Witold Gadowski Witold Gadowski
2774
BLOG

Wzorzec Polaka - zapisku z castingu

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 25

 

- Szkoda, że nie jest pan kobietą…ale cóż nikt nie jest do końca doskonały – westchnęła.

Miała nieco powyżej czterdziestki, miła twarz, dobry makijaż i duże współodczuwające oczy. Zdecydowanie była najbardziej sympatycznym członkiem komisji. Od samego początku starała się pomagać. Posyłała mi porozumiewawcze spojrzenia i delikatnie się uśmiechała.

- Wzrost w normie, choć mogłoby być wyżej, no ale 180 cm i tak trzyma się wzorca – przewodniczący zmarszczył brwi, co za mocnymi szkłami jego okularów przybrało kształt tatarskich, napiętych, łuków. Był zasadniczy.
- Waga też ujdzie – mruknął wpisując coś w obszernym kwestionariuszu. Choć wyciągałem szyję, niczego nie mogłem odczytać z tej rozległej płachty, którą pracowicie wypełniał.
- Pochodzenie? – odezwał się jego zastępca, niski korpulentny trzydziestolatek.
- Najlepiej niech pan znajdzie jakiegoś komunistę w rodzie, może jakiegoś współpracownika SB – syknęła mi do ucha moja nieformalna opiekunka.
- W mojej najbliższej rodzinie był członek PZPR – sapnąłem z ulgą.
Wydało mi się, że surowe oblicze przewodniczącego delikatnie się rozpogodziło i jego ostre rysy, na ułamek sekundy przybrały przychylniejszy wyraz. Natychmiast jednak zapanował nad sobą.
- No hmmm…jak państwo sądzicie? Mogą być punkty za pochodzenie? – srogim spojrzeniem powiódł po pozostałych członkach komisji.
- Dobrze..dobrze… – mruknął coś zapisując w arkuszu.
- Wyznanie? – strzelił we mnie szybkim spojrzeniem.
- Poszukujący agnostyk, starający się zrozumieć Judasza i znajdujący w szatanie dopełnienie prawdziwego obrazu rzeczywistości – wyrecytowała szeptem moja umalowana anielica.
- No zdarza mi się nie bywać na niedzielnej mszy, no i w piątek nie poszczę – wydukałem, choć pod koniec deklamowałem już pełnym głosem.
- Mmmm mogłoby być lepiej, ale nie jest tak najgorzej – spuentował srogi władca arkusza.
- Dobrze będzie – czterdziestka delikatnie kopnęła mnie pod stołem.
- Stosunek do polskiej historii –
- Której? – wypaliłem
- Noooo jakieś wątpliwości…..? - przewodniczący skrzywił się
- Najnowszej – sprecyzował.
Nabrałem oddechu i patrząc w oczy mojej opiekunce zacząłem:
- Partyzanci po 1945 roku nie złożyli broni – przez duże oczy czterdziestki przeleciała ciemna chmura.
- Hmmm, zależy jak na to spojrzeć. Jedni mówią, że w lesie pozostały bandy i należy taki pogląd szanować, a drudzy – tu uczyniłem pauzę, aby zebrać myśli, katem oka dostrzegłem zaciśnięte wargi mojej pani.
- Drudzy w swoim zacietrzewieniu uważają, że walka z tamtym porządkiem była ich obowiązkiem. Szanujemy ich naiwność, jednak historia pokazała, że skończyli w więzieniach.
- Nooo…jak państwo sądzicie.?  Jednak zarysowała się umiejętność historycznej syntezy – przewodniczący zaczepił wzrokiem moją panią.
- Taaaak, myślę panie przewodniczący, że taki sąd, nie rodzi nienawiści. Jeszcze trochę nasz kandydat pomyśli i znajdzie syntezę, która nas, Polaków nie podzieli..a połączy w ciepłym uczuciu zgody – stwierdziła przymilnym sopranikiem.
- Dooobra…no a teraz poglądy polityczne – przewodniczący tryumfalnie uniósł grube szkła na czoło i wbił we mnie badawcze spojrzenie.
- Uważaj, tu jest najważniejsze – znów poczułem przyjazne kopnięcie pod stołem.
- Wierzę, że Polska może być pełnoprawnym europejskim krajem. Musimy tylko wyzbyć się naszej romantycznej megalomanii i swarliwej natury. To kwestia jednego pokolenia, gdy wykorzenimy mesjanistyczne przesądy, przestaniemy czcić bezowocnie przelewaną krew i staniemy się przydatnym dla świata narodem, który nie będzie już budził gniewu demokratycznej Rosji i będzie niósł przyjazną pomoc dla Niemiec. – brakło mi powietrza i lekko się zatchnąłem.
- Nooo okrągło tu obywatel nam opowiada, okrągło – wycedził przewodniczący na powrót wciskając na nos okulary. Coś tajemniczo naskrobał na karcie.
- Jestem nowoczesnym liberalnym Europejczykiem, któremu polskość w niczym nie przeszkadza. Wierzę, że polityka miłości i budowania zgody doprowadzi do bankructwa rewizjonistów, ciągle grających na sztuczne podziały. Wierzę i czuję, że nasz rząd ma najbardziej słuszną linię postępowania z tym zacofanym nieco i swarliwym narodem. Ten rząd nas po prostu cywilizuje. Dla naszego dobra – wystrzeliłem.
Oracja na tyle jednak mnie wyczerpała, że zdołałem jedynie zerknąć na twarz mojej cieplutkiej czterdziesteczki.
- Yeeeessss. Śliczniutko – zakwiliła mi do ucha.
- No, a teraz jak wyjaśnicie swoje wcześniejsze artykuły i reportaże – arkuszowy błysnął tryumfalnie, świeżo wybieloną protezą.
Zmartwiałem….po plecach spłynęły pierwsze krople zimnego potu. Poczułem jak zapadam się w sobie.
Miał mnie….
Brrrryń!!!!....
……..I obudziłem się. Odetchnąłem ukradkiem, półpiersią, badawczo rozglądając się po swoim miniaturowym pokoiku. Odlany w brązie „Dziadek” srogo marszczył wąsa, „Przygody Kaczki Dziwaczki” stały na półce, na swoim miejscu.  Dobrze.
Szkoda tylko, że gdzieś podziała się ta ciepluchna czterdziestka.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Polityka