Rakoczy Rakoczy
428
BLOG

Chcecie maturę z religii? To ją sobie zróbcie...

Rakoczy Rakoczy Polityka Obserwuj notkę 10

Po dyskusjach wynikłych w rezultacie moich wpisów na temat religii na maturze zacząłem rozmyślać nad kompromisem, który, jak uważam, zwykle da się jakoś znaleźć. W przypadkach związanych z religią jest on zwykle trudny, gdyż słowo „kompromis” jest zwykle znienawidzone przez fundamentalistów religijnych. A może jednak?

 

Koronnym argumentem zwolenników wprowadzenia religii na maturę jest ułatwienie w dostawaniu się maturzystów na kościelne uczelnie i religijne kierunki studiów. Ma to swój sens, niewątpliwie. Idzie tu wyłącznie o katolików (bo religia w szkole, w jej obecnej formie, jest de facto wykładem doktryny katolickiej). Co więcej, nie sądzę, aby katolicy chcieli, by program nauki dla nich układali i zatwierdzali świeccy urzędnicy państwowi – co byłoby niezbędne w przypadku obecności tego przedmiotu na maturze. Program religii układają księża, uczą jej także głównie księża. Logicznym jest, że egzaminować z tej wiedzy także powinni księża – jest tak w końcu w przypadku pierwszej komunii czy bierzmowania, gdzie kandydat do tychże sakramentów przechodzi egzamin z modlitw.

 

Czy nie zatem najlepiej by było, gdyby swego rodzaju maturę z religii przeprowadzał u siebie sam kościół? Odbywać by się to mogło poza szkołą i poza ramami normalnej matury, tak by osoby świeckie nie miały na nią wpływu. Ocena z takiej matury brana by była pod uwagę w przypadku zdawania na uczelnie katolickie. Treść i program takiej matury byłby ustalany przez księży i nie byłoby problemu w tym, że zdający taki egzamin musiałby wygłaszać tezy sprzeczne z nauką czy zdrowym rozsądkiem. Na normalnej maturze bowiem ciężko byłoby pogodzić opisy różnej maści czarów i cudów opisanych w Biblii jako fakty z naukowym opisem świata, który nie przyjmuje do wiadomości np. informacji, że 2000 lat temu pewien żydowski prorok chodził po wodzie, wskrzeszał zmarłych czy zamieniał wodę w wino. To wyłącznie kwestia wiary. Nie bronię zadawania z tej wiary egzaminu przed kościelną komisją. Uważam po prostu, że nie powinno mieszać się zdawania egzaminów z przedmiotów naukowych ze zdawaniem egzaminu z wiary w cuda.

 

Ktoś pewnie teraz krzyknie, że taka sytuacja byłaby deprecjonowaniem religii. Ale czy sprowadzenie jej do roli przedmiotu, którego program zatwierdzało by państwo, także nie jest jej deprecjacją? Wydaje mi się, że egzamin taki, w scenerii kościelnej, mający wyłącznie kościelny charakter, miałby dla osoby wierzącej szczególny charakter. Kłopot pojawia się gdzie indziej (i podejrzewam, że tu jest pies pogrzebany) – taki egzamin musiałby być przeprowadzony za kościelne pieniądze…

Rakoczy
O mnie Rakoczy

Racjonalista, antyklerykał i polski patriota, choć brzmi to dla niektórych pewnie egzotycznie. Proszę nie mylić mnie z użytkownikiem "Jacek Rakoczy".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka