć co nasze służby specjalne zrobiły dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy?
Dlaczego pomiędzy ministrem spraw wewnętrznych i polskim przedstawicielem w komisji MAK trwa gorszący konflikt?
Dlaczego premier mojego rządu nie potrafi przeciąć mnożących się spekulacji i do dziś jasno nie powiedział Polakom: Nie spocznę dopóki, wszelkimi dostępnymi metodami nie wyjaśnimy przyczyn tej katastrofy?!
Dlaczego rzecznik rządu miota oskarżenia o zdradę wobec Anny Fotygi i Antoniego Macierewicza, którzy postanowili poprosić o pomoc w wyjaśnieniu tragedii polityków Stanów Zjednoczonych?
Toczące się od wielu miesięcy śledztwo bezdyskusyjnie odbywa się pod dyktando premiera Putina i Rosjan. Zakładając ich najlepszą wolę, trudno mi wyobrazić sobie sytuację, w której natrafiwszy na niewygodne dla rosyjskiej strony fakty rosyjscy śledczy bez mrugnięcia okiem przekażą je polskiej stronie. Za dobrze znam rosyjskie procedury, aby wierzyć w to bezkrytycznie lub choćby z tak dobrą wolą jak przedstawiciele moich władz.
Wiadomo, że w momencie katastrofy pracowały amerykańskie i izraelskie satelity zwiadowcze, dlaczego nikt z naszych śledczych nie zwrócił się do tych państw z prośbą o dostarczenie nowych dowodów?
Oczywiście nie jestem tak naiwny, aby sądzić że USA czy Izrael z całym dobrodziejstwem inwentarza otworzą się na nasze prośby, ale co szkodzi zapytać?
Czyżby istniał jakiś ideologiczny zakaz współpracy ze służbami amerykańskimi i izraelskimi w momencie gdy mamy polegać jedynie na ustaleniach służb rosyjskich?
Lech Kaczyński był politykiem poważanym w Izraelu i w USA, nie budził natomiast zbyt ciepłych uczuć w Moskwie. Kto więc bardziej może pomóc w obiektywnych ustaleniach śledztwa?
Oczywiście śledztwo powinno być suwerennie prowadzone przez polską prokuraturę przy wsparciu wszelkich możliwych służb naszego państwa. Ciągle wierzę, że tak jest wszelako kolejne wypowiedzi przedstawicieli rządu i prokuratury budzą coraz większe wątpliwości.
Przez tyle miesięcy nie udało się ustalić niczego pewnego?
Przecież gdy w Lockerbie rozbił się samolot z amerykańskimi pasażerami na pokładzie nikt w Wielkiej Brytanii, ani nawet w Szkocji, nie miał problemu z dopuszczeniem do miejsca tragedii i do śledztwa amerykańskich służb. To międzynarodowy standard.
Nasi przedstawiciele powołują się na mityczną konwencję chicagowską, dzieje się tak w ślad za rosyjską interpretacją, dlaczego nikt nie podnosi praktyki chociażby z Lockerbie?
Z tego co wiem na temat mechaniki śledztw, to na początku stawia się wszelkie możliwe, nawet brzmiące nieprawdopodobnie, hipotezy, a następnie weryfikuje się je na podstawie faktów. W polskim śledztwie natychmiast odrzucono hipotezy o zamachu i niekompetencji rosyjskiej obsługi lotnictwa. Te, jak podkreślam być może najmniej nawet wiarygodne, tezy w normalnym śledztwie powinny zostać zimno zweryfikowane, Tymczasem strona polska odrzuciła je a priori w imię dobrosąsiedzkich stosunków z Rosją. Tym samym śledztwo, ideologicznie, zostało okrojone i ukierunkowane.
Czy mogą zatem dziwić mnożące się teorie spiskowe?
Przecież nasz rząd sam, swoją często emocjonalną i nierozsądną (wide wypowiedzi ministra Sikorskiego i Grasia) postawą daje im grunt do rozwoju.
Nie węszę w tym wszystkim spisku czy złej woli, podkreślam jedynie fakt, że od przedstawicieli rządu wymaga się powagi i rozsądku choćby po to aby nieco uspokoić społeczne emocje.
Smoleńskiem nie można grać, Smoleńsk trzeba do głębi, do najbardziej bolesnego dna, wyjaśnić!
To jest warunek wiarygodności naszych władz, które przecież nikomu nie robią łaski.
Smoleńsk to nie jest doraźna rozgrywka z opozycją, to nie jest rozprawa z „krzyżowcami” z Krakowskiego Przedmieścia, to nie jest drwina z żałoby Jarosława Kaczyńskiego, który najpierw „agresywnie milczał”, a teraz, gdy nawołuje do wyjaśnienia tragedii, to „szerzy język nienawiści” – Smoleńsk to nasza powinność wobec przyszłych pokoleń, wobec historii i wobec naszego polskiego poczucia godności i suwerenności,
Nikt nie zwolnił polskiego prezydenta i premiera od wyjaśnienia przyczyn tej tragicznej katastrofy.
W ostatecznych rachunku okaże się, że było to jedno z największych wyzwań obecnych władz i to jak się wobec tego wyzwania zachowają będzie ich największą zasługą bądź porażką.
Lekceważenie tej sprawy, rozmywanie jej w publicystycznym gegocie, niczego nie zmieni.
Historia powiedziała panom Komorowskiemu i Tuskowi – bądźcie wierni idźcie! – wyrośnijcie ponad małe swary i niechęci – bo to wasz obowiązek wobec narodu.
Czekam, a wraz ze mną wielka rzesza być może zbyt niecierpliwych, ale obywatelsko zatroskanych Polaków,

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (100)

Inne tematy w dziale Polityka