Witold Gadowski Witold Gadowski
2780
BLOG

Z teki politycznego komisarza...

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 14

Właśnie zakończyły się zdjęcia do dwóch produkcji, które były dla mnie bardzo ważne w czasie gdy parałem się zajęciem dyrektora publicznej "Jedynki". "Dolina nicości" i "1920 - Wojna i Miłość" - dwa wyzwania, które sprawiają, że o swojej bytności na Woronicza myślę, że mimo wszystko miała sens.

Wiem, że lista spraw, których nie udało mi się zakończyć sukcesem jest liczna i stoi ona przed moimi oczami, ale w momencie, gdy już wiem że te dwie produkcje nie zostaną ukatrupione, mam pewną pociechę i wybaczcie samochwalstwo - satysfakcję.

"Dolina nicości" jest świetnie wypreparowanym z książki Bronisława Wildsteina wątkiem Returna, moralitetem, który bardzo plastycznie stawia pytania o zdradę, wierność, sens przyjaźni i sens oporu wobec zewnętrzej opresji. Scenariusz napisał Wojciech Tomczyk i od momentu, gdy przeczytałem ten scenariusz (wcześniej oczywiście powieść Wildsteina) czułem, że jest to tekst, który drażni i drąży niezależnie od swego historycznego kontekstu. To spektakl, który mogła zrealizować tylko Telewizja Publiczna. Nie obchodzi mnie przy tym kontekst komercyjny, przewidywana ilość widzów i ewentualne wpływy reklamowe. Taki tekst powinien od czasu do czasu stawać przed oczami widzów, stawiać pytanie o stan naszej świadomości, o stan naszej wewnętrznej niepodległości.

"1920 - Wojna i miłość" to z kolei opowieść o losach młodych Polaków, którzy stanęli do walki o niepodległość. Świetnie napisana historia o miłości, zdradzie, czasie próby i sile jaka rodzi się z patriotyzmu. Serial, w co głęboko wierzę, który może stać się ważną ikoną w świadomości naszego młodego pokolenia. Produkcja powstawała w bólach, tym większa więc radość, że producentom udało się doprowadzić ją do końca. Mam nadzieje, że młodzi bohaterowie "1920" zapadną w pamięć widziów nie gorzej niż sielankowo - bajkowi bohaterowie "Czterech pancernych". Siłą tego serialu jest bowiem nie tylko historyczna prawda, ale także świetnie poprowadzone losy głównych postaci. Aż dziw bierze, że do dziś, w wolnej Polsce, nie powstał obraz opowiadający o czasach, gdy patriotyzm nie był wykpiwanym pojęciem, a młodzi Polacy potrafili w imię wolnej Polski stawiać na szali nie tylko dostatnie życie i kariery, ale po prostu życie.

Jeśli ktoś kiedyś, tak jak "Gazeta Wyborcza" czy Tomasz Wołek, określi mnie mianem komisarza politycznego z uśmiechem przypomnę sobie swoje komisarzowe wybryki: "Dolinę", "1929", świetny dokument o losach sowieckich jeńców z 1920 roku autorstwa nieocenionej Ani Ferenc, opowieści Basi Włodarczyk o Rosji i jeszcze kilka grzechów, o których w swoim czasie opowiem. Przypomnę sobie także film Ewy Świecińskiej o Lechu Kaczyńskim, próbę wskrzeszenia interwencyjnego pasma reporterów "Celownik", program "Niepokonani" Krzysztofa Ziemca, "Wściekłe Gary" - próbę opowieści o polskiej kuchni, która nie zamyka się w tradycyjnych okowach studia i jest oryginalnym formatem zwartej gawędy o dobrych ludziach tradycjach polskiej restauracji i... troszkę innych przewinień.

Nie wzbudzam w sobie żalu za prezydenckie wieczory wyborcze, za podawane przez "Jedynkę" sondaże, których dokładność budziła wściekłość konkurencji. Nie znajduje w sobie skruchy za decyzję o konieczności zapłacenia przez Polsat i TVN Publicznej Telewizji za współuczestnictwo w finałowym wieczorze wyborów prezydenckich.

Wszystki grzechy pamiętam, za większość nie żałuję i nie postanawiam się poprawić.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Polityka