Magda Figurska Magda Figurska
481
BLOG

Agencja Budzenia Wczesnego

Magda Figurska Magda Figurska Polityka Obserwuj notkę 3

 QCHNIA POLITYCZNA

 

AGENCJA BUDZENIA WCZESNEGO

- felieton o felietonie -

 

Kiedy się dziwić przestanę, bo przyjdą takie czasy, że współczesna narracja polityczna będzie wykładnikiem realności i logiki; będzie tak przezroczysta jak „Poetyka” Arystotelesa, poszufladkowana, uporządkowana, by bez trudu odróżnić gdzie epos, gdzie liryka, gdzie dramat i kto za niego odpowiada;  gdzie realizm, fantastyka, groteska i zwykła bujda, gdzie pomówienia, oszczerstwa, fałsz, estetyka kłamstwa, zwana dziś pudrowaniem, to nie będę miała o czym pisać. Gdy znikną wszelkie paradoksy i spłoną na stosie podręczniki manipulatora, jedyny niezbędnik masowych środków zakłamania, gdy nie będzie potrzeby przekładania rzeczywistości na inne metody komunikacji, bo wszystko będzie jasne i oczywiste, zanurzę się w narrację political-fiction, korzystając z przepastnych zasobów archiwum całej III Rzeczpospolitej Pędzącego Królika.

Póki co jednak, wybór felietonu, jako formy komunikowania się z Czytelnikami, ma swoje dobre strony, bo to gatunek popularny i przyciągający uwagę. W każdej gazecie jest rodzynkiem, okrasą innych tekstów, ciężkich i wymagających skupienia, choć najczęściej publikowany jest z dala od wielkich newsów lub w kąciku, na samym dole kolumny.  Treści felietonu podane w lekkiej formie, językiem prostym i komunikatywnym, stanowią przekąskę przed daniem głównym, zawiesistym, ciężko strawnym i najczęściej monotematycznym. Gdzie indziej można znaleźć taką mieszaninę, ten  miszmasz zwany  bogactwem treści; od drobiazgów dokumentujących życie, aż po problemy społeczne, polityczne, kulturalne, obyczajowe, jak nie w felietonie?  Jaka inna forma jest w stanie  znieść ten bałagan  bez użycia ranigastu?  Tylko felieton, bo spełniając przy okazji wiele funkcji, jest najbliżej Czytelnika, docenia  Jego wiedzę, zainteresowanie i uwagę. I ten wspólny kod,  zwany kolokwialnie nadawaniem na tych samych falach, dzięki któremu felietonista może pozwolić sobie na więcej. Może snuć swoją gawędę jak góralski bajarz a w narrację wplatać elementy anegdotyczne, parodystyczne i satyryczne, niedostępne twórcom publicystyki popularno-naukowej. W ogóle jest luźniejszy. W ujęciu tematu, w stylu, środkach językowych. Nikt nie wytoczy mu procesu za wulgaryzm, nikt nie zgani za błąd ortograficzny, jeśli oba będą użyte funkcjonalnie. Wiedzieli o tym tacy mistrzowie felietonu jak Aleksander Świętochowski, Henryk Sienkiewicz, Jan Lam, Bolesław Prus czy Maciej  Rybiński, że wymienię najbardziej lubianych. Stały dialog z Czytelnikami, który prowadzili, przyprawiali dowcipem i humorem, a swój niezwykły zmysł obserwacyjny filtrowali przez własną wrażliwość, empatię i zaangażowanie.

Bo warto dzielić się z innymi swoim widzeniem świata. Spostrzeżeniami, opiniami, wątpliwościami. Pochwalać, ganić, oburzać się, spierać, poświęcać czas dla Czytelnika i nawet jeśli nie przekona się Go do swych racji, to sprowokuje do przemyślenia i dyskusji. Lub chociaż Go rozbawi. Temu służy portal internetowy WG, gdzie jeszcze bez cenzury obie strony mogą się komunikować a czytelnik wyrażać opinie i poznawać fakty, pomijane przez prasę mainstreamową.

Gdy programy informacyjne są politycznie wybiórcze a PAP kłamie, mnie zarzuty o pomówienia nie dotyczą.  Nie podaję faktów, tylko opinie, których umiejętność odróżnienia sprawdza się już na maturze. Wprawdzie zmartwychwstała z PRL-u cenzura, która założyła spółkę J.W. z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego, używa nowych mechanizmów selekcjonujących tematy, to właściwie dobrze, jak mówił Goethe, bo dopingują do wynajdywania nowych sposobów mówienia o sprawach podlegających cenzurowaniu. To cały arsenał środków, mający na celu pomnożenie warstw semantycznych swoich komunikatów poprzez style aluzyjne, różne  metaforyczne szyfry, peryfrastyczne pseudonimy, paraboliczne schematy czy techniki języka ezopowego. Znane były satyrykom w PRL-u, a brak literackiego wyrobienia cenzorów z Mysiej pozwalał na bezpieczne przemycanie zabronionych treści, godzących w ustrój i rząd.  Albo odwrócony panegiryk rodem z oświecenia. Metod jest wiele i wystarczą tytuły: Ruska Buda - centrum polszczyzny, Wiatr z Białorusi czy hasło ogólnonarodowe: Cała Polska buduje premierowi orlik!  Lub biblijne: Mane, tekel, fares, które  w powieści M.Rybińskiego  „ Bruderszaft z Belzebubem” pojawiło się na gmachu KC PZPR ku przerażeniu partyjnych funkcjonariuszy.  Z porównaniem do mleczarza, co to o 6 rano… raczej bym nie radziła, bo można być pomówionym o antysystemowość, lub co gorsze o antysemityzm, bowiem Tewje Mleczarz itd…. Zresztą, sam red. Zaremba najlepiej tego doświadczył. Ale można zadawać pytania, które nie są obciążone ładunkiem pejoratywnym. Np. Dlaczego konwencja chicagowska? Gdzie są dowody w śledztwie? Czy widzieliście jednego wykastrowanego pedofila? Lub: Czy jesteśmy już zieloną Grecją? Możemy być najwyżej posądzeni o budzenie konotacji, czyli subiektywnych skojarzeń i odczuć, na których na szczęście jeszcze paragrafu nie ma, co nie znaczy, że nie będzie. Państwo totalitarne zagląda nie tylko do kieszeni i domów obywateli, ale i do ich myśli, kontrolując te ostatnie niczym sowiecki totalitaryzm, kastrując próby obrony tożsamości narodowej, historycznej, moralnej. W 2007 roku Platforma Obywatelska wyemitowała spot wyborczy, w którym smutni panowie wkraczają na  wczesne śniadanie. Bonzo w swojej luksusowej willi je jajko na miękko w złotej zastawie i zdenerwowany wizytą nieproszonych gości, klnie w słuchawkę dzwoniąc do prezydenta. Cztery lata później biedny student z Tomaszowa Mazowieckiego, jako element wrogi i niebezpieczny dla rządu, bo zbierał wpadki prezydenta, został spacyfikowany za wolność słowa. Polska Tuska – białoruska.Obrzydliwe komentarze obrażające rodziny smoleńskie w internetowym wydaniu Gazety Wyborczej ani rynsztokowy język Palikota, Niesiołowskiego, Sikorskiego, Nowaka, Kutza, Wajdy czy Hołdysa nie postawiły na nogi ABW, która nie odwiedziła portalu spieprzajdziadu.pl i innych lżących Lecha Kaczyńskiego i grożących mu śmiercią.Gdzie wówczas była: prokuratura, ABW, policja, gdy dziennikarze z Huberta H. zrobili bohatera i celebrytę, zapraszając do studia?  Prawdą jest, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. A może to metody zastraszania, by już nikt, od studenta po dziennikarza, nie ośmielił się krytykować władzy?  Kłamstwo i hipokryzja sięgnęły zenitu.

W mediach, które przejęły motto Tuska „nie za to mi płacą bym mówił prawdę”, zapanowała cisza. Wszyscy dziennikarze zajęci byli obroną  mecenasa Widackiego, ofiary kaczystowskiego reżimu i zasłużonego obrońcy uciśnionej oligarchii. Tej samej, której nie dane było skonsumować jajka rannym świtem. Miłosierdzie dla przestępców i zamordyzm dla nieprawomyślnych, który potępiła nawet Helsińska Fundacja Praw Człowieka, oraz nienawiść do wroga klasowego, czyli znienawidzonych moherów, z polityką miłości mają tyle wspólnego, co nagroda dla ministra Grabarczyka z budowaniem autostrad. Gdyby nie złość, można by pęknąć ze śmiechu. Ale śmiech to domena prezydenta, którego zabawiają zaproszeni do Pałacu komicy. „Umrzem – rozweselim cara”. Święte słowa mistrza Mickiewicza, który najlepiej wiedział, co to ryzyko, żyjąc pod rządami Moskali. Pomału  zaczynamy rozumieć tamta atmosferę, choć kibitki zastąpił żelazny ptak, a emigracja nazywana jest ekonomiczną. Nadal w Salonie Senatora  trwa zabawa, a patrioci stoją przy otwartych drzwiach. Naszym zadaniem, prawdziwych mediów, jest te drzwi otworzyć na oścież. Mimo ryzyka, aresztowań, przesłuchań. Dlatego, tak jak warto rozmawiać, czego nam zabroniono, warto też pisać, bo jeszcze mamy na to zgodę. Warto być odważnym, bo strach boi się odważnych. Dlatego ich nienawidzi. Zapowiadany koniec świata nie zaczął się w Hiszpanii, ale u nas. Bo koniec wolności to kres cywilizowanego świata.

 

Informuje więc Szanownych Czytelników, że nic nie wskazuje, abym przestała się dziwić. A Agencję Budzenia Wczesnegouprzejmie informuję, że bibułę, czyli: Gazetę Polską, Nowe Państwo, Warszawską Gazetę i Nasz Dziennik trzymam w piwnicy; na drzwiach numer 102 (jak czołg Rudy), i z „bulem” donoszę, że drukarki Canon nr 133978/09 (dawniej powielacza), nie warto rekwirować, bo zepsuta, a wszystkie felietony polityczne znajdują się na dysku lokalnym (C:) pod nazwą AProPO. Nie jak doniósł życzliwy: AntyPO.  Transparent z hasłem: „Platformersi wszystkich partii – łączcie się” – za drzwiami w przedpokoju. Choć śniadania jadam później.

 

Tekst opublikowano w nr.21/2011 Warszawskiej Gazety

 

Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka