Witold Gadowski Witold Gadowski
3327
BLOG

Być jak Janina...

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 25

           Wieczór zakończył się nieprzyzwoicie. Piłem rakiję na miodzie, przepijałem „Prośkiem” i znów piłem rakije na miodzie.

Światła zamgliły się magicznie i rozanielony poszedłem spać.
Rano wszystko mi przeszkadzało. Światło kłuło w oczy, chleb zawadzał, a herbata bez smaku ściekała do żołądka. Szczerze mówiąc nie podobało mi się bardziej niż zwykle.
Niechętnie uruchomiłem radio. Nagle usłyszałem głos Jarosława Kaczyńskiego, poderwało mnie, uniesiony jakąś nienaturalną siłą, jednym ciosem „shuto”, rozpłatałem odbiornik. Dosłownie ledwo zipiałem z powodu rozsadzającej mnie niechęci do „Kaczora”.
Natychmiast zatem usiadłem przy stole i nerwowym staccatem wypisałem poranny felieton, po raz pięćset siedemdziesiąty piaty przebijający jego byle jaką butonierkę osiną.
Kiedy opuszek wskazującego palca tryumfalnie dobił „Kaczkę” ostatnim wykrzyknikiem, ze zdumieniem spostrzegłem, ze mam kostyczne, chude palce uzbrojone w krwistoczerwone pazury.
-   Dziwne…Czyżby wczoraj było aż tak ostro – pomyślałem zdziwiony.
Byłem spóźniony i musiałem gdzieś lecieć. Nogi poniosły mnie do redakcji „Polityki”. Te nogi też wydały mi się jakieś zmienione. Mniej krzywe, za to chudziutkie i odziane w jakieś dziwaczne pończocho skarpetki zakończone szpilkami.
   - Ojj kolego, tak się bawić nie będziemy. Szlabanik na „wyskokówki” – zgromiłam się w myślach.
Siedząc już za wygodnym biureczkiem w swoim zasiedzianym gabineciku, katem oka ujrzałam zdjęcie Fidela i ze zdziwieniem poczułam falę czułości pełznącą z mych trzewi, gardłem, ku głowie.
   - Cóż to za mężczyzna – westchnęłam
   - Niepojęty, wspaniały fascynujący – czule pieściłam się wrażeniami, których nie powstydziłby się brat Beto.
 W ogóle jakoś tak landrynkowo zaczęło mi się robić. Spoglądałam na migające w telewizorze twarze Donalda, Rysia Kalisza, Januszka Palikocika…ojjj jakżesz miło, jakżesz domowo, jakżesz u siebie.
 Jeszcze wczoraj pomstowałem przy stole na Moskali, polityków i Jacka Żakowskiego, a dziś z impetem wpiłam usta w męski policzek Jacka. Nasz redakcyjny korytarz jest tak wąski, że mogłam powitać go ustami.
     - Przecież ja uwielbiam tego macho – pomyślałam.
Ależ przyjemnie rozkoszować się pracą we własnym kraju. Wielkim zadaniem nauczenia tego owsiano – buraczanego narodu jakiejś ogłady i kultury.
Po południu popędziłam do „Superstacji”, na mój cykliczny program.
Z lekka odrazą spojrzałam po drodze na Krakowskie Przedmieście. Tak bolesne przeżycia przychodziły mi do głowy, gdy wspominałam te żałosne gusła, jakie jeszcze niedawno oszołomstwo odprawiało przed Pałacem Prezydenckim.
Pech chciał, że tuż przed „Superstacją” wpadłam na Rafała Ziemkiewicza. Obrzydliwość, jak można coś takiego wypuszczać na ulice! To draństwo. I jak się panoszy, oddycha tam gdzie ja i jakie wielkie…no istne paramount! Zaraz dostanę globusa!!! Matko ileż człowiek musi znieść.
Trzy razy splunęłam przez lewe ramię.
Na szczęście w studiu spotkałam Rysia Kalisza, dziś mieliśmy sobie pogawędzić na wizji.
Start! Na wizji rozległ się mój oryginalny, niepowtarzalny głos. Szklanki lekko zabrzęczały.
 - Czy jest jeszcze coś czego nie wiedziałbyś o katastrofie z 10 kwietnia?
 - Ja już wszystko wiem
Jak to dobrze rozmawiać z inteligentnym człowiekiem. Jak zwykle poszło mi doskonale.
Po audycji musiałam się skupić, wieczorem miałam jeszcze podpisać list w obronie demokracji, wolności i prawa do miłości bez względu na przedmiot.
W weekend pojadę sobie do Krakowa, spotkam się z mecenasem Widackim i profesorem Krawczukiem. Kawka, torcik, szpileczki i żadnych kontaktów z motłochem. Ohhhh…
Po drodze poczytam sobie powieść Krzysia, męża Madzi Środy: „Projekt handlu kabardyjskimi końmi”.
……..niestety, gdy tylko zaczął zapadać zmrok, ze smutkiem zauważyłam jak moje szpileczki przemieniają się w niekształtne wojskowe buciory, a wypielęgnowane paluszki na powrót topornieją i przybierają kształt tępej, męsko - szowinistycznej pięści.
Smutno powlokłem się do domu czując na sobie żółtawo pogardliwy blask latarni. Pozostały jedynie rozkoszne wspomnienia minionego dnia.
Może dziś znów zmieszam rakije z miodem i popije „prośkiem”…

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Polityka