Marek Budzisz Marek Budzisz
3280
BLOG

Dokonało się. O powstaniu niezależnej (od Moskwy) Cerkwi Prawosławnej na Ukrainie.

Marek Budzisz Marek Budzisz Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 93

Niemal sto lat temu 1 stycznia 1919 na niezależnej wówczas Ukrainie rządzonej przez hetmana Skoropadskiego przyjęto ustawę o autokefalii Ukraińskiej Cerkwi. Sto lat później, a dokładnie 6 stycznia w Konstantynopolu nowa głowa Cerkwii Prawosławnej na Ukrainie wybrany na sobotnim Soborze nowy i jednocześnie młody (39 – lat) metropolita Epifaniusz (Dumenko) w towarzystwie prezydenta Poroszenki, odbierze z rąk patriarchy Konstantynopola Bartłomieja, tomos utwierdzający niezależność ukraińskiego kościoła. Dokonało się. 

Patriarchat moskiewski do samego końca próbował interweniować i ingerować. W przeddzień kijewskiego soboru patriarcha moskiewski Cyryl (Gundajew) zwrócił się z listem do Sekretarza Generalnego ONZ a także do Papieża w którym gromko protestował przeciw temu co w kwestiach kościelnych dzieje się na Ukrainie. Warto zwrócić uwagę na to, że list skierowany został też do kanclerz Merkel i prezydenta Macrona, czyli do „głów państw wchodzących w skład normandzkiej czwórki”. Ma on zatem charakter polityczny, a jako, że stanowisko moskiewskiego Patriarchatu zostało oficjalnie wsparte przez rosyjskie władze, list ten traktować trzeba jako część rosyjskiej narracji i polityki względem Ukrainy. Cyryl dowodzi w swym liście – skardze, że podległa mu cerkiew ukraińska stała się przedmiotem „bezpośredniego i bezprecedensowego nacisku” ze strony władz Ukrainy. Bezpośrednim tego powodem był, jak argumentuje, brak zgody ukraińskich hierarchów reprezentujących największy tamtejszy kościół prawosławny, liczący sobie ponad 13 tysięcy parafii, ponad dwieście klasztorów i miliony wiernych, na to aby „stać się częścią nowej religijnej organizacji powoływanej przez prezydenta Poroszenkę i patriarchę Konstantynopola Bartłomieja”. Przywołuje przy tym szereg wydarzeń, które jego zdaniem świadczą o narastającej presji władz. Chodzi miedzy innymi o podniesienie kwestii statusu obydwu najsłynniejszych ukraińskich Ławr – Kijowskiej i Poczajewskiej, szereg rozmów i kontroli tego w jaki sposób Cerkiew Patriarchatu Moskiewskiego dba o dobra kultury znajdujące się w jej posiadaniu, rewizje na granicy, którym poddawani są jej duchowni a także przypadki zabraniania im wjazdu na teren Ukrainy, jak to miało miejsce wobec metropolity donieckiego Ilariona. Inne przejawy presji władz to zdaniem Cyryla wezwania, kierowane przez ukraińską Służbę Bezpieczeństwa, do duchownych, kleryków i mnichów, po to aby ci stawili się „na rozmowy” oraz jak pisze „zmasowana akcja” rządowych środków przekazu, której celem jest zdezawuowanie kierowanego przez niego Kościoła”. Innymi słowy Patriarcha Rosji i Wszechrusi skarży się całemu światu, że duchowieństwo uznające zwierzchność Moskwy jest obiektem prześladowań i presji władz, które za wszelką cenę dążą do realizacji swego celu politycznego, jakim jest stworzenie nowej „organizacji religijnej”. Ten wyjątkowy w swej bezczelności list głowy rosyjskiego Kościoła, który tysiącami nici powiązany jest z reżimem Putina, a skarży się na naruszenie na Ukrainie zasady rozdziału kościoła od państwa i brak wolności religijnej można by pozostawić właściwie bez komentarza, gdyby nie był on elementem rosyjskiej narracji w kwestii tego co dzieje się na Ukrainie.

Wróćmy jednak do zakończonego soboru. Wystosowane przez Bartłomieja zaproszenie przyjęli dwaj biskupi Cerkwi Prawosławnej Moskiewskiego Patriarchatu – metropolici Symeon z diecezji winnickiej oraz Aleksandr z perejesławsko – chmielnickiej. Obydwaj nazwani zostali przez odpowiadającego w moskiewskim patriarchacie za relacje międzynarodowe Ilariona, Judaszami i teraz najprawdopodobniej czeka ich pozbawienie sakry i niewykluczone, że anatema. Obserwatorzy zwracają uwagę na znaczącą mobilizację obydwu stron – zarówno władz ukraińskich, jak i zwolenników patriarchatu moskiewskiego. Ci ostatni starali się zrobić wszystko, aby liczba biskupów, którzy przybędą na Sobór zjednoczeniowy z Cerkwi uznającej zwierzchność Moskwy była możliwie najmniejsza. Przy czym działy się dziwne historie. I tak metropolita mohylewsko – podolski Agapit ogłosił w mediach społecznościowych, że wraz z osobistym ochroniarzem wybiera się do Kijowa, do Soboru św. Zofii, gdzie odbywał się Sobór. Ale nie dotarł, bo ponoć w nocy „przechwycili go” ludzie największego sponsora Cerkwi moskiewskiej obediencji Wadima Nowinskiego, który przewiózł go do Ławry Kijowskiej. Podobnie dziwna jest historia metropolity Poleskiego i Sarneńskiego Anatolija, który w nocy poprzedzającej Sobór w necie zamieścił komunikat, że popiera ideę zjednoczenia, ale w ekspresowym tempie, wkrótce potem, służby prasowe jego diecezji wydały kontr-komunikat a wystąpienia biskupa zniknęło. Inni, jak znany ze swej nieprzejednanej wobec Moskwy postawy, biskup Czerkaski Sofroniusz, nie przybył na Sobór bo nie spodobały mu się zapisy, w myśl których ukraińska cerkiew nie będzie autokefaliczna, czyli samodzielna, tylko podporządkowana Konstantynopolowi.

W Soborze wzięło udział – 42 biskupów z Patriarchatu Kijowskiego (UCP KP), 12 z Ukraińskiej Cerkwii Autokefalicznej oraz 2 z Cerkwii uznającej zwierzchność Moskwy. Łącznie, bo wraz z nimi brali udział po jednym delegacie świeckim lub dodatkowo (prócz świeckich) również mnich w wyborze nowej głowy Prawosławnej Cerkwii Ukrainy uczestniczyło łącznie 190 delegatów. Na Soborze byli obecni również obecny i były prezydenci Ukrainy (Poroszenko i Juszczenko), Szef Rady Bezpieczeństwa Turczynow (ewangelik) i przewodniczący parlamentu Parubij. Już sam fakt, że do Soboru doszło i udało się przy okazji uniknąć rozruchów oraz radykalizacji po obydwu stronach trzeba uznać za sukces władz. W sobotę w Kijowie, na placu przed Soborem św. Zofii zgromadziły się tysiące ludzi, którzy przyjechali, jak relacjonują dziennikarze, z różnych części Ukrainy. To, że udało się uniknąć zamieszek czy prowokacji (jeśli nie liczyć zatrzymania dwóch osób z bronią białą) trzeba uznać za sukces władz.

Czy zjednoczenie Cerkwi postępowało będzie nadal w podobnie pokojowy sposób? Trudno w to wierzyć, choć przed Soborem w ukraińskich mediach pojawiły się szacunki, że co najmniej 2/3 z 13 tysięcy parafii skupionych w Cerkwi uznającej zwierzchność Moskwy bez większego zastanowienie przejdzie na łono nowego kościoła. Tym bardziej, że jak wynika z oficjalnego listu, który przed soborem otrzymał z Konstantynopola metropolita Onufry, wraz z jego odbyciem traci on prawo do używania tytulatury z której wynikałoby, że jest on zwierzchnikiem prawosławia na Ukrainie. W ten sposób Ukraińska Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Moskiewskiego sprowadzona zostaje do roli zagranicznego kościoła działającego za zezwoleniem władz w Kijowie. Trudno jednak w obecnej sytuacji liczyć, że administracja Poroszenki, czy ewentualnego jego następcy, łaskawym okiem spoglądała będzie na hierarchów kościoła, którego przedstawiciele nadal argumentują, że Ukraińcy to nie naród.

Trzeba też kilka słów poświęcić Epifaniuszowi, od soboty głowie Ukraińskiej Cerkwi. Był on najbliższym współpracownikiem i sekretarzem Filareta (Denisenki), przez niego został wyświęcony na biskupa i następcę (na wypadek niespodziewanej jego śmierci), obecnie pełni funkcję rektora Kijowskiej Akademii Duchowej i uchodzi za jednego z najlepiej, mając na względzie kwestie teologiczne, wykształconego duchownego prawosławnego na Ukrainie. Jest też, jak zauważają dziennikarze, człowiekiem młodym, związanym z ukraińska niepodległością i wolnym, jako, że studiował w Atenach, od powiązań z Moskwą. Jednak trzeba zauważyć, iż wynik soborowego głosowania był zważywszy na jego skład kolegium elektorów dość spodziewany. Bojkot „opcji moskiewskiej” może być zwiastunem kłopotów i próby delegitymizacji Epifaniusza.

Groźne pomruki dobiegające z Moskwy, świadczą o tym, że Rosja nie ma zamiaru porzucać karty religijnej i z pewnością w najbliższym czasie jej użyje. Warto też przytoczyć symptomatyczny komentarz opozycjonisty Aleksieja Nawalnego, który zamieścił 15 grudnia w sieci tweeta następującej treści: „Dzisiaj będzie miało miejsce wydarzenie o randze historycznej. Podział. (Raskoł) Sobór w Kijowie zakończy budowę samodzielnej Cerkwi na Ukrainie. Rosyjska Cerkiew Prawosławna traci połowę „żyjących” parafii. To co budowano przez setki lat, Putin i jego idioci zniszczyli przez cztery lata. Putin – wróg ruskiego miru.”

Ten dość kuriozalny wpis rosyjskiego opozycjonisty, w którym krytykuje lokatora Kremla za nieudolność, zaś powstanie samodzielnej Cerkwi na Ukrainie nazywa raskołem i zakwestionowaniem tego co budowano przez setki lat najlepiej chyba oddaje to jak na sobotnie wydarzenie patrzą w Rosji. A jeśli Nawalny prawidłowo odczytuje nastroje, a nie ma powodów aby uważać, że jest inaczej, to wydaje się, że jesteśmy dopiero na początku długiej drogi budowania niezależności ukraińskiego kościoła prawosławnego.


Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka