Magda Figurska Magda Figurska
285
BLOG

Krystian Lupa i ... cztery litery

Magda Figurska Magda Figurska Polityka Obserwuj notkę 21

 

Jeśli misję publiczną realizuje Tomasz Lis, a A.Gargas już nie, to można powiedzieć: jacy misjonarze, taka misja.
 
We wczorajszym programie T.Lisa , a szczególnie w jej pierwszej części, choć oglądałam z uwagą, nie można było dopatrzeć się żadnej koncepcji, żadnego tematu, żadnej tezy,  żadnej myśli przewodniej.  Naprzeciw siebie usiedli: Joanna Szczepkowska, aktorka, która pierwsza ogłosiła koniec komunizmu i celebryta Kuba Wojewódzki – obciążony syndromem Piotrusia Pana, Narcyza czy innym ADHD. 
Hipoteza postawiona na początku programu: czy skandalista, i celebryta,  może robić za aktora i czy aktorka profesjonalna, może być skandalistką, dla przeciętnego znawcy teatru, od początku była chybiona.  Bowiem aktor jest jednym z tworzyw teatru, ukształtowany według koncepcji i woli reżysera, ograniczony tekstem dramatycznym i może tyle, na ile pozwoli mu reżyser.
 
Naturszczycy w polskim teatrze są nadal wydarzeniem marginalnym, choć w filmie czy innej dziedzinie sztuki udowodnili nie raz, że talent nie równa się wykształceniu, a naturalność, odwaga i intuicja są często większym atutem niż rzemiosło i rutyna. W polskim filmie naturszczycy zaistnieli w 1932 roku, za sprawą Aleksandra Forda, który w filmie „Legion ulicy”  zatrudnił gazeciarzy, by zagrali siebie. To naturszczycy tworzyli filmy: Rejs, Dziewczyny do wzięcia, Edi, określane dziś mianem kultowych.
 
Choć K.Wojewódzki nie jest i nie był nigdy bohaterem  mojej bajki, przypuszczam, że M. Żebrowski obsadzając go w sztuce W.Allena „Zagraj to jeszcze raz, Sam”, w roli Felixa, kierował się nie tylko komercją. Wykazał się znajomością psychologii; nikt bowiem z polskich aktorów (no bo kto: Szyc, Żmijewski?) nie zagrałby lepiej  zagubionego, neurotycznego krytyka filmowego niż Wojewódzki. Ze wspaniałą charakteryzacją, odarty z jemu tylko charakterystycznego pseudo-intelektualnego słowotoku, ograniczony tekstem,  być może gra  największą rolę swego życia.
 
Z Joanną Szczepkowska sprawa jest inna, zupełnie niepasująca do wątku poprzedniego. To aktorka z dużym dorobkiem, ze starej, klasycznej szkoły teatralnej, w której nadrzędnym celem jest wierność wobec tekstu literackiego i prymat tworzywa językowego nad innymi. Nazwała to wczoraj  koncepcją zamkniętą, czyli gotowym produktem, jakim jest spektakl teatralny. I tu popełniła wielki błąd, który nie darowaliby jej teoretycy i znawcy teatru. Spektakl teatralny jest zjawiskiem niepowtarzalnym, granym tu i teraz, w konkretnym czasie. Jest formą otwarta, również przez interakcję z publicznością, która jest niejednorodna, co wieczór inna. Każdego wieczoru bowiem,  po podniesieniu kurtyny, jeśli takowa istnieje, rozpoczyna się wielka gra między aktorami i widzami, oparta na niepisanej umowie, w której sztuczność jest punktem podstawowym. Widz musi się na nią zgodzić, musi być jej świadom, bo ta świadomość leży u podstaw rozumienia widowiska teatralnego. Przekształca ona biernego widza w uczestnika widowiska, który również wpływa na grę aktorów. Nie ma więc dwóch takich samych spektakli, nie ma gotowego projektu, jak sądzi Szczepkowska.
 
Komunizm, którego koniec ogłosiła, właśnie sztukę traktował jako dzieło zamknięte, gotowy i niezmienny produkt, poświadczony stemplem urzędu prasy, kontroli i widowisk. Wcześniejsze offowe teatry eksperymentalne, głownie studenckie i nieprofesjonalne, adresowane były do niewielkiej, acz wyrobionej widowni. W nowej rzeczywistości eksperymenty w teatrze były poszukiwaniem nowego wyrazu, a uprzedzenie do nowatorstwa wynikało z niewiedzy i intelektualnego rozleniwienia rodem z poprzedniej epoki, w której serwowano nam produkt gotowy, choć wielokrotnie odgrzewany. Szczepkowska więc, znając reżysera, jego dokonania i metody, weszła do obsady nie z łapanki, wyraziła   zgodę na jego warunki i wizję teatru.   Jej tłumaczenie w programie, że testowała reżysera i jego pojęcie wolności, również dla aktorów, mnie nie przekonał. Popsuła premierę, naraziła na szwank kolegów aktorów, ale przede wszystkim ośmieszyła siebie. Wykazując też, a może przede wszystkim, brak szacunku dla widza, bo to im było dane oglądać jej wdzięki. Dlatego  zgadzam się z tekstem D.Wielowieyskiej w dzisiejszej Wyborczej, że Kuba Wojewódzki nie mógł być partnerem do takiej rozmowy. Nie mógł być dlatego, że J.Szczepkowska tkwi nadal w epoce, której zmierzch obwieściła.
 
 

Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka