Witold Gadowski Witold Gadowski
2598
BLOG

Warszawa Centralna

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 45

                   2 grudnia padał śnieg, dzień wcześniej też padał. O tej porze roku zwykle pada. Kiedy usiłowałem wyjechać z Warszawy do Krakowa nie mogłem ominąć Dworca Centralnego (w remoncie).

Na dworcu pulsował nieprzebrany tłum ludzi. Tłum, który napierał ze wszystkich stron i wpadał w coraz większą dezorientację.

Dawno nie widziałem  tak zdesperowanego tłumu. Ludzie z obłędem w oczach przeciskali się w stronę zapchanych do niemożliwości peronów. Usiłowali wydedukować skąd mogą ruszać ich spóźnione do granic absurdu pociągi. Staruszki mdlały, młodzieńcy klęli, a pozostali cisnęli się bezładnie w każdym kierunku. Nikt nie wiedział nic. Przezornie usunięto z oczu podróżnych wszelkie rozkłady jazdy.

Śnieg spadł i okazało się, że to wystarczyło aby kompletnie sparaliżować działania PKP, wystarczyło aby centralny dworzec w Polsce kipiał do tego stopnia, że wystarczyłaby zapałka, aby tłum rozniósł go na kawałki.

Ukryłem się w księgarni. Jak wiadomo w miejscach gdzie czyta się książki jest zwykle mniejsza ilość rodaków. Przyglądałem się temu zanarchizowanemu żywiołowi i przyszło mi do głowy, że tak może wyglądać nasza rzeczywistość gdy naraz okaże się, że nawaliły nie tylko pociągi, ale powiedzmy okazało się, że zbankrutował nasz budżet. Kto byłby w stanie opanować ten chaos?

Jak cienkie jest wędzidło, na którym prowadzone są społeczne emocje. Władza telewizora pryska i wtedy, tak jak wczoraj na Dworcu Centralnym, okazuje się że nic nie działa. Nie ma władzy, a ci którzy mają ją sprawować zajmują się zupełnie innymi rzeczami.

Wyobraźnia, płatała mi dalsze figle, podpowiadała co się stanie gdy znikną kolejne rozkłady jazdy, czyli na przykład comiesięczne wypłaty, codzienne tramwaje i autobusy. Jak mocne jest nasze państwo?

Co stanie się, gdy w kuchenkach nie zapali się gaz, a w kaloryferach nie zabulgota ciepła woda?

Jak głębokie jest nasze zaufanie do państwa i do jego władz? Ile jesteśmy gotowi w spokoju znieść oczekując na pomoc?

Powiecie mi, że kraczę i defetyzm pisowski uprawiam. Może, ale patrząc na rozedrgany dworzec, nad którym nikt nie sprawował kontroli, wyobrazilem sobie Polskę w trudniejszej niż codzienna sytuacji i naszego uśmiechniętego premiera, jak z determinacją wiedzie nas przez kryzys.

Zastanowiłem się nad tym jak szybko zmieniają się ludzkie preferencje. Jak w czasie kryzysu mało znaczy ujmujący uśmiech i gładkie słowa, a jak bardzo liczy się charakter i silna ręka.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (45)

Inne tematy w dziale Polityka