Zbliża się beatyfikacja, więc i telewizory nagle nam się uświęcą, poleje się rzeka pustych formułek i „mowy trawy”. Będą nas przekonywać jak wielkim przeżyciem był dla nich pontyfikat JP II. Nie przeszkodzi im to w drugim zdaniu dodawać, że „religia to sprawa intymna, osobista, że miejsce krzyża jest w świątyni”. Znam to i nudzi mnie to już setnie. Nowomowa nowointeligentów, dialektyka realistów.
Wbrew pozorom nie będę polemizował z uświęconymi nagle, na ten dzień, celebrytami.
Chcę za to napisać o pewnej intuicji, która w miarę czynionych obserwacji, rośnie we mnie w pewność.
Otóż zauważyłem, że media, a szczególnie telewizja, bardzo szkodzą ...kapłanom.
Jest na to wiele dowodów.
Znałem kiedyś księdza Kazika, społecznika, wspaniałego organizatora, który robił wiele dobrego dla najbiedniejszej młodzieży. Kiedy jednak ksiądz Kazik zaczął więcej czasu spędzać w studiach telewizyjnych a mniej w świątyni...przestał być księdzem. Dziś jest panem Kazimierzem ojcem dwójki dzieci.
Przypadek pewnego uczonego jezuity rodem z Bieszczad. Ojciec O. tak się swoim telewizyjnym wcieleniem zachwycił, że niesiony zapałem uwiódł żonę pewnego dyplomaty i publicznie ogłosił, że „nie ma Boga”.
Inny kapłan, nie wychodzący obecnie w ekranu telewizora, już wcześniej wsławił się tym, że wziął udział w … Wyborach Miss Mokrego Podkoszulka na zalewie w podkrakowskim Kryspinowie. Wielebny zgodził się tam robić za jurora.
Wielce był później zdziwiony gdy w budynku krakowskiej kurii zbeształ go zacny biskup Jan.
To była chyba ostatnio porządna nauczka jaką nasz rozbrykany księżulo zaliczył.
Biskup spytał gdzie ksiądz podział sutannę i kazał mu nie wracać bez kapłańskiego stroju. Był to też chyba ostatni moment gdy pana księdza widziano w sutannie.
Ostatnio zrezygnował nawet z koloratki. Uznał widocznie, że na ekranie wygląda to zbyt oszołomsko.
Nie będę już pisał o biskupie P., który nie znosi ciszy wokół swojej osoby i plecie cokolwiek, aby tylko media choć na chwilę go zdehibernowały.
Nie napisze o innych kapłanach, którzy więcej mają żelu na włosach niż myśli o ostateczności pod żelową czuprynką.
Nadchodząca beatyfikacja napełnia mnie przekonaniem, że w ten dzień na pewno nie ożywię telewizora. Przeżyje go w ciszy, słuchając wieści z radiowego głośnika.
Kilku kapłanom doradzam to samo, w ciszy łatwiej pozbierać myśli.
Może lepiej zamiast za mikrofon chwycić za brewiarz?
Inne tematy w dziale Polityka