Wielki Wodz Apaczow Wielki Wodz Apaczow
168
BLOG

Gazwyb o Reaganie

Wielki Wodz Apaczow Wielki Wodz Apaczow Polityka Obserwuj notkę 2

Ronald Reagan nie wierzył w teorię ewolucji, ciął wydatki na oświatę, a Polacy go kochali – pod takim tytułem Gazwyb publikuje tekst o Reaganie.

Tekstu nie omawiamy. Ale napiszemy kilka słów w temacie „Reagan a edukacja”.

Polacy – co jest chyba pozostałością komuny albo nawet czasów pańszczyźnianych – głęboko wierzą w sprawczą moc urzędów oraz programów rządowych. Otwórzcie jakąkolwiek gazetę a znajdziecie tam analizy że badania pokazują, że tylko taki to a taki procent populacji czyta książki. Co zrobić? Powołać Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa! Ten program dostanie etaty dla urzędników, biuro, samochody służbowe, budżet – i urzędnicy opracują plan rozwoju czytelnictwa w perspektywie dwóch nadchodzących pięciolatek a pod koniec tych pięciolatek będziemy mogli stwierdzić, że czytelnictwo wzrosło o tyle to a tyle procent koma tyle.

Tłumaczenie, że wszelka działalność urzędnicza zmierzająca do zwiększenia czytelnictwa to wyrzucanie pieniędzy w błoto jest rzucaniem grochu o ścianę.

Podobnie, lub gorzej, jest z edukacją. Polakowi w głowie się nie mieści, że państwowa regulacja edukacji niewiele daje. Gdy piszemy, że w USA nie ma powszechnego obowiązku edukacji, że można dzieci nie posłać do szkoły oraz że miliony (tak! miliony – to nie figura stylistyczna, ocenia się, że jest ich co najmniej dwa miliony) dzieci do szkoły nie chodzi – a potem pomimo tego wypadają na wszelkich testach lepiej od dzieci, które chodzą – to się Polakowi po prostu nie mieści w głowie. Tego po prostu nie przyjmuje się do wiadomości.

Mało kto w Polsce wie, że przez większość historii w Stanach Zjednoczonych nie istniał żaden Departament Edukacji a rząd federalny nie zajmował się edukacją. Szkoły były prowadzone przez władze lokalne, na poziomie miasteczek lub gmin i finansowane z podatków lokalnych lub dzięki nadaniom ziemi. I pomimo tego, że żaden Departament edukacji nie istniał analfabetyzm wśród ludności białej został zlikwidowany jeszcze w czasach kolonialnych. (Wśród niewolników to oczywiście inna sprawa).

Choć w USA nie było Departamentu Edukacji od najdawniejszych czasów Amerykanie doskonale sobie radzili z wyzwaniami technicznymi: Wykopali na Wschodnim wybrzeżu imponująca sieć kanałów ze skomplikowanymi śluzami, stworzyli gigantyczną sieć kolejową, budowali okręty, stworzyli telegraf, karabiny, pierwsze samoloty – oraz ogromną rewolucję przemysłowa końca XIX wieku.

Sceptycy powiedzą, że to budowali ludzie sprowadzeni z Europy i wykształceni w Europie. W pewnym stopniu tak – ale ogromna większość inżynierów budujących amerykańskie kopalnie i stalownie, fabryki samochodów oraz szyby naftowe to byli Amerykanie. Urodzeni i wykształceni po naszej stronie Atlantyku.

I – powtarzamy – żadnego Departamentu Edukacji – nie było!

Departament Edukacji został stworzony dopiero w końcu lat 70, za Cartera, kiedy to Carter chciał się odwdzięczyć nauczycielskim związkom zawodowym za poparcie wyborcze i stworzył dla nich ogromny urząd federalny dający nieskończona ilość dobrze płatnych synekur, którymi można było nagradzać zwolenników. Reagan i Republikanie byli oburzeni. Po pierwsze: Departament Edukacji jest tworem ewidentnie niekonstytucyjnym. Konstytucja wymienia zadania jakie stoją przed rządem federalnym – i zarządzania edukacją wśród nich nie ma. A zaraz potem stwierdza, że we wszystkich sprawach których tu nie wymieniono – rządzić mają władze niższego szczebla, czyli stanowe lub lokalne.

Z czego wynika, że rządowi federalnemu nie wolno wtrącać się w kwestie edukacji. Ergo: Departament Edukacji jest niekonstytucyjny.

A po drugie – argumentował Reagan – Departament Edukacji okaże się potwornym biurokratycznym molochem zajmującym się tylko przejadaniem swojego budżetu – a nie będzie w stanie w jakikolwiek sposób podnieść poziomu edukacji.

Tak czy siak – Reagan obiecał, że jeżeli zostanie prezydentem to Departament Edukacji zlikwiduje.

Prezydentem został – ale obietnicy nie zrealizował. Potrzebował od Kongresu pieniędzy na programy zbrojeniowe. Kongres odpowiedział: Jeżeli chcesz tą kasę to wycofaj się z planów likwidacji Departamentu Edukacji. I Reagan się ugiął, urzędu nie zlikwidował – no i skutek jest taki iż ten moloch jest z nami do dziś. Praktyczne efekty jego działalności są żadne – jeszcze nikt nigdy nie zdołał udowodnić iż od czasu stworzenia Departamentu Edukacji amerykańska edukacja cokolwiek zmieniła się na lepsze – natomiast jest do obronienia teza, iż od tego czas zmieniła się na gorsze. Tyle, że dzisiaj już wszyscy się z istnieniem Departamentu Edukacji oswoili, mało kto dostrzega niekonstytucyjność tej instytucji a Amerykanie – podobnie jak wcześniej Polacy – zaczęli wierzyć, iż bez Departamentu Edukacji doglądającego szkoły nauczyciele nagle nie będą wiedzieć czego uczyć albo będą uczyć iż 2+2=5.

A tłumaczenie iż Departament Edukacji jest psu na buty potrzebny to wołanie na puszczy.

Niestety – Reagan choć widział bezsens tworzenia Departamentu Edukacji nie zdołał go zniszczyć. Zresztą o tym już pisaliśmy: Jako prezydent pokonał komunę za granica – w Sowietach i europie Wschodniej. Ale ceną za to była jego klęska w walce z komuna w USA, która za Reagana uchwyciła ważne przyczółki w państwowej biurokracji, a  obecnie je ogromnie rozszerzyła stając się ta potężna siłą w amerykańskiej polityce jaką jest dziś. I obecnie Trump próbuje rozaczliwie nadrobić zaniedbania Reagana i pokonać lewacką państwowa biurokrację – i wcale nie jest pewne czy mu się to uda czy też, podobnie jak Reagan, poniesie klęskę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka