Magda Figurska Magda Figurska
810
BLOG

Dorzynanie na dożynki

Magda Figurska Magda Figurska Polityka Obserwuj notkę 3

QCHNIA POLITYCZNA III

Wydarzenia ostatniego tygodnia układają się w przejrzysty i czytelny ciąg logiczny, któreg hasło brzmi:
                                                              Nie drażnić niedźwiedzia.
 
Prezydent – nie to miejsce, nie ten czas
             Wstyd mi za prezydenta, że nadal strzela do bezbronnych zwierząt. Wstyd mi, że po cichu, przy pomocy
kilku facetów” z BOR, usunął krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego. Wstyd mi też za to, że 17 września nie znalazł czasu na uroczystość obchodów rocznicy sowieckiej agresji na Polskę. Jak spojrzy w oczy rodzinom ponad 15 tysięcy polskich oficerów, rozstrzelanych  przez  NKWD?  Lekceważenie historii i  brak szacunku dla zamordowanych jest umniejszaniem zbrodni Armii Czerwonej, która łamiąc pakt o nieagresji, wkroczyła na tereny Polski.Zabrakło i prezydenta, i premiera rządu, i marszałka sejmu, a same obchody stały się w tym roku uroczystością stołeczną, celebrowaną przez Hannę Gronkiewicz-Waltz. Doskonale wykorzystała ją  do własnej kampanii wyborczej. W obecności kilkuset osób przed Pomnikiem Poległym i Pomordowanym na Wschodzie odczytała apel nieobecnego prezydenta, w którym nie zabrakło też wyrazów wdzięczności dla Rosjan.Gdzie w tym czasie był prezydent? Nagle przypomniał sobie, że 17 września to data powstania Solidarności i w Pałacu Prezydenckim postanowił odznaczyć zasłużonych we wspieraniu przemian demokratycznych w Polsce. Na zjeździe Solidarności o tym zapomniał. Oficjalna impreza przekształciła się w prywatną, gdy prezydent przywołał anegdotę o swej babce i jej kuzynce, z których jedna czytała Trybunę Ludu, a druga słuchała Wolnej Europy. Anegdota ta miała być dowodem, jak wolne słowo wpływało na postawy ludzkie. Dowód cokolwiek karkołomny i mało przekonujący. Gdzie w tym czasie był premier Tusk? Wyjechał wraz z małżonką na zasłużony urlop do Grecji. Polacy, którzy zostali w kraju nie zapomnieli o zapaleniu o godzinie dwudziestej lampek w oknach. Czy nasze władze zasługują na społeczeństwo?
 
Nic się nie stało?
Nie ma sprawy Zakajewa, nie było i nie powinno być. Nie jest żadnym terrorystą, ma azyl polityczny w Wielkiej
 
Brytanii, może swobodnie poruszać się po Europie, a sfabrykowane rosyjskie zarzuty przeciwko niemu zostały
 
odrzucone  przez  sądy.  Świadkowie  przyznali,  że  byli  torturowani,  żeby  zeznawać przeciwko niemu,  jego
 
obrończyni – Anna  Politkowska  została zamordowana.  Kongres Czeczenów był organizowany zgodnie z
 
prawem,  Zakajew  był w Polsce wiele razy, bez  przeszkód  otrzymywał  wizę.  Również  dla  Rosji sprawa
 
Zakajewa nie istnieje. Putin i Miedwiediew wcale nie oczekiwali, że Polacy go wydadzą wiedząc, że jesteśmy
 
członkiem UE i nie będziemy łamać unijnych uzgodnień.Problemem dla Rosji nie jest sam Zakajew,  ale 
 
 kongres Czeczenów,  którzy corocznie  wygrywają  w Strasburgu kilkadziesiąt spraw.  Do Domu Polonii w
 
Pułtusku przybyli  reprezentanci  czeczeńskiej  diaspory z  całej Europy,  rosyjscy obrońcy praw człowieka,
 
eurodeputowani oraz Heidi Hautala, szefowa podkomisji  Parlamentu Europejskiego  do spraw praw
 
człowieka. Ważnym gościem Kongresu była wdowa po Aleksandrze Litwinience. Wbrew pozorom decyzja
 
warszawskiego  sądu,  choć cieszy,  bo inna  być n ie  mogła, i  wierzył  w nią  sam zatrzymany, nie jest
 
zwycięstwem państwa prawa i wolności człowieka. Jednak coś się stało. Ten żenujący spektakl z MSWiA,
 
policją i prokuraturą w roli głównej, którzy znając status Zakajewa wiedzieli, że jego zatrzymanie narazi nas w
 
krajach wolnego świata na opinię zależności od Moskwy, ośmieszył polski rząd, najważniejsze urzędy i MSZ.
 
Przy okazji ośmieszył też Unię, traktat z Schengen, bo zatrzymanie przez policję w czarnych kominiarkach i
 
kuloodpornych kamizelkach samochodów na brytyjskiej rejestracji, legitymowanie, wielogodzinne
 
przesłuchiwanie i pobieranie odcisków palców było tylko sprawnie zaaranżowanym widowiskiem, dalekim  od
 
europejskich standardów. To  test Rosji na rządzie Tuska. I rząd zdał go na piątkę a słowa premiera: „Zrobimy
 
to, co nam się opłaca” brzmią groźnie. Są zaprzeczeniem państwa prawa i niezależności prokuratury. Wolny
 
świat zobaczył, że dobrowolnie rzuciliśmy się w ramiona niedźwiedzia.
 
Dożynki Prezydenckie
 
Dożynki Prezydenckie w Spale są symbolicznym podziękowaniem rolnikom za ich trud. Ich tradycja sięga II
 
Rzeczpospolitej, kiedy to Prezydent Ignacy Mościcki organizował tu ogólnopolskie święto rolników i w latach
 
1927–1938 był ich gospodarzem. Prezydencką tradycję zarzucono po II wojnie światowej. Powrócono do niej
 
po 62 latach. Dożynkowi goście i delegacje rolników zjeżdżają do Spały z całego kraju. W sobotnim przesłaniu
 
prezydenta Komorowskiego do rolników nie zabrakło słów podziękowania za trud, sumienność i umiłowanie
 
tradycji. Przemówienie godne najlepszych wzorów z peerelu. Były też nadzieje, jak wiemy nierealne, by jak
 
najszybciej polscy rolnicy korzystali z dopłat na takich samych zasadach jak w innych krajach Unii. Do
 
powodzian, którzy stracili cały swój dobytek i nie zebrali plonów ze swoich pól miał radę szczególną. Że to nie
 
obowiązek państwa, ale nasz wspólny, by rolnicy uzyskali pomoc. Według prezydenta, to właśnie na wsi
 
można dostrzec siłę lokalnej wspólnoty, która wyraża się m.in. "umiłowaniem i szacunkiem do tradycji”. O
 
swoim umiłowaniu nie wspomniał. Organizacja imprezy kosztowała 400 tys. zł.
 
Dorzynanie watahy rozpoczęło się dużo wcześniej, 10 kwietnia. Potem był skok na NBP, IPN, KRRiTV, urząd
 
RPO, telewizję publiczną i niezależną prasę a także przeciwników politycznych, na których nasłano
 
komorników. Dlatego nie dziwią ciepłe słowa prezydenta skierowane do WSI. Ma za co dziękować.
 
„Aleja Gestapo 25”
 
Nie mają szczęścia dyrektorzy Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Rok temu MEN odwołał Marka
Legutkę za błędy w egzaminach maturalnych z języka polskiego, historii i angielskiego, teraz
Krzysztofa Konarzewskiego, uzasadniając decyzję potrzebą wprowadzenia bardziej efektywnych metod
zarządzania CKE. Co się kryje za tym sformułowaniem? Zadaniem Centralnej Komisji Egzaminacyjnej
jest opracowywanie wymagań egzaminacyjnych w szkołach podstawowych, gimnazjach i szkołach
średnich, przygotowywanie odpowiednich testów, zadań i pytań egzaminacyjnych oraz ich sprawdzanie.
Zamiana dyrektora nic nie dała; nadal pojawiają się błędy w testach gimnazjalnych i maturalnych,
pomylone arkusze, przecieki. Reklamy matematyki zamówione przez CKE za ok. 20 mln zł (spoty
reklamowe i trzyminutowe filmy) nie nauczyły nikogo liczenia i były pełne błędów. Prof. Konarzewski był
dyrektorem CKE od stycznia 2009 r. Jak mówił wówczas, jednym z głównych celów komisji będzie
utrzymanie wysokiego poziomu wymagań wobec uczniów. Rzeczywistość jest odmienna. Z roku na rok
wyniki egzaminów świadczą o zapaści rodzimej edukacji. Jej upadek widoczny jest nie tylko z
perspektywy małych, wiejskich szkół, ale i samej ich ostoi czyli Ministerstwa Edukacji Narodowej. Na
stronie internetowej MEN w jej anglojęzycznej wersji znalazło się tłumaczenie adresu ministerstwa,
które mieści się przy al. Szucha 25   –Aleja Gestapo 25. Kompromitacja na najwyższym szczeblu,
którą próbują tłumaczyć, z powodu braku funduszy, korzystaniem z Google Language Tools. To
jednak kłamstwo, które można sprawdzić – tłumaczenie nie dotyczy nazw własnych i brzmi: alley
Szucha. Proponuję zatem mały eksperyment. Proszę wpisać w Google wyraz: kłamca albo MEN, czyli
świątynię naszej edukacji. Wyniki będą podobnie zaskakujące, jak te na egzaminach.


        Tekst opubkowany w nr. 38 Warszawskiej Gazety

 

Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka