Cieszę się, że wysłuchanie mojego raportu przebiegło w taki sposób. Wiem, że może pojawia się pod tym tekstem głosy krytyczne – bo w Polsce narasta zmęczenie wojną i uchodźcami. Ale nazwijmy rzeczy po imieniu: to zwyczajny egoizm. Ukraińscy żołnierze walczą i giną w obronie Europy. A jeśli dziś odwrócimy od nich wzrok, jutro nie będziemy mieli moralnego prawa mówić o solidarności. Bo tu chodzi nie o polityków polskich i ukraińskich, którzy – to prawda – w kilku sprawach, w tym w kwestii wołyńskiej powinni się zdobyć na realne gesty i kroki, lecz o zwykłych ludzi, którzy zapłacili własnym ciałem za nasz spokój.
Od 2023 roku pracuję w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy, w Komisji ds. Społecznych, Rozwoju i Zdrowia. Najpierw zainicjowałem powstanie raportu o potrzebie wsparcia żołnierzy ukraińskich, którzy w wyniku wojny stali się osobami z niepełnosprawnościami. Obecnie to właśnie mnie powierzono przygotowanie tego raportu. Wczoraj, na posiedzeniu komisji w Paryżu, odbyło się pierwsze wysłuchanie i przedstawiłem wstępne wnioski.
Podkreśliłem, że choć wojna wciąż trwa, rozpoczęła się już dyskusja o odbudowie Ukrainy i o tym, jak ją finansować. W tym kontekście nie wolno zapominać, że konsekwencją rosyjskiej agresji są tysiące żołnierzy, którzy stali się osobami z niepełnosprawnościami. Finansowanie ich rehabilitacji i powrotu do samodzielnego życia musi być integralną częścią planu odbudowy. Zobowiązuje nas do tego choćby Konwencja ONZ o prawach osób niepełnosprawnych.
Wskazałem trzy kluczowe kwestie, które raport powinien uwzględniać:
1. poznanie doświadczeń samych żołnierzy,
2. analiza obecnego systemu wsparcia,
3. wskazanie ich realnych potrzeb i sposobów skutecznej pomocy.
Chcę oprzeć się na opiniach czterech ekspertów: dyrektora publicznej kliniki „Halyczyna” we Lwowie, Danyła Kryvki, oraz założycielki prywatnej kliniki „Sviatenko” w Perejasławiu, dr Ally Sviatenko, a także na świadectwach dwóch żołnierzy – podpułkownika Wołodymyra Hery, który od 2014 r. żyje sparaliżowany w wyniku rosyjskich kul, i Michajła Bakaljuka, rannego po 2022 r.
Ich świadectwa poruszyły członków komisji. Obej żołnierze podkreślali, że większym wyzwaniem niż sam moment odniesienia ran było zmaganie się z bólem, infekcjami, izolacją i próbą odnalezienia się w nowym życiu. Wskazywali na konieczność stworzenia systemu mentorów – weteranów, którzy już przeszli drogę adaptacji i mogą wspierać nowych rannych.
W dyskusji deputowany z Luksemburga słusznie zauważył, że problem żołnierzy znika nam z pola widzenia podwójnie: najpierw w samej Ukrainie, gdzie priorytetem jest broń i bieżące potrzeby wojenne, a później w debatach międzynarodowych, gdzie mówi się głównie o drogach i infrastrukturze. Dlatego raport ma jasno wskazać: fundusze na rehabilitację żołnierzy muszą być zabezpieczone – także z zamrożonych aktywów Federacji Rosyjskiej.
Przewodnicząca komisji z Holandii podkreśliła, że naszym obowiązkiem jest przekonywanie w swoich krajach, że odbudowa Ukrainy to także odbudowa życia jej rannych żołnierzy.
Cieszę się, że wysłuchanie mojego raportu przebiegło w taki sposób. Wiem, że może pojawia się pod tym tekstem głosy krytyczne – bo w Polsce narasta zmęczenie wojną i uchodźcami. Ale nazwijmy rzeczy po imieniu: to zwyczajny egoizm. Ukraińscy żołnierze walczą i giną w obronie Europy. A jeśli dziś odwrócimy od nich wzrok, jutro nie będziemy mieli moralnego prawa mówić o solidarności. Bo tu chodzi nie o polityków polskich i ukraińskich, którzy – to prawda – w kilku sprawach, w tym w kwestii wołyńskiej powinni się zdobyć na realne gesty i kroki, lecz o zwykłych ludzi, którzy zapłacili własnym ciałem za nasz spokój.
Inne tematy w dziale Polityka