- Szkoda, że nie jest pan kobietą…ale cóż nikt nie jest do końca doskonały – westchnęła.
Miała nieco powyżej czterdziestki, miła twarz, dobry makijaż i duże współodczuwające oczy. Zdecydowanie była najbardziej sympatycznym członkiem komisji. Od samego początku starała się pomagać. Posyłała mi porozumiewawcze spojrzenia i delikatnie się uśmiechała.
- Wzrost w normie, choć mogłoby być wyżej, no ale 180 cm i tak trzyma się wzorca – przewodniczący zmarszczył brwi, co za mocnymi szkłami jego okularów przybrało kształt tatarskich, napiętych, łuków. Był zasadniczy.
- Waga też ujdzie – mruknął wpisując coś w obszernym kwestionariuszu. Choć wyciągałem szyję, niczego nie mogłem odczytać z tej rozległej płachty, którą pracowicie wypełniał.
- Pochodzenie? – odezwał się jego zastępca, niski korpulentny trzydziestolatek.
- Najlepiej niech pan znajdzie jakiegoś komunistę w rodzie, może jakiegoś współpracownika SB – syknęła mi do ucha moja nieformalna opiekunka.
- W mojej najbliższej rodzinie był członek PZPR – sapnąłem z ulgą.
Wydało mi się, że surowe oblicze przewodniczącego delikatnie się rozpogodziło i jego ostre rysy, na ułamek sekundy przybrały przychylniejszy wyraz. Natychmiast jednak zapanował nad sobą.
- No hmmm…jak państwo sądzicie? Mogą być punkty za pochodzenie? – srogim spojrzeniem powiódł po pozostałych członkach komisji.
- Dobrze..dobrze… – mruknął coś zapisując w arkuszu.
- Wyznanie? – strzelił we mnie szybkim spojrzeniem.
- Poszukujący agnostyk, starający się zrozumieć Judasza i znajdujący w szatanie dopełnienie prawdziwego obrazu rzeczywistości – wyrecytowała szeptem moja umalowana anielica.
- No zdarza mi się nie bywać na niedzielnej mszy, no i w piątek nie poszczę – wydukałem, choć pod koniec deklamowałem już pełnym głosem.
- Mmmm mogłoby być lepiej, ale nie jest tak najgorzej – spuentował srogi władca arkusza.
- Dobrze będzie – czterdziestka delikatnie kopnęła mnie pod stołem.
- Stosunek do polskiej historii –
- Której? – wypaliłem
- Noooo jakieś wątpliwości…..? - przewodniczący skrzywił się
- Najnowszej – sprecyzował.
Nabrałem oddechu i patrząc w oczy mojej opiekunce zacząłem:
- Partyzanci po 1945 roku nie złożyli broni – przez duże oczy czterdziestki przeleciała ciemna chmura.
- Hmmm, zależy jak na to spojrzeć. Jedni mówią, że w lesie pozostały bandy i należy taki pogląd szanować, a drudzy – tu uczyniłem pauzę, aby zebrać myśli, katem oka dostrzegłem zaciśnięte wargi mojej pani.
- Drudzy w swoim zacietrzewieniu uważają, że walka z tamtym porządkiem była ich obowiązkiem. Szanujemy ich naiwność, jednak historia pokazała, że skończyli w więzieniach.
- Nooo…jak państwo sądzicie.? Jednak zarysowała się umiejętność historycznej syntezy – przewodniczący zaczepił wzrokiem moją panią.
- Taaaak, myślę panie przewodniczący, że taki sąd, nie rodzi nienawiści. Jeszcze trochę nasz kandydat pomyśli i znajdzie syntezę, która nas, Polaków nie podzieli..a połączy w ciepłym uczuciu zgody – stwierdziła przymilnym sopranikiem.
- Dooobra…no a teraz poglądy polityczne – przewodniczący tryumfalnie uniósł grube szkła na czoło i wbił we mnie badawcze spojrzenie.
- Uważaj, tu jest najważniejsze – znów poczułem przyjazne kopnięcie pod stołem.
- Wierzę, że Polska może być pełnoprawnym europejskim krajem. Musimy tylko wyzbyć się naszej romantycznej megalomanii i swarliwej natury. To kwestia jednego pokolenia, gdy wykorzenimy mesjanistyczne przesądy, przestaniemy czcić bezowocnie przelewaną krew i staniemy się przydatnym dla świata narodem, który nie będzie już budził gniewu demokratycznej Rosji i będzie niósł przyjazną pomoc dla Niemiec. – brakło mi powietrza i lekko się zatchnąłem.
- Nooo okrągło tu obywatel nam opowiada, okrągło – wycedził przewodniczący na powrót wciskając na nos okulary. Coś tajemniczo naskrobał na karcie.
- Jestem nowoczesnym liberalnym Europejczykiem, któremu polskość w niczym nie przeszkadza. Wierzę, że polityka miłości i budowania zgody doprowadzi do bankructwa rewizjonistów, ciągle grających na sztuczne podziały. Wierzę i czuję, że nasz rząd ma najbardziej słuszną linię postępowania z tym zacofanym nieco i swarliwym narodem. Ten rząd nas po prostu cywilizuje. Dla naszego dobra – wystrzeliłem.
Oracja na tyle jednak mnie wyczerpała, że zdołałem jedynie zerknąć na twarz mojej cieplutkiej czterdziesteczki.
- Yeeeessss. Śliczniutko – zakwiliła mi do ucha.
- No, a teraz jak wyjaśnicie swoje wcześniejsze artykuły i reportaże – arkuszowy błysnął tryumfalnie, świeżo wybieloną protezą.
Zmartwiałem….po plecach spłynęły pierwsze krople zimnego potu. Poczułem jak zapadam się w sobie.
Miał mnie….
Brrrryń!!!!....
……..I obudziłem się. Odetchnąłem ukradkiem, półpiersią, badawczo rozglądając się po swoim miniaturowym pokoiku. Odlany w brązie „Dziadek” srogo marszczył wąsa, „Przygody Kaczki Dziwaczki” stały na półce, na swoim miejscu. Dobrze.
Szkoda tylko, że gdzieś podziała się ta ciepluchna czterdziestka.
Inne tematy w dziale Polityka