Podróżowałem trochę po wojnach. Widziałem miejsca gdzie ludzie do siebie strzelali. Co z tego wynika? Nic, żadna nauka, żadnego z tamtych błędów nie da się uniknąć.
Wszędzie jednak, czy to w Mostarze, Sarajewie czy w Peciu, Djakovicy, panowała jedna zasada – ludzie byli tak twardzi jak ich pożywienie i lektury.
Dlatego dziś, kiedy słyszę jak usiłują mnie straszyć z ekranów telewizora, jak groźnie sączą frazy w rozgłośniach radiowych, czy jak srogo drapują swoje argumenty w prasowych epistołach, śmieje im się w twarz.
A kiedy to państwo doświadczyli prawdziwej opresji?
Panie Żakowski, pieszczoszku każdej epoki, pani Olejnik, panie nigdy nie wyrosły z pieluszek Lisie?
Kiedy to na własnej skórze odczuwaliście to, o czym tak chętnie mówicie?
Jeśli nas wszystkich, ludzi z Krakowskiego Przedmieścia, traktujecie jak tłuszczę i straszycie podług miary sumy waszych strachów – to ja wam się śmieje w nos.
Nic nam nie możecie zrobić, potrafimy jeść czerstwy chleb okraszony Herbertem.
Potrafimy się wzruszać, potrafimy działać porwani impulsem tego w co wierzymy.
Między nami jest taka różnica, że my wierzymy!
My nie umiemy wdzięczyć się na salonach, nie potrafimy łasić się o względy.
Gdzie są wasi wieszcze?
Pochowani, zajęci „zabawami z formą”, aspirowaniem do nagród, przepychaniem się w kolejce po fawory prezydenta – literata.
Dlaczego nie potrafią pisać dla was traktatów?
Czy wy naprawdę wierzycie, że najemne wojska i pełne kieszenie ocalą was, ocalą... przed pogardą do samych siebie?
Grzeją was reflektory w studiach, zaklinacie rzeczywistość potokiem inwektyw wobec swoich własnych rodaków.
Czy uważacie, że to jest godziwe?
Jedynym waszym hasłem jest odpowiedzialność i realizm.
Poczytajcie wspomnienia o Igo Symie i jemu podobnych, nie żeby was porównywać, jeno po to abyście znaleźli miarę.
Nas nie zmienicie, my powoli idziemy do siebie.
Idziemy po to, co nasze.
Ostatnio jeden z was – Jerzy Fedorowicz, aktor, kiedyś częsty gość w Komitecie Wojewódzkim PZPR w Krakowie, potem, po 1989 roku, sprintem nawrócony na „Solidarność” stwierdził, że Lech Kaczyński nie zasłużył na Wawel.
Panie pośle – to nowa rola, czy też fragment cudzego życiorysu przylepił się panu do pleców?
To wcale nie najbardziej ciekawy przykład z dziesiątek deklaracji i występów, jakimi próbowaliście spuentować 10 kwietnia na Krakowskim Przedmieściu.
Posłuchajcie zatem o czym szumi las Birnam, zanim jego gałęzie sięgną do waszych sumień.
„ (…) Na koniec przybył ów goniec w masce z krwi błota lamentu
wydawał niezrozumiałe okrzyki pokazywał ręką na Wschód
to było gorsze niż śmierć bo ani litości ni trwogi
a każdy w ostatniej chwili pragnie oczyszczenia”
Cytuję mojego Poetę, i nie mam zamiaru pytać się wdowy, czy wolno mi to czynić.
Jeśli jutro zakaże mi oddychać, odniesie ten sam skutek.
P.S. Jutro, po uroczystościach w Krakowie, a więc pewnie około 20, zapraszam na zapowiedzianą kawę do klubu „Pod Gruszką” , tuż przy samym rynku w Krakowie.
Będę siedział rozparty w miejscu gdzie zwykle alkopodsypiał towarzysz Bruno Miecugow.
Inne tematy w dziale Polityka